czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział 19 (cz.2)

Czasem każdy dzień przynosi lęk
Dzięki tobie wszystko traci sens*
Zapraszam na Wattpad
Ankieta z boku
Ten rozdział jak i poprzedni pisany przy utworze "Lithium" zespołu Evanscence
Komentujcie, bo zbliżamy się do końca.

Siedziała na krześle, a jej nogi ułożone były na stoliku, stojącym naprzeciwko niej. Całkowicie skupiona na wykonywanej czynności, wydawała się, że nie słucha, nie jest czujna. Było wręcz przeciwnie, była jeszcze bardziej skupiona niż zwykle. Czyściła i tak już czysty do perfekcji nóż, uważając przy tym, żeby się nie skaleczyć. Było on ostro zakończony, a po obu bokach miał ząbki, powodujące większy ból u ofiary i siejące więcej zniszczeń w jej organizmie.
Jej ulubiony pistolet był bezpiecznie schowany w pochwie tuż przy jej biodrze, tak że w każdej chwili miała swobodny dostęp do niego.
Po chwili usłyszała kroki, których dźwięk roznosił się echem po całym pomieszczeniu. Podniosła do góry prawą brew, ale była to jej jedyna reakcja na to zdarzenie.
Zgrzyt przesuwanego krzesła zirytował ją do tego stopnia, iż podniosła wzrok, a po chwili wyrzuciła broń przed siebie, by po chwili ostrze wbiło się w trzecie krzesło, stojące kilka metrów przed nią. Mebel pod siłą pocisku odsunął się kawałek i zachwiał, po czym spadł na podłogę z cichym dźwiękiem.
-Nie musisz rozwalać krzesła.- Doszedł do niej spokojny głos jej brata. Nawet na niego nie zerknęła, tylko wpatrywała się w przestrzeń przed sobą z tym wzrokiem. Zaczęła stukać palcami o stolik w nic nieznaczącym rytmie.
-Spierdalaj.- Nie warknęła, nie syknęła. Nawet nie podniosła głosu, ani go nie przyciszyła, jednak moc z jaką to powiedziała, prawie zrzuciła chłopaka z krzesła. Jeszcze wcześniej siedział luźno na krześle oparty dłońmi o jego oparcie, a teraz był wyprostowany, a jego usta utworzyły się w literę „o”. Kiedy zorientował się, zamknął usta i zmarszczył brwi. Anna nigdy nie zwracała się do niego takim tonem, możliwe, że do wszystkich, ale nie do niego. Nigdy nie do niego.
-Mała, powiedz mi co się stało?- szepnął przysuwając się do niej bliżej. Może mu się zdawało, może nie, ale gdy wypowiedział słowo „mała”, przez chwilę na twarzy dziewczyny zagościło jakieś uczucie. Jednak trwało ono tam za krótko, by mógł stwierdzić jakie to było, a przede wszystkim, czy w ogóle się pojawiło.
-Nie będę z tobą rozmawiać.- Wstała gwałtownie z krzesła, powodując, że przewróciło się ono do tyłu i ruszyła w kierunku wyjścia. Po chwili poczuła silną dłoń ściskającą jej przedramię. Zatrzymała się na chwilę i Max poczuł częściową ulgę i nadzieję, że dziewczyna jednak z nim porozmawia, jednak to co zrobiła, zaskoczyło go bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Bo oto jego własna siostra wymierzała w jego stronę z pistoletu.
-Puść. Mnie.
Blondyn posłusznie opuścił swoją dłoń, bardziej z szoku jaki przeżył w tamtym momencie niż strachu. Wpatrywał się w czekoladowe tęczówki swojej siostry, jakby próbując odszukać w nich odpowiedzi na dręczące go pytania. Jakby w nich miał znaleźć powód zachowania dziewczyny.
-Chcemy ci pomóc- westchnął ciężko robiąc krok w tył.
Prychnęła z pogardą.
-Ja chcę ci pomóc- poprawił się szybko, jakby w tym właśnie był problem.
-Ty?- Jedno słowo, a było w nim tyle ironii, której Max nie słyszał w głosie siostry przez całe życie.- Za późno.
Nie oczekując odpowiedzi opuściła pomieszczenie, trzaskając przy tym drzwiami, które kilka razy odbiły się od framugi nim się zamknęły za brunetką.
Stał zszokowany i chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział co zrobić. Usiadł na swoim poprzednim miejscu i schował twarz w dłoniach. Nerwowo kołysał się w przód i w tył, zastanawiając się przy tym co mógłby zrobić. Tyle, że miał kompletną pustkę w głowie. Wiedział, że było za późno. Wiedział i to najbardziej go niszczyło. W jego życiu było już za późno na wszystko. Czuł, że całe życie zaczyna mu się walić, a raczej już się zwaliło. Nic nie było tak, jak miało być. I wtedy zrozumiał dokładnie to, co czuła jego młodsza siostrzyczka. Tą bezradność, poczucie, że nic nie możesz zrobić mimo szczerych chęci.
