nie myśl o tym
czy boisz się czy nie
na chwilę zostawmy w tyle
Rozczarowań gniew*
-----------------
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Stałam w osłupieniu i dopiero po chwili dotarło do mnie co chłopak powiedział. Spojrzałam na niego niedowierzająco, próbując jednocześnie przybrać pozę obojętnej.
-Mówiłam, że nie chcę cię już nigdy widzieć- powiedziałam to zbyt cicho, by te słowa wzięte były za prawdę.
Paul wpatrywał się we mnie swoimi ciemnymi oczami, czekając co zrobię dalej.
Odwróciłam wzrok i jedne co wpadało mi do głowy, to ucieczka. Zamknięcie mu drzwi przed nosem i zapomnienie słów, które przed chwilą mi powiedział.
Przymknęłam powieki i wzięłam kilka głębszych wdechów.
-To... nie... ma znaczenia- skłamałam.- Mnie nie interesują twoje uczucia, które i tak pewnie nie są prawdziwe.
Chciałam zamknąć drzwi, ale mi to uniemożliwił.
-Spójrz na mnie- zażądał.
Powoli podniosłam wzrok na niego. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
-Wyjeżdżam- dalej brnęłam w kłamstwa.- Jadę do Jake.
Chociaż twarz miał opanowaną, w jego oczach dostrzegłam oznaki bólu. Na początku chciałam, by poczuł to samo co ja, gdy dowiedziałam się, że wszystko było kłamstwem. Jednak teraz nie przyniosło to żadnej ulgi. Nie poczułam się lepiej, kiedy to powiedziałam. A wręcz odwrotnie, było mi o wiele gorzej.
-Nie wierzę- stwierdził.- Kłamiesz.
Zacisnęłam dłoń na drzwiach. Miałam nadzieję, że nie rozpłaczę się przy nim. Musiałam być twarda, choć z każdą sekundą było mi trudniej stać przed nim. Po tym wszystkim co mi zrobił powinnam czuć do niego jeszcze większą nienawiść, dlaczego więc tak nie było? Dlaczego musiałam się powstrzymywać od uwierzenia w jego słowa? Dlaczego zaczynałam mu wierzyć, choć pewnie znów mnie okłamuje?
Pokręciłam przecząco głową.
-Proszę- szepnęłam.- Odejdź. I zapomnij o mnie.
Zanim straciłam resztki sił, zamknęłam drzwi. Gdybym stała tam jeszcze chwilę, rzuciłabym mu się w ramiona.
Usiadłam na zimnej podłodze i zakryłam twarz dłońmi.
Paul dobijał się do moich drzwi jeszcze przez godzinę. Potem, chyba pierwszy raz, zrobił to o co prosiłam, po prostu odszedł.
-Jeszcze jedną kolejkę- mruknął pijany brunet przy barze.
Barman spojrzał na niego tyko krzywym wzrokiem i tak jak zechciał, nalał mu alkoholu do kieliszka. Paul uśmiechnął się do niego blado i wlał piekącą ciecz do gardła.
Zastanawiał się jakim cudem, mógł zakochać się w Ann. Było to dla niego nie do wytłumaczenia, w szczególności, że jeszcze nigdy się nie zakochał. Jednak gdy powiedział prawdę Ann, a ta go wyrzuciła, zrozumiał, co stracił. Dopiero wtedy doszło do niego to, że już nie robił tych rzeczy z rozkazu Maxa, robił to dla Ann, a przede wszystkim dla siebie. Z potrzeby częstszego kontaktu z siedemnastolatką.
Po chwili obok niego usiadł Jared i z politowaniem spojrzał na osiemnastolatka. Zaśmiał się pod nosem i postukał kilka razy w bar. Dopiero wtedy chłopak na niego spojrzał.
-Zachowujesz się jak ciota- mruknął do niego niebieskooki.
Ten tylko wzruszył ramionami i zamówił następną kolejkę, której i tak nie dostał. Jared dał do zrozumienia barmanowi, że ma już go nie obsługiwać.
-Czego chcesz?- warknął zirytowany Paul.
-Spierdoliłeś kilka miesięcy roboty w jeden dzień, teraz się upijasz. Kurwa, Max z wiekiem zaczyna być coraz głupszy. Do roboty bierze gówniarzy i do tego idiotów- westchnął mężczyzna.
Dobrze wiedział, że mógłby być ze swoją dziewczyną i miło spędzić czas, ale jedyne co było teraz jego atrakcją to, zajmowanie się pijanym gówniarzem.
