Czasem
każdy dzień przynosi lęk
Dzięki tobie wszystko traci
sens*
Zapraszam
na Wattpad
Ankieta
z boku
Ten
rozdział jak i poprzedni pisany przy utworze "Lithium" zespołu
Evanscence
Komentujcie,
bo zbliżamy się do końca.
Siedziała
na krześle, a jej nogi ułożone były na stoliku, stojącym
naprzeciwko niej. Całkowicie skupiona na wykonywanej czynności,
wydawała się, że nie słucha, nie jest czujna. Było wręcz
przeciwnie, była jeszcze bardziej skupiona niż zwykle. Czyściła i
tak już czysty do perfekcji nóż, uważając przy tym, żeby się
nie skaleczyć. Było on ostro zakończony, a po obu bokach miał
ząbki, powodujące większy ból u ofiary i siejące więcej
zniszczeń w jej organizmie.
Jej
ulubiony pistolet był bezpiecznie schowany w pochwie tuż przy jej
biodrze, tak że w każdej chwili miała swobodny dostęp do niego.
Po
chwili usłyszała kroki, których dźwięk roznosił się echem po
całym pomieszczeniu. Podniosła do góry prawą brew, ale była to
jej jedyna reakcja na to zdarzenie.
Zgrzyt
przesuwanego krzesła zirytował ją do tego stopnia, iż podniosła
wzrok, a po chwili wyrzuciła broń przed siebie, by po chwili ostrze
wbiło się w trzecie krzesło, stojące kilka metrów przed nią.
Mebel pod siłą pocisku odsunął się kawałek i zachwiał, po czym
spadł na podłogę z cichym dźwiękiem.
-Nie
musisz rozwalać krzesła.- Doszedł do niej spokojny głos jej
brata. Nawet na niego nie zerknęła, tylko wpatrywała się w
przestrzeń przed sobą z tym wzrokiem. Zaczęła stukać palcami o
stolik w nic nieznaczącym rytmie.
-Spierdalaj.-
Nie warknęła, nie syknęła. Nawet nie podniosła głosu, ani go
nie przyciszyła, jednak moc z jaką to powiedziała, prawie zrzuciła
chłopaka z krzesła. Jeszcze wcześniej siedział luźno na krześle
oparty dłońmi o jego oparcie, a teraz był wyprostowany, a jego
usta utworzyły się w literę „o”. Kiedy zorientował się,
zamknął usta i zmarszczył brwi. Anna nigdy nie zwracała się do
niego takim tonem, możliwe, że do wszystkich, ale nie do niego.
Nigdy nie do niego.
-Mała,
powiedz mi co się stało?- szepnął przysuwając się do niej
bliżej. Może mu się zdawało, może nie, ale gdy wypowiedział
słowo „mała”, przez chwilę na twarzy dziewczyny zagościło
jakieś uczucie. Jednak trwało ono tam za krótko, by mógł
stwierdzić jakie to było, a przede wszystkim, czy w ogóle się
pojawiło.
-Nie
będę z tobą rozmawiać.- Wstała gwałtownie z krzesła,
powodując, że przewróciło się ono do tyłu i ruszyła w kierunku
wyjścia. Po chwili poczuła silną dłoń ściskającą jej
przedramię. Zatrzymała się na chwilę i Max poczuł częściową
ulgę i nadzieję, że dziewczyna jednak z nim porozmawia, jednak to
co zrobiła, zaskoczyło go bardziej niż cokolwiek innego na
świecie. Bo oto jego własna siostra wymierzała w jego stronę z
pistoletu.
-Puść.
Mnie.
Blondyn
posłusznie opuścił swoją dłoń, bardziej z szoku jaki przeżył
w tamtym momencie niż strachu. Wpatrywał się w czekoladowe
tęczówki swojej siostry, jakby próbując odszukać w nich
odpowiedzi na dręczące go pytania. Jakby w nich miał znaleźć
powód zachowania dziewczyny.
-Chcemy
ci pomóc- westchnął ciężko robiąc krok w tył.
Prychnęła
z pogardą.
-Ja
chcę ci pomóc- poprawił się szybko, jakby w tym właśnie był
problem.
-Ty?-
Jedno słowo, a było w nim tyle ironii, której Max nie słyszał w
głosie siostry przez całe życie.- Za późno.
Nie
oczekując odpowiedzi opuściła pomieszczenie, trzaskając przy tym
drzwiami, które kilka razy odbiły się od framugi nim się zamknęły
za brunetką.
Stał
zszokowany i chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział co zrobić.
Usiadł na swoim poprzednim miejscu i schował twarz w dłoniach.
Nerwowo kołysał się w przód i w tył, zastanawiając się przy
tym co mógłby zrobić. Tyle, że miał kompletną pustkę w głowie.
Wiedział, że było za późno. Wiedział i to najbardziej go
niszczyło. W jego życiu było już za późno na wszystko. Czuł,
że całe życie zaczyna mu się walić, a raczej już się zwaliło.
Nic nie było tak, jak miało być. I wtedy zrozumiał dokładnie to,
co czuła jego młodsza siostrzyczka. Tą bezradność, poczucie, że
nic nie możesz zrobić mimo szczerych chęci.
-Kurwa
mać- warknął pod nosem i już nie wytrzymując także opuścił
pomieszczenie, on jednak powrócił do głównej hali, gdzie
znajdowały się samochody i ich wszystkie rzeczy. Jared pochylony
nad laptopem podniósł prawą brew, wyraźnie zaciekawiony
zachowaniem przyjaciela. Juliet wpatrując się w ekran, który
pokazywał obraz monitoringu z głównych ulic w LA, nie zwróciła w
ogóle uwagi na swojego byłego. Tom grzebał coś w nowym
samochodzie, nie dawno skradzionym, a jak on to nazywał, pożyczonym,
przez jego osobę i najwyraźniej zamieniał części na lepsze. On
nawet nie zauważył przybycia blondyna. Co innego, gdy wchodziła
jego młodsza siostra. Wtedy czarnoskóry wyczuwał ją w tej samej
chwili, w której przekroczyła próg fabryki. Jakiś szósty zmysł,
czy coś chyba. A może to ona miała jakąś aurę? Cholera wie.