-Kurwa mać- warknął pod nosem i już nie wytrzymując także opuścił pomieszczenie, on jednak powrócił do głównej hali, gdzie znajdowały się samochody i ich wszystkie rzeczy. Jared pochylony nad laptopem podniósł prawą brew, wyraźnie zaciekawiony zachowaniem przyjaciela. Juliet wpatrując się w ekran, który pokazywał obraz monitoringu z głównych ulic w LA, nie zwróciła w ogóle uwagi na swojego byłego. Tom grzebał coś w nowym samochodzie, nie dawno skradzionym, a jak on to nazywał, pożyczonym, przez jego osobę i najwyraźniej zamieniał części na lepsze. On nawet nie zauważył przybycia blondyna. Co innego, gdy wchodziła jego młodsza siostra. Wtedy czarnoskóry wyczuwał ją w tej samej chwili, w której przekroczyła próg fabryki. Jakiś szósty zmysł, czy coś chyba. A może to ona miała jakąś aurę? Cholera wie.
Jamesa i Isabell nie było, jednak nikt zbyt bardzo nie przejął się ich nieobecnością. Możliwe, że białowłosa trenowała w obecności Hall'a, ale mogli robić też zupełnie coś innego, bardziej intymnego.
-Macie coś?- Max spojrzał przez ramię najpierw Jaredowi, a potem rudej.
-A ty?
Tym pytaniem Jared wybił blondyna z tropu, a na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie. Ju wywróciła oczami, obracając się na krześle i w tej chwili jej twarz była na wysokości brzucha blondyna. Mimowolnie wstrzymała na chwilę oddech, by jak najszybciej się oddalić.
-Kobiety- mruknął brunet i napił się energetyka. - Za cholerę ich nie rozumiem.
Pokręcił głową i dalej wyszukiwał potrzebnych mu informacji. Jednak było to jak szukanie igły w stogu siana. Mimo, że facet teoretycznie był na wyciągnięciu ręki, to wiadome było, że miał ludzi od czarnej roboty. Oni nie mieli nic na niego, ale to nie było ważne. Nie zamierzali posłać go za kraty, a na cmentarz. Jednak Jared dobrze wiedział, że jeśli zabiją faceta, o ile im się to uda, za wcześnie, to nigdy nie dowiedzą się, gdzie przebywają jego zakładnicy.
-Mam coś!- Jak na komendę cała trójka obróciła się w stronę wejścia, by spojrzeć na wchodzącego do środka blondyna, a tuż za nim Isabell.
Odkąd dziewczyna stanęła przed Ann, wydawała się jakaś cichsza, spokojniejsza, a dodatkowo mniej śmiała. Przez jej ciało przechodziły ciarki, na samą myśl o tym, że będzie musiała zmierzyć się z brunetką na torze. Najprawdopodobniej wolałaby umrzeć.
-Czego się cieszysz, Hall?- warknął Collins lekko zirytowanym zachowaniem młodszego z „bliźniaków”.
-Wiem- zaczął tajemniczym tonem.- Kiedy będą je przewozić. A będą.
Max i Jared wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a potem ich wzrok utkwił w Tomie. Ten stał oparty o samochód z zadowolonym uśmiechem na ustach.
-Fury gotowe.- Wzruszył ramionami, jakby nagle stracił część pewności siebie przez te wszystkie spojrzenia na jego osobę.
-Kiedy?- Max powrócił wzrokiem do Jamesa.
-Jutro z samego rana- odparł, a potem skinął w stronę szarookiej.- Ona jedzie z nami.
Oburzony Max podniósł się z miejsca z zaciśniętymi dłońmi w pięści i zrobił kilka kroków w stronę blondyna.
-Twoja lalka w to nie wchodzi.
-Niech pokaże jak jeździ.- Znów znikąd pojawiła się postać Anny, tym samym przestraszając białowłosą.
Przez głowę Isabell przeszła myśl, czy Ann naprawdę jest człowiekiem. Nie umiała pojąć jak ktoś taki potrafi tak cicho się poruszać i zachowywać w taki sposób, jak brunetka.
-Będzie wyścig?- Oczy Toma zaświeciły się złowrogo, jednak praktycznie nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-Masz pół godziny- rzuciła w stronę szarookiej.- Spóźnisz się minutę, a osobiście cię stąd wypierdolę przy okazji po strzelając ci pewne części ciała.
I tak samo cicho jak się pojawiła, tak samo zniknęła. Wszyscy zgromadzeni zamrugali kilkakrotnie powiekami, jakby chcieli się upewnić, że ta sytuacja miała miejsce i nie była tylko halucynacją.
-Mówiłeś coś kiedyś, że to nie twoja siostra przynosi kłopoty, a tamten śmieć?- Jared zwrócił się do Maxa zaczepnie.
-Zamknij ryj- mruknął blondyn i przeczesał palcami włosy. Było coraz gorzej. A on dobrze to wiedział.

