czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 16 (2)

Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy
Pozwolisz jej odejść
I pozwalasz jej odejść*
------------------------------

Ważna informacja na końcu


Pod osłoną nocy do starej, opuszczonej fabryki wjechało kilka sportowych samochodów. Między pojawieniem się kolejnego pojazdu mijało kilka minut, a jako ostatnie wjechało ognistoczerwone Porsche 911 turbo.
Praktycznie żaden z przybyłych tu kierowców nie był zadowolony, z obecności tutaj i najchętniej zmyłby się stąd szybciej niż ktokolwiek by zauważył. Jednak nikt tego nie zrobił, co bardzo zadowoliło bruneta. Z szerokim uśmiechem na ustach opuścił swój samochód i oparł się o jego maskę. Chyba jako jedyny był zadowolony ze spotkania starych znajomych. Również wiedział najwięcej. Jeśli pracując w firmie nie robił nic pożytecznego, to statut bezrobotnego bardzo mu służył. Może nie w wyglądzie, bo sińce pod oczami i kilkudniowy zarost wskazywały,że chłopak nie spał od kilku dni, ale na pewno w zdobywaniu informacji.
Przejechał wzrokiem po trzech samochodach, z których kolejno wysiadywali kierowcy. Nie była to jakaś kolosalna liczba, ale chłopak miał jeszcze w sekrecie kilka osób, które mogłyby mu pomóc, a o których istnieniu wiedział tylko on.
Z czerwonego samochodu wysiadła ruda piękność, mająca na twarzy jak zwykle obojętność wymieszaną z znudzeniem, za którym ukrywała wszystkie swoje emocje. Przyłożyła do ust w połowie wypalonego papierosa i w tym momencie jej wzrok utkwił na pojeździe blondyna. Gdyby ktoś jej się przyjrzał, mógłby zauważyć oznaki bólu i żalu w oczach. Jednak tak szybko jak one się pojawił, tak samo szybko kobieta je ukryła pod swoją maską.
-Jared po jaką cholerę sprowadzałeś mnie tu?- Może i jej głos wydawał się beznamiętny i pozbawiony jakichkolwiek uczuć, jednak w środku dziewczyna czuła zaniepokojenie, a może nawet strach. W każdej chwili ktoś mógł w końcu dowiedzieć się co zrobiła. A za zabójstwo Organizatora nie groził jej tylko pobyt w więzieniu, a dużo gorsze rzeczy i choć nie bała się śmierci, nie dokończyła jeszcze kilku spraw, a nie zamierzała pozostawić ich nierozwiązanych.
-A to kto?- Wskazała głową na ciemnoskórego chłopaka, który stał obok Jareda. Uśmiechał się w aroganckim stylu, a przy okazji marszczył brwi. Był to bardzo dziwny widok aczkolwiek także uroczy i sama Juliet musiała to przyznać, choć bardzo niechętne. Opamiętała się w chwili, gdy przed oczami wyrosła jej postać Maxa. Bardzo się zmienił i przez te kilka miesięcy jakby się postarzał. Widać było, że już dawno powinien ściąć włosy i się ogolić. Poczuła niemałe ukłucie bólu widząc człowieka, z którym chciała dzielić resztę życia, a który zostawił ją tuż po wyjściu z domu Collinsów. Twierdził, że tak będzie lepiej, bezpieczniej. Rudowłosa wtedy nie wiedziała co zrobić, chciała zaprzeczyć, walczyć o miłość, jednak duma jej na to nie pozwalała.
Dlatego w tej chwili rzuciła w jego kierunku tylko niechętne spojrzenie, a swój wzrok umieściła na Jaredzie, ponieważ wydawało jej się, iż będzie to najbezpieczniejsze wyjście, a tym samym nie pokaże, że się wstydzi albo co gorsza, boi.
-Mój nowy znajomy.- Było to bardzo zaskakujące, że brunet miał jeszcze siłę uśmiechać się szeroko, nawet do zielonookiej, a przecież wszystkim było wiadomo jaki stosunek był między nimi i było też wiadomo, że raczej nigdy się nie ociepli.
Max kompletnie zignorował nowego chłopaka, całą uwagę skupiał na tym, by nie patrzeć się na swoją byłą dziewczynę. Przejechał dłonią po blond włosach i westchnął ciężko, jakby miało to mu w jakikolwiek sposób pomóc.
-Wiem, kto stoi za tym wszystkim- niebieskooki spoważniał, a całe rozbawienie towarzyszące mu dotychczas gdzieś się ulotniło. Po raz kolejny przejechał przenikliwym wzrokiem po wszystkich zgromadzonych udowadniając, że nie żartuje, że jest pewien swoich słów. Chciał w końcu pokazać, że nie jest chłopakiem na posyłki i może coś osiągnąć. Pragnął udowodnić, że ludzie się do niego pomylili i obrał sobie za cel znalezienie prawdziwego zdrajcy. A to mu się udało.- I wiem, że pozbycie się go będzie cholernie trudne, dlatego potrzebujemy więcej ludzi, a tym samym musimy zadzwonić po Ann. Chociaż dobrze wiem, że to będzie dla niej bardzo bolesne i wiem, że to wyprawa samobójcza.
Jak każda inna- pomyślała Ju, jednak nie wypowiedziała tych słów na głos.
Max zamyślił się na chwilę, a jego dłonie zaciskały się w pięść i rozluźniały cały czas. Po raz kolejny musiał wystawić na śmierć kobiety, które kochał i nie był pewny czy tym razem wszystkim uda się przeżyć. Był pewien, że szczęście towarzyszące im ostatnim razem, teraz może ich opuścić. A on nie mógł nic zrobić, by chociaż odciągnąć je od tego.
-Jakby to Ann powiedziała- zaczął brunet.- Pod latarnią jest najciemniej.

