czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 23

Miałaś nie płakać, miałaś być twarda
Co z tobą jest?!*
----------------


 CZYTASZ = KOMENTUJESZ


-Lucas- szepnęłam.
Zrobiłam krok w tyłu i pokręciłam przecząco głową. Do moich oczu napłynęły łzy. Cholerne łzy. A obiecałam sobie, że już nigdy nie będę przez niego płakać.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Tak, skarbie?- zaśmiał się szyderczo.
Rozpoznałam ten głos. Jak mogłam być tak głupia? To on. To przez niego zaczęłam zadawać się z Organizatorem. A teraz? Teraz niszczy mi psychikę.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Co..tu robisz?- spytałam jąkając się.
Znów się zaśmiał, a ja miałam ochotę zakryć uszy. Sam jego głos budził we mnie przerażenie, a w tej chwili byłam sam na sam z nim w pustym domu.
-Wróciłem?- blondyn wpatrywał się we mnie.- Chyba mi nie powiesz, że się nie cieszysz, prawda?
Zaczęłam się cofać. Lucas mruknął coś pod nosem wyraźnie zirytowany.
-Uciekaj- uśmiechnął się tajemniczo.
Jak najszybciej wybiegłam z pokoju i zbiegłam z schodów. Na ostatnim schodku obróciłam się. Chłopak podążał za mną spacerkiem.
Nawet nie zastanawiałam się, dlaczego nie ruszy za mną szybciej. Chciałam tylko uciec od niego. Otworzyłam drzwi i już miałam wybiec, gdy ktoś stanął mi na drodze. Podniosłam wzrok do góry i ponownie zaczęłam cofać.
Czułam jak moje serce bije kilka razy szybciej.
-Już nie jesteś taka odważna- mruknął James idąc w moim kierunku.
Cały czas szłam tyłem spoglądając na moich "gości". Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo byli do siebie podobni. To jeszcze bardziej mnie przeraziło.
Łzy płynęły mi po policzku. Byłam w pułapce, w własnym domu.
Lucas jak gdyby nigdy nic usiadł na skórzanym fotelu i popijał jakiś alkohol. James nadal zbliżał się do mnie. W pewnym momencie poczułam za plecami ścianę. Zamknęłam oczy próbując powstrzymywać płynące łzy.
Zacisnęłam dłonie w pięści żałując, że nie mam przy sobie broni.
-To co?- usłyszałam rozbawiony głos Lucasa.- Opowiesz mi, jak tam pozbierałaś się? Długo po mnie płakałaś?
Wzięłam głęboki oddech.
-Jesteś pieprzonym sukinsynem, Lucas- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Zwinęłam się z bólu, gdy James wymierzył mi cios w brzuch. Zjechałam w dół i usiadłam na podłodze. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam Jamesa, który pochylał się nade mną.
-Mówiłaś coś, suko?- złapał moją twarz w dwa palce.
Odwróciłam wzrok.
-To dobrze- szepnął mi do ucha.
Już miał odejść ode mnie, gdy po raz kolejny mnie uderzył. Syknęłam z bólu.
Spojrzałam na wpatrującego się we mnie Lucasa. Jego lodowate spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze. Nie rozumiałam, jak kiedyś mogłam go kochać. Patrząc na niego, nie widziałam tamtego Lucasa. Tego, w którym się zakochałam, szkoda tylko, że tamten nigdy nie istniał.
-Organizator kazał cię pozdrowić- wyznał Lucas wstając z miejsca i podchodząc do mnie.
Skuliłam się bardziej myśląc, że chce mnie uderzyć. Pochylił się nade mną, a ja poczułam zapach jego perfum. Przymknęłam oczy, pragnąc by to co się stało dwa lata temu, nie miało miejsca. Miałam ochotę wtulić się w jego silne ramiona i poczuć się bezpieczna, tak jak to było dawniej.
-Spójrz na mnie- rozkazał.
Otworzyłam oczy i przeniosłam wzrok na jego twarz. Znałam każdy minimetr tej twarz. Jego nieskazitelna skóra, hipnotyzujące oczy i pełne usta.
Przygryzłam wargę niepewnie wpatrując się w blondyna.
-Nigdy nie pokochasz nikogo, tak jak mnie- usłyszałam jego szept.- Jesteś taka głupia i naiwna.
-Dlaczego... Dlaczego mi to robisz?- spytałam.- Kochałam cię, a ty się mną zabawiłeś, a teraz...
Chłopak przyjrzał mi się uważnie.
-Bo chcę cię zniszczyć. Chcę zniszczyć rodzinę Collinsów, pasuje ci?- uśmiechnął się łobuzersko.- Maxa nie trudno było zabić, ale z tobą chcę się zabawić.
Wstał i razem z Jamesem ruszyli w kierunku drzwi.
-A i jeszcze jedno- przypomniał sobie.- Nie myśl, że uciekniesz. Ta zabawa jest świetna.
Kiedy opuścili mój dom, ja nadal siedziałam przy ścianie. Nawet już nie czułam, że płaczę.
Było tego już dla mnie za dużo. Schowałam twarz w dłoniach i syknęłam, gdy lekko się poruszyłam.
Dopiero po chwili coś do mnie dotarło. Poczułam się zdradzona.
-Organizator chce mojej śmierci- szepnęłam sama do siebie.