Paul od kilku godzin chodził po swoim pokoju, a w dłoni zgniatał list pozostawiony przez jego dziewczynę. A może raczej byłą. Nie mógł w to wszystko uwierzyć. Po prostu nie potrafił uwierzyć, że nie zauważył zmiany w zachowaniu brunetki. Może coś dostrzegł, ale był pewien, że to przez ten telefon. I była to prawda.

To chyba pożegnanie. To na pewno pożegnanie. Wybacz, ale nie umiem ich pisać.

Z jego gardła wydobyło się warknięcie, kiedy przeczytał trzecie zdanie. Wybacz. Był wściekły. Nie umiał zrozumieć toku myślenia dziewczyny. Żegna się z nim i prosi o wybaczenie. Ale nie takie zwykłe. Ona prosi, by wybaczył jej błędy w pisaniu tego listu.

Nie jestem pewna czy kiedykolwiek wrócę, ale przyrzekam Ci, że uratuję Emily. Uratuję ją, choćbym sama miała zginąć. Wiem, że brzmi to melodramatycznie, ale nie umiem opisać to w innych słowach.
On chce mnie. Od początku chodziło mu o mnie. Nie mogę pozwolić, by kolejne osoby, które kocham, odeszły przeze mnie. On zabije wszystkich. Mogę znieść śmierć wszystkich, ale wiem, że jeśli go nie znajdę, on dopadnie Ciebie. A Twojej straty bym nie przeżyła. Jesteś dla mnie zbyt ważny i dlatego Cię przepraszam, bo wiem, że tymi słowami sprawiam Ci większy ból.
Przepraszam.
Przepraszam, że pozwoliłam byś coś do mnie poczuł.
Przepraszam, że sama cię pokochałam.
Przepraszam, że dałam Ci złudną nadzieję, wspólnie spędzonej przyszłości.
Przepraszam, że pozwoliłam, by miłość nas zmieniła, by dała nadzieję.
Przepraszam, że Twoja rodzina jest przez to w niebezpieczeństwie.
Przepraszam, że to piszę.
Przepraszam, bo myślałam, że to Ty wszedłeś w moje życie bez pozwolenia, a był odwrotnie.
W końcu przepraszam za to, że jestem. Beze mnie byłoby Ci łatwiej. Teraz tak będzie. Nie zasługuję na Ciebie.
Nigdy nie mogłeś być mój, ale ja Twoja tak.
Kocham Cię, Paul
Na zawsze, Twoja Ann

PS. Nie pozwoliłeś mi odejść. Nie tym razem. To moje „ja” odeszło i jestem pewna, że nie poznałbyś teraz osoby, którą jestem. Bo teraz jestem...

Lilith
------------------
*Gosia Andrzejewicz "Pozwól żyć"
Do napisania

6 komentarzy:

  1. O MAJ GASZ!!!
    TO JEST BOSKIE, CUDOWNE, WSPANIAŁE I NW JAKIE JESZCZE.
    ANN ZNOWU PRZESZŁA NA MROCZNĄ STRONĘ I NAWET JEJ ONA PASUJE.
    TERAZ JEST LILITH!!! NIE MOGĘ UWIERZYĆ...
    PISZ DALEJ TO OPOWIADANIE, CHOĆ SZYBKO ZBLIŻA SIĘ KU KOŃCOWI. ANN PRZESTAŁA COKOLWIEK CZUĆ NAWET DO MAXA.
    MASAKRA! ALE POZYTYWNA!
    CZEKAM NA NASTĘPNE ROZDZIAŁY!!!!! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny. Mam nadzieję, że jednak Ann wygra z tą mroczną stroną. Żal mi Paul'a, ale również Ann bo musiała dokonać trudnego wyboru.
    Z niecierpliwością czekam na następna część.
    Pozdrawiam :)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. OMFG! Po prostu fantastyczny, cudowny, genialny, wspaniały mroczny rozdział. Kocham, kocham, kocham i czekam na kolejne rozdziały. Najlepiej jakbyś już jutro dodała następną część...wiem wiem...to raczej nie możliwe ale liczne na to że dodasz w miarę szybko. Pozdrawiam. Jo

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :-> Miałam skomentować wcześniej, ale na wakacjach miałam słaby zasięg :/
    W każdym bądź razie uwielbiam ten rozdział od początku do końca.
    Lilith. Jaka ona jest świetna! Serio, uwielbiam postacie, które są takie jak ta. Pozatym nigdy nie spodziewałabym się, że mroczniejsza strona Ann będzie w stanie grozić Maxowi.
    Ciekawi mnie osoba Isabell i jej udział w dalszych notkach.
    Ogółem czytając to siedziałam z słuchawkami na uszach chociaż Lithium znam na pamięć :D Od dawna jestem fanką Evanescence i masz dzięki temu kolejny plus.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam
    Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;)) wczoraj wieczorem dorwałam się do Twojego opowiadania jest po prostu świetne. Pierwszy raz tak mnie coś wciągnęło że do 2 w nocy leżałam mi czytałam.
    Ta zmiana Anny strasznie mi się podoba.
    Jedyny minus moim zdaniem to to co się stało z Ronanem, lubiłam momenty w których się pojawiał.
    Niecierpliwie czekam na następny rozdział ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Momentami zastanawiałam się, czy dobrze czytam. Fragment o "dzierżawieniu" gazety przebił wszystko. Wybacz, ale nie ZDZIERŻYŁAM dalej. Może za mało czytasz? Konstrukcje są co najmniej sztuczne, a Ty chyba nie do końca rozumiesz znaczenie niektórych słów. Cóż, z czasem, jeśli na poważnie zajmujesz się pisaniem, będzie lepiej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Szablony