Kolejny upalny dzień. Zdawało mi się, a może nawet przypuszczałam, że ten rok będzie jednym z najgorętszych od kilkudziesięciu lat. Temperatura wzrastała do takich stopni, że często w lato nie było tak gorąco, dużo ludzi przez to dostawało udaru. A przecież, jakby nie patrzeć, to dopiero pierwszy marca.
Dzisiaj ponownie klimatyzacja nawet nie dawała ukojenia i już pół godziny po wyjeździe z raju, żałowałam, że w ogóle stamtąd wyjechałam. Przez myśl nawet mi przeszło by wykupić ten teren.
Mało rozmawialiśmy w drodze, cisza nam nie przeszkadzała. Ja wpatrywałam się w szybę po swojej stronie i przyglądałam się zmieniającemu się krajobrazowi. W jednym momencie jechaliśmy przez gęsto porośnięty las, a już kilkadziesiąt minut później znajdowaliśmy się na pustyni. Uwielbiałam podróże samochodem, gdy jeździłam sama. To uczucie władzy, zastrzyk adrenaliny, kiedy przekraczało się dozwoloną prędkość i wymijało się co chwilę nowe samochody. Ten dreszcz emocji, gdy ścigałam się z którymś chłopaków i wygrywałam. Bo byłam w tym najlepsza, to było dla mnie. I chyba było to jedyną rzeczą, która w tym wszystkim tak naprawdę dawała mi radość. To dawało mi poczucie wolności.
-O czym myślisz?- doszedł do mnie głos Paula, jakby przyciszony i niepewny. Nie myślałam o rzeczywistości, jeszcze nie. Chciałam się cieszyć tymi ostatnimi chwilami, można powiedzieć, że normalności.
Uśmiechnęłam się delikatnie i pogłośniłam radio, bo właśnie leciała jedna z piosenek, która dobrze mi się kojarzyła. Zawsze gdy Borys był sam i oddawał się czyszczeniu broni słuchał kilku piosenek. Było ich niewiele, może z cztery, ale tą lubił najbardziej. Wtedy często siadałam w fotelu, który znajdował się w rogu pokoju i przyglądałam się mężczyźnie. Zawsze mnie zauważał, ale nigdy nie dawał po sobie tego poznawać. Zachowywał się wtedy jakby mnie ignorował, ale tak nie było. Po prostu była to jego chwila, a on tylko pozwalał mi być obserwatorem i pozwalał wszystko zrozumieć, bez słów. Max nauczył się tego samego.
Poczułam delikatne ukłucie bólu, kiedy przypomniałam sobie o bracie. Nie myślałam o naszym ostatnim spotkaniu, tylko o dawnych czasach. Kiedy skończyłam tak dużo przebywać z Borysem, zajmowałam czas Maxowi. Wtedy siadałam na podłodze w garażu, a on zajmował się swoim ukochanym motocyklem, by potem wziąć mnie na przejażdżkę.
Nigdy z nim nie wygrałam, kiedy jechał na motocyklu. Jeśli ja byłam mistrzem w jeździe samochodem, to on miał to samo tylko z motocyklem.
-O niczym szczególnym.- Sama nie wiedziałam, czy zaliczało się to do kłamstwa. Nie czułam tego, że okłamałam chłopaka. Odparłam wymijająco, ale na pewno nie skłamałam.
