Po szkole pojechałam do Brownów. Ich adres miałam zapisany na kartce, która jak się okazało, wcale nie była mi potrzebna. Całkiem dobrze znałam okolicę, w której mieszkali.Wysiadłam z samochodu i zorientowałam się, że jakimś cudem Paul przyjechał wcześniej ode mnie.
-Cholera- mruknęłam sama do siebie i zadzwoniłam na domofon. Furtka się otworzyła, a ja weszłam do pięknego ogrodu. Wszędzie rosły kwiaty, najczęściej były to różnego koloru róże, które uwielbiałam. zaczęłam wchodzić po schodkach, ale zanim zdążyłam podejść do drzwi, otworzyła je kobieta. Uśmiechnęła się przyjaźnie, ale jednocześnie pytająco.
-Dzień dobry- przywitałam się. - Nazywam się Anna Collins i mam być nową ochroną pańskiej córki.
-Ah..., No tak. Kompletnie zapomniałam, wchodź- otworzyła szerzej drzwi.
Weszłam do środka i poczułam ciepło. Wszystko było urządzone w sposób, iż od razu czułeś się jakbyś był u siebie. Kobieta zaprowadziła mnie do salonu. Na jednej z dwóch kanap siedziało dwóch mężczyzn, jak się okazało jednym z nich był Paul.
-Jack ktoś do ciebie- oznajmiła kobieta.
Mężczyzna spojrzał na mnie. Miał przyjazny, a przy tym pewny siebie i stanowczy wyraz twarzy, na której widoczne były zmarszczki.
Starałam się nie zwracać uwagi na Paula. On również nie był zachwycony tym, że teraz więcej czasu będziemy musieli spędzać razem.
Jack wstał.
-Zapraszam do gabinetu. Tam wszystko omówimy.
Poszłam za mężczyzną. Weszliśmy do pomieszczenia, które wyglądało jak typowy gabinet. Nic szczególnego. Identyczny miał mój tata w domu. Wskazał mi bym usiadła, a sam zajął miejsce po drugiej stronie biurka. Dopiero teraz zorientowałam się, że Paul przyszedł tu za nami. Nieświadomie westchnęłam.
-Tak naprawdę prawie wszystko już omówiłem z twoim szefem- stwierdził facet.- Jednak on upierał się, że muszę się z tobą spotkać.
Kiwnęłam głową.
-Lubię jeśli wszystko jest jasne, a tylko sama mogę tego dopilnować- wyjaśniłam.
-Więc co nie jest dla ciebie jasne?
-Chciałabym poinformować pana o kilku moich zastrzeżeniach i regułach.
-Więc słucham.
-Moim zadaniem jest przywożenie i odwożenie Emily do lub z szkoły, prawda?- upewniłam się.
Mężczyzna kiwnął głową.
-A więc jeśli dziewczyna będzie już w domu, nie jest pod moją opieką. Jeśli wtedy jej się coś stanie, oczywiście postaram się pomóc, ale to nie będzie mój interes. Jak przypuszczam, będzie chciał pan, abym towarzyszyła jej, gdy gdzieś będzie jechać. Oczywiście, przyjmuje to. Jednak wymagam jednego dnia wolnego w tygodniu. Najlepiej z doświadczenia wiem, że będzie to sobota lub niedziela.
Jack słuchał w ciszy tego co mówię.
-Dziewczyna musi wiedzieć, że nie jestem od tego by się z nią zaprzyjaźnić. Więc od początku nawet niech tego nie próbuje. Używam broni. W każdej chwili mogę mieć przymus by jej użyć, to też powinna wiedzieć. Nie toleruję sytuacji, w której Emily spróbowałaby uciec. A przede wszystkim, tak schodząc z tematu pana córki, on ma się trzymać ode mnie z daleka- wskazałam na Paula, który spojrzał na mnie zdziwiony.
Mężczyzna zgodził się na te i jeszcze inne moje warunki, a potem sam przedstawił swoje wyobrażenie mojej pracy. Na koniec poznałam dziewczynę za którą od dzisiejszego dnia miałam obowiązek oddać życie, a później wróciłam do domu.
Zjadłam kolację z rodzicami, poszłam odrobić lekcje, wzięłam prysznic, a potem zasnęłam.
Budzik wyrwał mnie ze snu. Rozejrzałam się po pokoju. Odkąd zrobiliśmy remont bardzo mi się podobał. Był prosty i praktyczny. Bez żadnych dodatkowych, niepotrzebnych rzeczy. Ściany koloru limonki i czarne meble idealnie ze sobą współgrały.
Wyciągnęłam dres i byle jaką bluzkę, a potem wybrałam się na poranne bieganie. Po powrocie wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i pojechałam po Emily Brown.
Siedziałam w samochodzie pod jej domem rozglądając się by upewnić się, że wszystko jest okay. Po pięciu minutach średniego wzrostu brunetka wyszła z domu i wsiadła do auta.
Zapaliłam silnik i odjechałam. Jedynym dźwiękiem była muzyka puszczona z radia.
-Nie lubisz mojego brata- spojrzałam w lusterko by sprawdzić czy było to pytanie, czy jednak stwierdzenie.
-Można tak to ująć- mój ton dał jej do zrozumienia, że zakończyłam temat.
Po raz kolejny tego ranka spojrzałam w boczne lusterko i ponownie zobaczyłam samochód, który za nami jechał. Było to czarne BMW.
Po niedługim czasie zaparkowałam pod szkołą Emily. Wysiadłam z samochodu i niewidocznie się rozglądając otworzyłam jej drzwi. Samochód, jadący za nami pojechał dalej.
-Będę po ciebie gdy skończysz lekcje.
Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła w kierunku szkoły. Ja pojechałam do swojej.
****
Taki mały dodatek, który nie miał ukazać się w tym tygodniu. Przepraszam za błędy jeśli się pojawiły. Wiem, że na razie nic szczególnego się nie dzieje, ale za niedługo akcja powinna się rozkręcić. Następny rozdział w przyszłym tygodniu. Do napisania :)
super zapraszam do siebie http://my-love-opowiadanie-o-harrym.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie sie zapowiada. Zostaje tu i czekam na więcej. Podoba mi się. Nawet nje wiesz jak bardzo. /Eli..
OdpowiedzUsuńPodoba mi się opowiadanie. Będę czekać na dalsze rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńRose
Bardzo ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa przed czy tak naprawde Ann musi chronic tą dziewczyne.
Czekam na jakąś niebezpieczną akcje.
Pozdrawiam
Kilulu
Muszę przyznać, że ciekawie się zapowiada. Podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać next'a.
Pozdrawiam
S.
Jejku jej nie wytrzymam przez tydzień ;( ale muszę dać radę czekam na 2 ^^ Jest świetnie ;3 Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń