niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 26

Ten płomień w nas od zawsze przecież się tlił
Od zawsze przecież w nas był
Dodawał nam wielu sił.*

---------------------------


CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Dedykuję ten rozdział mojemu kuzynowi, który jest najlepszym kuzynem na świecie.
Dzięki, że jesteś :)



Rodzice patrzyli na siebie zdenerwowani. Widziałam, że decydują, kto ma coś powiedzieć. 
Wywróciłam oczami.
-Mamo, tato to Juliet- mruknęłam.- Będzie moją nową sekretarką.
-Że co?!- po pomieszczeniu rozniósł się podniesiony głos ojca.
Westchnęłam ciężko i jednocześnie spojrzałam na Juliet, która stała oparta o framugę drzwi, a na jej twarzy był  uśmiech. Przeniosłam wzrok na matkę, widocznie była zaskoczona. 
-No to co usłyszałeś- warknęła ruda podchodząc do mnie.- Od jutra pracuję dla twojej córki. W końcu trzeba zająć się jej życiem zawodowym.
-Możesz nam to wyjaśnić?- matka usiadła na jednym z krzeseł.
Cała trójka wpatrywała się we mnie. Nagle wszystko co było tak proste minutę temu, teraz wydawało się nie do zrealizowania. Wpatrywałam się tempo w ścianę i zastanawiałam się co mam powiedzieć. Jedyne co wiedziałam to, to że rodzice znali Juliet, ale z jakiegoś powodu nie chcieli, bym o tym wiedziała. 
-Juliet to...- zaczęłam, ale zielonooka mi przerwała.
-Nie musisz nic im wyjaśniać, to oni powinni wyjaśnić coś tobie.
Założyła dłonie na klatce piersiowej i pewnym wzrokiem patrzyła na moich rodziców. 
-Ta...- mruknęłam po chwili ciszy.- Jak zwykle ja o niczym nie wiem.
Poczekałam jeszcze chwilę, a gdy nikt się nie odezwał, wyszłam z kuchni, a potem z domu. 


-Jeśli coś jej powiesz...- mężczyzna uderzył dłonią w stół.
-To co mi zrobisz?- spytała dziewczyna rozsiadając się w fotelu.
-Nie wiem co kombinujesz...- ponownie nie zdążył dokończyć.
-Żeby kombinować musiałabym mieć na nazwisko Collins, no a niestety przez was nie zdążyłam- Juliet nie zamierzała zdradzić, że Max żyje. Wiedziała, że gdyby ta informacja dotarła do starszych Collinsów, Organizator także by się tego dowiedział. Była pewna, że w ich firmie były przecieki, a ona chciała wiedzieć kto sprzedaje firmę. 
-Co chcesz od Anny?- spytała roztrzęsiona Vicotoria.
Dwudziestoparolatka zaśmiała się pod nosem.
-Ja? Ja od niej niczego nie chcę. Jestem osobą, która ma jej tylko pomóc.
-Nikt nie prosił cię o pomoc- mężczyzna nerwowo chodził po pomieszczeniu.
-Nie?- podniosła prawą brew do góry i uśmiechnęła się ironicznie.
-Max nie byłby taki głupi, by los naszej córki powierzyć tobie- Robert podkreślił słowo "naszej" grubą, niewidzialną kreską.
-Chyba nie muszę przypominać ile razy przez was, wasza córka by zginęła, prawda?
-To rodzinne sprawy- wtrąciła się matka Anny. 
-Nie możecie jej zabronić, zatrudnienia sekretarki.
-Oczywiście, że możemy. Jest niepełnoletnia, a my jesteśmy jej rodzicami- oburzył się Collins.
-Chyba zapomnieliście o tym, że kilka miesięcy temu skończyła siedemnaście lat, a jakiś czas temu zginął jej brat- rudowłosa wiedziała bardzo dużo i umiała to wykorzystać.
-Co to ma do tej sprawy?- na twarzy Collinsa pojawiło się zaniepokojenie.
-Anna po śmierci Maxa jest właścicielem waszej firmy, a więc może robić co tylko zechce- dziewczyna nalała sobie wina i wzięła jego łyk. 
-Firma należy do nas- zaprzeczyła Victoria, widocznie nie wiedząc o wszystkim co robił jej mąż.
-Och, Victorio, czyżbyś nie wiedziała co zrobił twój mąż na początku tego roku?- dziewczyna udała troskę.
Starsza kobieta spojrzała niepewnie na swojego męża, chcąc by wszystko jej wyjaśnił. Ale co tu było do wyjaśnienia?  Mężczyzna kazał zabić człowieka nie tego co trzeba. A może specjalnie kazał zabić nie tego bliźniaka, by bardziej odegrać się na ojcu Lucasa i na nim samym? Mimo wszystko mężczyzna kochał swoją jedyną córkę i choć tego nie okazywał, przede wszystkim tego nie umiał, dziewczyna była dla niego bardzo ważna i nie umiał patrzeć jak co chwilę wpada w kłopoty i coraz bardziej idzie na dno. 
To co zrobił po śmierci swojego syna było impulsem. Pokładał w synu wszystkie nadzieje, to on miał zająć jego miejsce. Tak naprawdę już je zajmował, a starszy Collins tylko go zastępował. Po śmierci blondyna ogarnęła go panika, że młoda brunetka nie da rady prowadzić tak trudnych interesów i żyć w tym brudnym świecie. Dobrze wiedział, jak wrażliwa była jego córka i jak bardzo umiała ulec ludziom, gdy ci chcieli ją wykorzystać. Jednak wiedział też o niej tylko tyle, co Max mu powiedział. Mężczyzna nie wiedział jak silna jest jego córka, jak bardzo się zmieniła przez te dwa lata, nadal sądził, że jest taka sama jak kiedyś. Nie wiedział, że już pozbierała się po Lucasie, po próbie gwałtu, że całkowicie odcięła się od Organizatora i jego interesów, swoją niewiedzę usprawiedliwiał brakiem czasu, pracą, prawda jednak była inna. Był zwykłym tchórzem, który w razie kłopotów zasłaniał się swoimi pracownikami i niestety dziećmi. 
-Tak myślałam- westchnęła rudowłosa.
Powoli wstała z fotela i ruszyła w kierunku wyjścia.
-Lepiej się postaraj, bo inaczej Ann o wszystkim się dowie- oznajmiła.- A chyba nie chcesz, by w wieku siedemnastu lat przejęła twoje miejsce i dowiedziała się o twoich brudnych interesach?
Wyszła nie czekając na odpowiedź. Uśmiechnęła się sama do siebie. Była dumna, że mimo iż jest zwykłą dziewczyną z domu dziecka, tak dobrze radzi sobie w życiu. Teraz tylko czekała na dzień, gdy w końcu wyrówna rachunki z jej największym wrogiem.

Stanęłam przed domem blondynki i zastanawiałam się co ja robię. To ona mnie zdradziła, okłamywała i robiła jeszcze inne rzeczy, a ja  teraz stoję pod jej domem i chcę z nią rozmawiać. Szczyt głupoty.
Wywróciłam oczami i zapukałam do drzwi. Po minucie stanęła mi starsza wersja Camilli. Kobieta patrzyła na mnie zaskoczona i dopiero po chwili się odezwała.
-Anna? Co tu robisz? Wiesz która jest godzina?- blondynka spojrzała na swój złoty zegarek, który wisiał na prawej dłoni.
-Dobry wieczór, jest Camilla?- spojrzałam na nią niepewnie.- Muszę z nią porozmawiać.
Kobieta kiwnęła głową zamyślona. Otworzyła szerzej drzwi i wpuściła mnie do środka.
-Jest u siebie- oznajmiła zamyślonym głosem.
Zmarszczyłam brwi. Powoli ruszyłam w kierunku pokoju Cam. Oczywiście nie czekając na zaproszenie weszłam do środka. Dziewczyna siedziała tyłem do drzwi i miała na uszach słuchawki, więc nie słyszała gdy weszłam. Stanęłam w miejscu i przyjrzałam się blondynce. Włosy miała związany w luźny kok, na sobie zwykłe spodnie od dresu i bokserkę. Tak bardzo teraz przypominała dawną Cam, że miałam ochotę podejść do niej i zacząć normalnie rozmowę, kompletnie zapominając o tych tygodniach. 
Odchrząknęłam głośniej mając nadzieję, że mnie usłyszy. Dziewczyna obróciła się od razu. Była tak samo zaskoczona jak jej matka, a ja zdziwiona patrzyłam na jej twarz, na której miała kilka zadrapań i podbite oko. Dopiero teraz zauważyłam, że jej ręce wyglądają podobnie.
-Co...- przełknęła głośno ślinę.- Co ty tu robisz?
Momentalnie w jej oczach pojawiły się łzy. Widziałam jak jej ciało zaczyna się trząść, tak jakby się mnie bała. Zmrużyłam oczy zastanawiając się o co chodzi. Rozejrzałam się w około, a później znów spojrzałam na blondynkę. 
-Proszę...- jęknęła.- Nie zabijaj mnie.
Zrobiłam krok w tył i podrapałam się w głowę. Ja miałam ją zabić?
-Mówisz to do mnie?- ponownie rozejrzałam się. Byłam pewna, że to kolejna sztuczka Jamesa, który najprawdopodobniej gdzieś tutaj jest. Jednak nie dawały mi spokoju jej siniaki. 
-On mi... kazał to wszystko robić...- łkała.- Na początku mówił, że jeśli go kocham to przestanę się do ciebie odzywać... Ale potem.... Ann ja nie chciałam.... Naprawdę....
Wpatrywałam się w nią i nie wiedziałam co mam zrobić. 
-Mogłaś mi powiedzieć- zaskoczył mnie mój lodowaty ton.
-Mówił, że mnie zabije, gdy to zrobię...
Prychnęłam.
-To nie mój interes- mruknęłam.- A tak w ogóle...
Wyciągnęłam mój pistolet i pociągnęłam za spust jednocześnie rozbijając szybę na drobny mak. Nie miły dźwięk rozniósł się po całym domu, a dziewczyna skuliła się na krześle.
-To nie zabijam śmieci. Mam od tego ludzi.- zaśmiałam się szyderczo i powoli opuściłam pokój blondynki.
Jej matka spojrzała na mnie przestraszona, a gdy posłałam jej taki sam uśmiech jak Cam, uciekła do kuchni i więcej się nie pokazała.
Wyszłam z ich domu i odetchnęłam z ulgą. Czy było mi lepiej? Możliwe, ale cichy głosik mówił mi, że Camilla tym razem nie kłamała. Jednak po tym co mi zrobiła, nie zamierzałam jej tego wybaczyć. Nawet gdybym chciała to zrobić, teraz miałam ważniejsze sprawy na głowie, a zegar tykał, niemiłosiernie odliczając czas do końca tej zabawy.
W drodze powrotnej wstąpiłam jeszcze do firmy, by upewnić się, że Juliet będzie miała pełny dostęp do wszystkich papierów. Wiedziałam, że to trochę lekko myślne dawać takie uprawnienia osobie, którą się zna tak krótko. Jednak skoro mój brat jej zaufał, to czemu ja bym tego nie miała zrobić? W końcu w większe gówno nie wpadnę. Chyba...
Gdy wróciłam do domu, moi rodzice już spali, chociaż nie było aż tak późno. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dwudziestą drugą. 
Nie spiesząc się ruszyłam w kierunku kuchni i wyciągnęłam z lodówki sok pomarańczowy. Potem podeszłam do szafki i wzięłam szklankę, do której nalałam zimnego napoju. Oparłam się o blat mebli i powoli zaczęłam pić. 
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Zaskoczona poszłam otworzyć i moim oczom ukazał się wielki miś, który był ode mnie wiele wyższy. Nie wiedziałam, że otworzyłam zaskoczona usta do puki nie zobaczyłam, kto go przyniósł. W ręku trzymał bukiet czerwonych róż. Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział coś, co kompletnie mnie zaskoczyło.
-Kocham cię, Ann- wyznał.- Po prostu cię kocham.

----------------
*Kaen "kartka z pamiętnika"

Uch..... Co to się porobiło. Wierzycie Camilli? Jak myślicie, jakie jeszcze tajemnice ukrywają państwo Collins? Co ogólnie sądzicie o tym rozdziale?
Czekam na wasze opinię. Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu. Postaram się, żeby znów były dwa. 
Do napisania.

10 komentarzy:

  1. Zajebisty. ostra dziewczyna. tez cgce pisolet zabilabyn niekturyvh -,-. RozdIal super *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo Jezuu!
    Musiałaś akurat w tym momencie? No wiesz co :')
    A tak po za tym to świetny :')))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu tak krótko? Normalnie nie zdążyłam się wciągnąć, a tu już koniec rozdziału. Oj nie podoba mi się to, tym bardziej, że kolejny ma być w przyszłym tygodniu. Za długo każesz mi czekać...
    No ale wracając do głównego tematu. Rozdział czytało się przyjemnie i z zapartym tchem. Jak już kiedyś wspomniałam z każdym rozdziałem robi się więcej tajemnic, a ja tak bardzo czekam na ich rozwiązanie.
    Szkoda, że Ann tak przestraszyła Camille, ja akurat dziewczynie wierzę. Ten jest strach i rany na pewno są spowodowane Jamesem.
    Co do rodziców to nie mam pojęcia co mogą jeszcze skrywać i nawet mnie to ciekawi. :D
    Teraz jednak chciałabym się skupić na końcówce.
    Ukatrupię za takie zakończenie... Nie mogłaś już napisać kto to... Ehhh wiem, że myślałaś o zaciekawieniu czytelnika itd. ale ja z tej ciekawości zaraz padnę.
    Mimo niewiedzy, mam nadzieję że będzie to Paul, choć z drugiej strony może się okazać, że to jakiś psychopata -.-
    Okej czekam na kolejny rozdział, oby był szybciej.
    Pozdrawiam
    Kilulu

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następna część !!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, jednym słowem działo się.
    Rozdział mi się podoba. Żal mi jest Camili.
    Kurcze, ale jestem ciekawa, kto to mógł do Ann przyjść. Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Pozdrawiam :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  6. To się porobiło. Nie wierzę w ani jedno słowo Camilli. Nie wydaję mi się,że jest taka naiwna i głupia,aby wierzyćw to co jej ktoś mówi. Ann nie zna od wczoraj . I niby teraz zaczeła się jej bać,bo James opowiedział pare bajeczek? Żałosne. Sama zawiodła Ann , a gdy najbardziej kogoś potrzebowala nie było nikogo( nie licząc Paula,ponieważ był alebrał za to kase. )
    Co do Paula. Wszystko posowałoby do siebie,ale czy to nie jest za oczywiste? Myśle,że on też nie jest z nią szczery do końca.
    Zastanawiam się kto mógł jej wyznać miłość. Zapomniałam jego imienia też deklarował swoje uczucia( chodzi mi o tego kolesia przez,którego zawsze wpada w jakies problemy,niby miał dla niej jakieś inf mieć) . Z drugiej strony Ann nie zaskoczyłyby jego słowa. Pasuje mi Paul . Byłby to największy szok . Zwłaszcza po tym jak zna niby cała prawdę.
    Szczerze? Pokompliwowało się jej życie. Najgorsze jest w tym,że rodzice mają ją gdzieś. Jedyny ratunek widzę w Juliet. Max wiedział kogo wysłac i powierzyc siostrę. Swoją drogą będzie wielki szok jak raptem okaże się,że on jednak żyje. Aby tylko go nie udusiła i dala to wszystko wytłumaczyć. :-)
    Cudna część
    Czekam nn
    Życzę dużo pomysłów.
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzoo podoba mi się ten rozdział liczę na to że znajdziesz w tym tygodniu cczas na dodanie 28 no i zastanawiam się ile będzie rozdziałów do końca^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooo MEGAA ♡♡♡♡♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jak zawsze świetny <3
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  10. Strzelam, że Paul wreszcie wrócił.
    Rozdział idealny.
    Jak zwykle.
    Moje komentarze są monotonne, jednak liczę że nie męczy cię czytanie ich ;D

    OdpowiedzUsuń

Szablony