Blondyni wsiedli do zaparkowanego nieopodal samochodu i ruszyli w kierunku klubu.
-Organizator będzie wściekły- mruknął James zaciągając się papierosem.
-Gówno mnie to interesuje- warknął Lucas i zacisnął mocniej dłoń na kierownicy.- Jak na razie wszystko jest na naszej głowie. 
Palący tylko wzruszył ramionami.
Blondyni byli spokrewnieni. Ich ojcowie byli braćmi bliźniakami, dlatego czasem ludzie sądzili, że są braćmi. Mimo, iż teraz byli identyczni, kiedyś było inaczej. James zawsze był spokojniejszy, nie lubił tłumów. Często spędzał czas sam lub w gronie najbliższych przyjaciół. Kochał Camillę jeszcze zanim ją dobrze poznał, a z Ann miał dobre stosunki. Jednak wszystko się zmieniło. Zaczął imprezować, ćpać i upijać się do nieprzytomności. Zmienił towarzystwo i stał się jednym z najpopularniejszych chłopaków w szkole. Powodem tego był pewien wypadek. Wypadek? On nie sądził, że to wypadek o wszystko obwiniał właśnie Collinsów. Wtedy zbliżył się do swojego kuzyna i stał się taki jak on. Nie było już w nim grama dobroci.
Samochód zaparkował pod jeszcze zamkniętym klubem. Obaj wysiedli z niego i udali się w stronę wejścia. W środku było pusto, a muzyka cicho grała w tle.Nie tracąc czasu ruszyli w kierunku swojego szefa, a ten powitał ich skinieniem głowy.
-Nie wzywałem was- stwierdził mężczyzna przyglądając się blondynom. Mężczyźni zajęli miejsce na przeciwko Organizatora.
Lucas był rozluźniony, za to James rozglądał się nerwowo w około. Czy się bał? On sam by tego tak nie określił. Odczuwał tylko lekki niepokój, wiedząc do czego jest zdolny jego szef. Dobrze wiedział co się stało z Ann, gdy była jego pupilkiem. Nie chciał się przekonać do czego zdolny był mężczyzna.
-Co się stało?- spytał zirytowany głos faceta.
-Mała zmiana planów- odparł lekko Lucas.
Siwiejący mężczyzna podniósł brew zainteresowany. Blondyn tylko na to się zaśmiał i napił się whisky, którą właśnie przyniosła barmanka. Chłopak odprowadził ją wzrokiem i dopiero gdy zniknęła, powrócił do szefa.
-Złożyłem jej wizytę- wyjaśnił.
Mężczyzna wywrócił oczami i rzucił w Jamesa małą torebeczkę z białym proszkiem.
-Na rozluźnienie- mruknął mężczyzna znudzony. - A teraz do roboty.


-Cześć babciu- szepnęłam do telefonu.
-Ann?- usłyszałam znajomy głos staruszki. Odetchnęłam z ulgą.- Coś się stało?
-Nie- skłamałam.- Chciałam... chciałam tylko wiedzieć, jak się czujesz.
Babcia westchnęła ciężko.
-Jesteś sama w domu, prawda?- zgadła.
Kobieta wiedziała co się dzieje u nas w domu. Wiedziała czym zajmuje się jej córka i wnuki, jednak nie wtrącała się w to. Kiedyś tak, ale gdy rodzice dali jej jasno do zrozumienia, co będę robiła w życiu, już nigdy nic nie powiedziała. Nie wiem co dokładnie rodzice jej powiedzieli, ale staruszka przestała się odzywać do każdego z nas. Było tak do tych wakacji, kiedy postanowiłam odbudować z nią kontakt. Ja mogłam próbować, ale ona nie chciała. Ugościła mnie na dwa miesiące, a później każdy mój telefon odrzucała.
-Babciu mam kłopoty- wyznałam.- Potrzebuję twojej pomocy.
Nic nie powiedziała. Już się martwiłam, że się rozłączyła, na szczęście po chwili odezwała się.
-O co chodzi?
-Muszę wyjechać z Los Angeles- wyrzuciłam, a po chwili dodałam.- Na zawsze.


Wieczorem niczego nie świadomy Paul, podjechał pod dom Anny. Nie czekając aż mu otworzy, sam wszedł do środka. Irytował się tym, że brunetka zapomina o tak prostych rzeczach, jak zakluczenie drzwi. Westchnął i ruszył w kierunku schodów. W pokoju zastał Ann, która najwyraźniej się pakowała. Na środku pokoju stała walizka, do której dziewczyna rzucała wszystkie potrzebne jej rzeczy. Zaczynając od broni, a kończąc na szczoteczce do zębów. B iegała po pomieszczeniu i co chwilę dorzucała jakąś rzecz do torby. Brunet zaintrygowany oparł się o framugę drzwi i przyglądał się dziewczynie. Ta nieświadoma obserwatora, mruczała coś pod nosem. Można było dosłyszeć jak co chwilę z jej ust pada kolejne przekleństwo.  
-Co robisz?- spytał Paul po kilku minutach.
Dziewczyna w ogóle nie zainteresowana gościem, odburknęła tylko.
-Pakuję się, nie widzisz?
-Widzę, tylko nie wiem dlaczego- czekał aż dziewczyna mu to wyjaśni.
Brunetka wzniosła oczy ku górze i powróciła do pakowania.
-Wyjeżdżam- odparła po jakimś czasie.
-Jeśli chodzi o Maxa...- zaczął, ale nie dała mu dokończyć. Pierwszy raz od jego przybycia, spojrzała na niego. Jej wzrok był pusty, pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Można było zauważyć, że wcześniej płakała.
-Ty nic nie rozumiesz!- podniosła ton.- Nie wiesz wszystkiego.
-To mi powiedz- wzruszył ramionami.
Był pewien, że jak zwykle dziewczyna powie mu o co chodzi. Niestety tym razem tak nie było. Posłała mu lodowate spojrzenie i ruszyła do łazienki by sprawdzić, czy czegoś nie pominęła.
-Nie wypuszczę cię stąd- oznajmił chłopak i jakby na potwierdzenie tych słów, wszedł do pokoju, zamknął drzwi i oparł się o nie.
Ann wywróciła oczami. Spojrzała na chłopaka wiedząc, że to może być ich ostatnie spotkanie. Westchnęła ciężko i zaczęła mówić.
-Ja już nie daje rady- oznajmiła zaciskając dłonie w pięści.- Ktoś kto zabił Maxa, był dla mnie kimś bliskim. Ja go kochałam, rozumiesz? A raczej osobę, która nigdy nie istniała.
Brązowooka błądziła wzrokiem po całym pokoju omijając postać chłopaka.
-Dlatego muszę uciec- szepnęła. - Nie wiem kto jeszcze jest w to zamieszany... Ale do cholery, nie dam sobie rady sama. Nie mogę zabić ludzi, którzy odebrali mi brata... Nie mogę, a skoro nie mogę....
Ann spojrzała w ciemne oczy Paula.
-Jestem snem, pamiętasz?- spojrzała na niego znacząco.- Więc muszę odejść.
-A co jeśli ci nie pozwolę?- spytał.
-Nie ty decydujesz- podeszła do chłopaka, a ten się odsunął. Otworzyła drzwi i ostatni raz przeniosła wzrok na bruneta.- Żegnaj Paul.
Chciała wyjść z pokoju, ale słowa jej rozmówcy, ją zatrzymały.
-Pracowałem dla twojego brata...