-Będzie dobrze.- Ścisnął moje udo i na chwilę zatrzymał na mnie wzrok, by później przenieść go ponownie na drogę.
Kiwnęłam głową. On w to wierzył, wierzył we mnie, w nas. Ja też powinnam w to wierzyć. Tyle, że było to bardzo trudne.
Kiedy znalazłam się w domu, nie marzyłam o niczym innym jak prysznicu i łóżku. Co chwilę musiałam powstrzymać się od ziewnięcia, co budziło rozbawienie w Paulu, za co kilka razy ode mnie oderwał. Pomijając to, że jeszcze więcej razy uderzyłam tylko powietrze, ale kto by tam się tym przejmował.
Jakie było moje zdziwienie, gdy w salonie zastałam rodziców, którzy jak gdyby nigdy nic siedzieli na sofie przy lampkach wina, żartowali, a mama chichotała jakby była nastolatką. Zatrzymałam się w progu i przetarłam oczy, zastanawiając się czy to co widzę, nie jest tylko skutkiem za długiej jazdy i braku snu.
-Wróciliście już?- Mama popatrzyła na nas zdziwiona. Paul przywitał się krótkim „dzień dobry”, za to ja nie powiedziałam nic. Byłam w zbyt dużym szoku, by wypowiedzieć choć jedno słowo.
-Ja.. Wy..- plątałam się w wypowiedzi, jak gdyby to oni złapali mnie w niedwuznacznej sytuacji.- My pójdziemy.
Pociągnęłam Paula za rękę i jak najszybciej przedostałam się na górę. Usiadłam zszokowana na łóżku i nadal nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Moi rodzice byli w domu. Ba. Oni spędzali czas razem i to nie pracując.
Brunet jakby nie zauważając w tym nic dziwnego, usiadł obok mnie, a potem pociągnął na środek łóżka. Ułożyłam się obok niego i przyłożyłam głowę do jego torsu. Jego dłoń delikatnie jeździła po moich plecach. Przymknęłam oczy, jednak ta chwila nie trwała długo. Czułam wibracje w kieszeni spodni oznaczające, że ktoś do mnie dzwoni.
-Zignoruj to- brunet szepnął w moje włosy przytulając mnie mocniej. Jednak nie mogłam tego zignorować. Coś mi na to nie pozwalało.
Usiadłam, co skutkowało jękiem niezadowolenia ze strony chłopaka. Wyciągnęłam komórkę i przyłożyłam ją do ucha, wcześniej odbierając.
-Słucham?- mruknęłam próbując powstrzymać śmiech, bo w tym momencie brunet zaczął mnie łaskotać.
-Dobrze się bawisz, prawda?
Zamarłam.
-Ciekawe jak będziesz się bawić, gdy dowiesz się, że twoje dwie przyjaciółeczki tu są, a jedna z nich dziwnym trafem ma na nazwisko Brown.
Widziałam, że moje zachowanie zaniepokoiło Paula. Wiedziałam, że będzie chciał wyjaśnień. Nie mogłam ich mu dać. Musiałam zrobić wszystko by ocalić Emily. Musiałam zrobić wszystko, by Paul pozostał tutaj i o niczym się nie dowiedział. Tylko jak miałam to zrobić, jeśli jutro on się obudzi i nie będzie mnie przy nim? Potrzebowałam pomocy i wiedziałam kto mógł mi pomóc.