-Odpierdol się- syknął jego rozmówca i powoli zszedł z krzesła.
-O Ann trzeba zawalczyć- oznajmił Jared, a Paul się zatrzymał.- Jeśli myślisz, że z nią pójdzie tak samo jak z resztą dziewczyn, to możesz już sobie odpuścić.
-Dobrze wiem jak ona jest- brązowooki zacisnął dłonie w pięści.
Mężczyzna spojrzał na niego sarkastycznie.
-Jeśli będziesz wiedział co czuła do Lucasa, potem do Jake'a i co się z nią stało potem, możesz powiedzieć, że wiesz jaka ona jest. Teraz nie wierz o niej nic.
Chłopak zamyślił się na chwilę wiedząc, że znajomy ma rację. Oczywiście nie zamierzał mu jej przyznać.
-Widziałem ją wtedy- ciągnął mężczyzna.- Jeśli chcesz ją odzyskać, przestań ją okłamywać.
Paul nie komentując tego, opuścił bar. Nie zamierzał odpuścić. Pierwszy raz w życiu musiał o coś zawalczyć i postanowił o to walczyć do końca.
Następnego dnia nie było Camilli w szkole. Jamesa również, ale jego ostatnio często nie było. Wiedziałam, że większość czasu spędza u Organizatora lub z śledzącym mnie Lucasem.
Na lekcjach zamiast uważać, zastanawiałam się jak przy czujnym oku Lu, mam spełnić swoją część planu. Dobrze wiedziałam, że blondyn śledzi mnie, a jednocześnie jakby w każdej chwili był przy Organizatorze. Musiałam jakoś sprawić by ani Lucasa, ani Jamesa nie było przy mężczyźnie. Tylko wtedy Juliet mogłaby dostać się do niego. Byłam pewna, że "bliźniacy" wiedzą już kim jest rudowłosa, ale to nie oznaczało, że ich szef był świadomy jej obecności.
Paula również nie było w szkole. Nie wiedziałam czy mam się z tego powodu cieszyć czy bać. Od wczorajszego wieczoru targały mną różne uczucia, zazwyczaj jedne były przeciwieństwem tych drugich.
Podsłuchując plotki nie słyszałam by ten zerwał z Sarą. Gdyby to zrobił, cała szkoła znów o tym by gadała.
Westchnęłam ciężko i w tym samym momencie dzwonek oznajmił koniec zajęć. Zamknęłam podręcznik i powolnym krokiem udałam się do mojej szafki, gdzie zostawiłam książki, a potem opuściłam teren szkoły. Wsiadłam do mojego samochodu i pojechałam do miejsca, do którego nie powinnam się zbliżać. Pojechałam pod szkołę Emily.
Będąc już na miejscu, zaparkowałam na drugiej stronie ulicy i zgasiłam silnik. Wyciągnęłam telefon i sprawdziłam, która jest godzina. Chwilę potem z budynku w towarzystwie znajomych wyszła znajoma postać. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wspólnych podróży z Em.
Dla jej bezpieczeństwa wolałam nie opuszczać samochodu. Widziałam jak wsiada do samochodu jednego z naszych pracowników i odjeżdża z nim.
Była bezpieczna, a to chyba najważniejsze, co nie?
Dwie minuty później dostałam sms.
"Widziałam cię, proszę, przyjedź do nas"
Wzięłam głęboki wdech i zaczekałam chwilę, a potem jej odpisałam.
"Przykro mi, nie mogę."
Schowałam komórkę i odjechałam.
Juliet właśnie przekroczyła próg firmy Collinsów i ruszyła w kierunku jednej z wind. Nacisnęła numer piętra na którym mieścił się gabinet Roberta i zaczekała aż zamkną się drzwi. Ręką przejechała po swoich idealnie ułożonych włosach, a sekundę później wysiadła z windy.
Kątem oka spojrzała na sekretarkę, która siedziała za biurkiem. Kobieta, która była przed trzydziestką właśnie rozmawiała przez telefon i tylko skinęła głową w stronę rudowłosej, dając tym samym zgodę, iż może wejść do gabinetu.
Juliet nie pukając, weszła do pomieszczenia. Mężczyzna chodził po pokoju z komórką przy uchu, głos miał poddenerwowany. Widząc dziewczynę zakończył szybko rozmowę i usiadł na swoim miejscu.
-Ładnie tu- mruknęła zielonooka przemieszczając się po gabinecie.- Ciekawe ile tajemnic kryje ten pokój.