*************
Bracia- "Po drugiej stronie chmur"

Co sądzicie o tym rozdziale? Jednak dałam radę go napisać w tym tygodniu. Czekam na wasze opinie. Jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam tutaj ------> Ask
Do napisania.






24 komentarze:

  1. Jednak się myliłam...
    Chociaż nie do końca :D Wiedziałam, że Paul jest w to zamieszany! Po przeczytaniu pierwszego zdania, pierwsze moje wrażenie to, kim jest do cholery Lucas? :D Ogólnie to jest świetny! I taki dłuuugi :3
    Tyle się działo ^^ O matko xd Ale się jaram :D
    Dobra, czekam na następny!
    Pozdrawiam
    Seo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
      Zapraszam do http://in-the-name-of-freedom.blogspot.com/p/nominacje.html

      Usuń
  2. Lucas i James, pracujący razem dla Organizatora- to ma sens. Ale fakt, ze dziewczyna nie była w stanie zauważyć podobieństwa (jeśli dobrze rozumiem tak dużego, że aż braterskiego) i zacząć podejrzewać, że Ci dwaj mają coś ze sobą wspólnego- tego nie kupuje. Zwłaszcza, że mówimy tutaj o zawodowym ochroniarzu. Osobie, której praca polega na wyszukiwaniu zagrożeń, kojarzeniu potencjalnie niebezpiecznych osób i/lub znanych podejrzanych w przebraniu lub bez. Dodatkowo. Ktoś właśnie zabił jej brata, chce zrobić jej krzywdę, a ta nie nosi przy sobie broni? Albo jest ostatnią dupą jeśli chodzi o swój zawód i/lub jest niewyobrażalnie głupia. Człowiek nie zapomina detali w wyglądzie osób, które kochał, a tym bardziej swoich wrogów, którzy zniszczyli im życie (przynajmniej nie przez dwa lata).
    Z tymi brunetami/blondynami to tak specjalnie? Można użyć wiele słów, żeby określić lub rozróżnić ludzi, nie trzeba ciągle wyskakiwać z kolorem ich włosów. Chyba, ze jest to jakiś zabieg budujący intrygę, wtedy zrozumiem.


    Znalazłem bloga wczoraj. Opowiadanie jest interesujące. Poza zarzutami opisanymi powyżej nie ma niczego do czego bym się czuł zobligowany przyczepić.
    Nie przestawaj pisać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógłbyś rozwinąć myśl o brunetach i blondynach? Bo nie mam pojęcia o co Ci chodzi... Jestem ciekawa, co złego jest w opisywaniu kolory włosów?