Mężczyzna zakończył rozmowę z perfidnym uśmiechem na ustach. Spojrzał na dwa zdjęcia leżące na jego biurku. Z obu zdjęć uśmiechały się dwie nastolatki. Jedna blondynka, którą mężczyzna znał bardzo dobrze, a druga brunetka. Camilla Barker i Emily Brown. Mężczyzna zastanawiał się właśnie, która pierwsza umrze i w jaki sposób. W chwili gdy o tym pomyślał, zaczęło się odliczanie. Odliczanie do śmierci nie tylko tych dwóch dziewczyn.

------------------
*Passanger  "Let her go"
 Jestem! Nawet nie wiecie ile razy przez te kilka tygodni miałam ochotę napisać rozdział, a nie miałam możliwości. Naprawdę było to bardzo irytujące uczucie. Ale dobrze, że już jestem i teraz znów będę regularnie pisać. 
Od jakiegoś czasu na komputerze poprawiam stare rozdziały pierwszej części, dodaję więcej opisów, inaczej piszę dialogi, ale sens jest ten sam. Kiedy już poprawię całą pierwszą część możliwe, że zamieszczę ją na chomikuj i może też na wattpadzie. Będzie to jakoś po zakończeniu drugiej części, gdzie na początku, może w połowie września. Teraz pytanie do Was, czy będziecie chcieli to przeczytać? Jeśli tak, to bardzo mnie to ucieszy, a jeśli nie, to jeszcze raz się zastanowię czy wypuszczać to bardziej w wersji całości, książki. Jak wspominałam będzie to można ściągnąć z chomikuj i może wattpada, ale to wszystko od Was zależy. Jeżeli nowsza wersja opowiadania przypadłaby Wam do gustu, zabrałabym się za poprawianie dwójki.
Jutro bądź pojutrze, najpóźniej w sobotę, będzie rozdział na drugim blogu, na który już teraz zapraszam.
No to chyba wszystko, rozpisałam się trochę.
Czekam na wasze komentarze, bo naprawdę się za nimi stęskniłam i mam nadzieję, że będziecie aktywni.
Do napisania

6 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że wróciłaś.
    Niestety teraz czas na mój wyjazd :(
    Oczywiście nadrobię wszystko jak wrócę.
    Jestem jak najbardziej za odświeżeniem sobie początku twojego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, fajnie że wróciłaś. Co do rozdziału to podoba mi się. Jestem bardzo ciekawa kto stoi za tym wszystkim. Mam nadzieję, że nic nie popsuje relacji Ann i Paul'a. Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Miłego dnia ♥
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. NARESZCIE ROZDZIAŁ!!!!
    I TO JESZCZE JAKI!
    NIESAMOWITY, ZASKAKUJĄCY....
    CZEKAM NA KOLEJNE <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam że dopiero teraz przeczytałam i komentuje ale wcześniej nie miałam czasu , jestem strasznie zabiegana cały czas latam jak powalona po jakieś papiery do szkoły i donosze masakra . Co do rozdziału to jest wspaniały <3 czekam na następny i nowy na oby dwóch blogach tamten przeczytałam ale jeszcze nie skomentowalam ale postaram się to nadrobić

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Ann :c Nawet nie może złapać chwili spokoju... Mam nadzieję, że Max i Jared coś zrobią z tym, aby w końcu była szczęśliwa, oczywiście razem z Paulem :D
    Zaskoczyło mnie to, że jej brat zerwał z Juliet. Według mnie pasowali do siebie... A tak wgl, to według mnie Max strasznie się zmienił :c
    Dobra, nie będę więcej marudzić, bo zaraz wbijam na Twojego drugiego bloga, który jest zajebisty!
    Pozdrawiam
    Seo :*

    OdpowiedzUsuń
  6. BOSKIE!!!
    Kiedy następny rozdział???
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :) 😘

    OdpowiedzUsuń

Szablony