-Chyba się zgubiłaś- stwierdził oschle.- Ann przydzieliła ci miejsce dwa piętra niżej.
-Dzisiaj wzięłam sobie wolne- odparła lekko.
-Czego chcesz? Tu się pracuje.
-Och... Naprawdę?- udała głupią. A potem dodała z nadmiarem słodkości.- Dzisiaj rano jeden z twoich nie miłych pracowników nie chciał mi udostępnić broni, mogę wiedzieć dlaczego?
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i wziął łyk już zimnej kawy.
-Ponieważ sekretarki nie mają dostępu do broni.
Zdenerwowana dziewczyna uderzyła w oparcie krzesła.
-Collins masz mi dać dostęp do amunicji!- zażądała.
-Może od razu przepiszę na ciebie firmę?- spytał sarkastycznie mężczyzna.- Przepraszam cię Juliet, ale mam dużo pracy. Nie jesteś moim pracownikiem, wszystko ustalaj z Ann.
Ruda wywróciła oczami. Ruszyła w kierunku drzwi, a w ostatniej chwili obróciła się.
-Tak w ogóle to zapisz sobie w swoim kalendarzyku, że zbliżają się święta. Może byś trochę czasu spędził z swoją córką? Tak bezinteresownie, wiesz?
Kobieta wyszła z gabinetu i mruknęła coś pod nosem. Po chwili jednak uśmiechnęła się do siebie. Dostęp do broni dostała już dawno. Było to bardzo zaskakujące, wiedzieć, że Robert Collins traci panowanie nad swoją firmą, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Upadał na dno, z którego miał się już nie podnieść. Ale przecież... nikt nie kazał mu tak grać, prawda?
Wysiadłam z samochodu i usłyszałam dźwięk komórki. Odebrałam nie patrząc na numer.
-Widziałam cię- usłyszałam głos Emily.- Paul powiedział dzisiaj, że się wyprowadzasz.
Westchnęłam ciężko.
-To nie ma znaczenia- odpowiedziałam otwierając drzwi od domu.
-Chciałabym ostatni raz się z tobą spotkać, proszę- jęknęła.
Nie umiałam jej odmówić. Obróciłam się na pięcie.
-Będę za chwilę- mruknęłam rozłączając się.
Po jakimś czasie zaparkowałam pod domem Brownów. Modliłam się w duchu by tylko nie było Paula w domu.
Uderzyłam dłonią w kierownicę. Teraz wszyscy będą myśleli, że wyjeżdżam. Jeszcze tego mi brakowało.
Wysiadając trzasnęłam drzwiami.
-Auć- syknęłam zdając sobie z tego sprawę.
Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie.
Jak to zwykle z moim szczęściem bywa, drzwi otworzył mi nie kto inny niż Paul. Nudne się to robi, nieprawdaż?
Przeniosłam wzrok na moje buty, które nagle stały się bardzo ciekawym obiektem.
-Cześć- szepnęłam.- Przyjechałam do Emily.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc niepewnie podniosłam wzrok. Paul patrzył na mnie jednocześnie przygryzając dolną wargę.
-Mogę wejść?- spytałam.
Cisza.
Ponownie spojrzałam na bruneta.
-Jeśli coś mi obiecasz- oznajmił.
Podniosłam prawą brew w pytającym geście.
-Daj mi ostatnią szanse- powiedział patrząc w moje oczy.
Cofnęłam się o krok. Założyłam dłonie na klatce piersiowej i spojrzałam na niego pewniej.
-Zapracuj na tą szanse- poprosiłam.- Pokaż, że nie jesteś taki, jak wszyscy o tobie mówią. Pokaż, że nie jesteś obrzydliwym kłamcą, który chciał mnie tylko wykorzystać.
Podeszłam do niego bliżej.
-Udowodnij, że ci na mnie zależy- szepnęłam.
----------------
* Grzegorz Hyży & TABB -"Na chwilę"
Dobra.... opowiadanie czyta czterdzieści dwie osoby, komentuje sześć, góra osiem. Spoko... Nie żebym miała jakieś ale... skądże.
Wiem, że też czasami daje klapę, ale moglibyście pozostawić po sobie chociaż kropkę, nie? Rozumiem, że wam się nie chce, ale dla was to jest minuta.
Tak w ogóle, co sądzicie o tym rozdziale? Czekam na wasze opinię.
Postaram się dodać w tym tygodniu kolejny rozdział. W sobotę lub niedzielę.
No to chyba tyle.
Udanej majówki.
Do napisania.