      Usuń
    2. Mam na myśli użycie dwóch określeń do rozróżniania postaci męskich. Mamy imiona lub określenia blondyn, brunet(mówimy o całym opowiadaniu). Czasami jest to potrzebne ale przewija się bardzo często i można zacząć się zastanawiać czy nie zbyt często. Były momenty, w których można było to zamienić i użyć "chłopak", "brat" itp. i zaznaczyć o kim mówimy bez użycia koloru włosów.

      Usuń
  3. Zajebisteeee<3

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko! *_* Szczerze mówiąc, podejrzewałam wszystkich tylko nie Lucasa i nie Jamesa XD Ale szczerze mówiąc to kompletnie nie mogłam skojarzyć kto to Lucas i James... Dopiero potem przyszło oświecenie; AHA! To ten były chłopak XD Ale ogólnie czekam na dalszy rozdział! No i tak się zastanawiam o co chodzi z tym Paulem...
    życzę weny i oczywiście, czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej ^^ Świetne... <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie <3 Czekam na next ^^ Jejciu ta końcówka powaliła mnie na kolana *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, wow i jeszcze raz wow, rozdział genialny, przeczytałam go dwa razy *_*
    A ostatnie słowa Paul'a mnie dosłownie zatkały.
    Boże, Mroczna jesteś genialna! ^^
    Już nie mogę się doczekać next'a. Życzę dużo weny :)
    Trzymaj się :*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  8. W takim momencie?! Powinnaś zmienić sobie nick na '' zła ''. Oczywiście za przerywanie bardzo ciekawej rozmowy :) James i Lucas powiadasz? Interesujące, interesujące... Czekam na nn i weny życzę ~ Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno pytanie kim jest Lucas (bo tak jakoś nie pamiętam) ? Tak jak myślałam James był tym który niszczył psychikę Ann i razem z Lucasem pracowali dla organizatora. To ma sens i jest bardzo interesujące. Tak jak też myślałam że również Paul ma coś wspólnego w tym wszystkim... Juz nie moge sie doczekać następnej część, bo tak bardzo skończyłaś w złym momencie.. Ale i tak to jest cudowne! <3
    P.S. Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię Lucasa pojawiło się pierwszy raz, ale jego postać była już wcześniej. To były chłopak Ann, o którym opowiadała Paulowi. :D

      Usuń
  10. Kurczę, ale to uknułaś. Jesteś genialna, bo jest zszokowana Lucasem i Jamesem, którzy razem mieszali w życiu Ann. Nigdy bym nie wpadła, że to mogą być oni. Choć James robił pewne podejrzenia.
    Rozdział jedyny w swoim rodzaju, chyba najlepszy jak dotychczas. A ta końcówka jest wisienką na torcie. Kurcze jak to Paul pracował dla jej brata? Co niby takiego robił? Miał się opiekować Anną? Kurczę mam teraz tyle pytań po tym rozdziale.
    Czekam na kolejne części, nie każ mi długo czekać.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Bardzo fajny szablon. Pasuje do tematyki opowiadania :D

      Usuń
  11. Rozdział jak zawsze świetny!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. I co ja mam Ci napisać to już sama nie wiem. Po prostu kocham! Max strasznie się o nią troszczył, bardziej niż o siebie. Jestem ciekawa jak zareaguje na słowa Paul'a.
    Cudo,cudo i jeszcze raz cudo hehe:-)
    Czekam nn
    Życzę duzo pomysłów./Eli..

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebisty !!! czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i Dodawaj sYbko bo moja cierpliwość się kończy XD zapraszam do mnie na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Wręcz przeciwnie rozdział jest świetny <3 I czekam niecierpliwie na kolejny <3 Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Pisz dalej i nie poddawaj się! :) Dobze ci idzie, tylko postaraj się dodawać częściej xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to czytać, masz talent <3 czekam na kolejną część:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeste! Jest! Jeeeeeeesssssssssttttttttttt!!!!!!!!
    Tak myślałam, że to jej były albo James!!!!!!!!
    A tu obaj! !!!!!
    Dobra, lecę czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń

Szablony