Jamesa
i Isabell nie było, jednak nikt zbyt bardzo nie przejął się ich
nieobecnością. Możliwe, że białowłosa trenowała w obecności
Hall'a, ale mogli robić też zupełnie coś innego, bardziej
intymnego.
-Macie
coś?- Max spojrzał przez ramię najpierw Jaredowi, a potem rudej.
-A
ty?
Tym
pytaniem Jared wybił blondyna z tropu, a na jego twarzy pojawiło
się niezrozumienie. Ju wywróciła oczami, obracając się na
krześle i w tej chwili jej twarz była na wysokości brzucha
blondyna. Mimowolnie wstrzymała na chwilę oddech, by jak
najszybciej się oddalić.
-Kobiety-
mruknął brunet i napił się energetyka. - Za cholerę ich nie
rozumiem.
Pokręcił
głową i dalej wyszukiwał potrzebnych mu informacji. Jednak było
to jak szukanie igły w stogu siana. Mimo, że facet teoretycznie był
na wyciągnięciu ręki, to wiadome było, że miał ludzi od czarnej
roboty. Oni nie mieli nic na niego, ale to nie było ważne. Nie
zamierzali posłać go za kraty, a na cmentarz. Jednak Jared dobrze
wiedział, że jeśli zabiją faceta, o ile im się to uda, za
wcześnie, to nigdy nie dowiedzą się, gdzie przebywają jego
zakładnicy.
-Mam
coś!- Jak na komendę cała trójka obróciła się w stronę
wejścia, by spojrzeć na wchodzącego do środka blondyna, a tuż za
nim Isabell.
Odkąd
dziewczyna stanęła przed Ann, wydawała się jakaś cichsza,
spokojniejsza, a dodatkowo mniej śmiała. Przez jej ciało
przechodziły ciarki, na samą myśl o tym, że będzie musiała
zmierzyć się z brunetką na torze. Najprawdopodobniej wolałaby
umrzeć.
-Czego
się cieszysz, Hall?- warknął Collins lekko zirytowanym zachowaniem
młodszego z „bliźniaków”.
-Wiem-
zaczął tajemniczym tonem.- Kiedy będą je przewozić. A będą.
Max
i Jared wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a potem ich wzrok
utkwił w Tomie. Ten stał oparty o samochód z zadowolonym uśmiechem
na ustach.
-Fury
gotowe.- Wzruszył ramionami, jakby nagle stracił część pewności
siebie przez te wszystkie spojrzenia na jego osobę.
-Kiedy?-
Max powrócił wzrokiem do Jamesa.
-Jutro
z samego rana- odparł, a potem skinął w stronę szarookiej.- Ona
jedzie z nami.
Oburzony
Max podniósł się z miejsca z zaciśniętymi dłońmi w pięści i
zrobił kilka kroków w stronę blondyna.
-Twoja
lalka w to nie wchodzi.
-Niech
pokaże jak jeździ.- Znów znikąd pojawiła się postać Anny, tym
samym przestraszając białowłosą.
Przez
głowę Isabell przeszła myśl, czy Ann naprawdę jest człowiekiem.
Nie umiała pojąć jak ktoś taki potrafi tak cicho się poruszać i
zachowywać w taki sposób, jak brunetka.
-Będzie
wyścig?- Oczy Toma zaświeciły się złowrogo, jednak praktycznie
nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-Masz
pół godziny- rzuciła w stronę szarookiej.- Spóźnisz się
minutę, a osobiście cię stąd wypierdolę przy okazji po
strzelając ci pewne części ciała.
I
tak samo cicho jak się pojawiła, tak samo zniknęła. Wszyscy
zgromadzeni zamrugali kilkakrotnie powiekami, jakby chcieli się
upewnić, że ta sytuacja miała miejsce i nie była tylko
halucynacją.
-Mówiłeś
coś kiedyś, że to nie twoja siostra przynosi kłopoty, a tamten
śmieć?- Jared zwrócił się do Maxa zaczepnie.
-Zamknij
ryj- mruknął blondyn i przeczesał palcami włosy. Było coraz
gorzej. A on dobrze to wiedział.
Paul
od kilku godzin chodził po swoim pokoju, a w dłoni zgniatał list
pozostawiony przez jego dziewczynę. A może raczej byłą. Nie mógł
w to wszystko uwierzyć. Po prostu nie potrafił uwierzyć, że nie
zauważył zmiany w zachowaniu brunetki. Może coś dostrzegł, ale
był pewien, że to przez ten telefon. I była to prawda.
To
chyba pożegnanie. To na pewno pożegnanie. Wybacz, ale nie umiem ich
pisać.
Z
jego gardła wydobyło się warknięcie, kiedy przeczytał trzecie
zdanie. Wybacz. Był wściekły. Nie umiał zrozumieć toku
myślenia dziewczyny. Żegna się z nim i prosi o wybaczenie. Ale nie
takie zwykłe. Ona prosi, by wybaczył jej błędy w pisaniu tego
listu.
Nie
jestem pewna czy kiedykolwiek wrócę, ale przyrzekam Ci, że uratuję
Emily. Uratuję ją, choćbym sama miała zginąć. Wiem, że brzmi
to melodramatycznie, ale nie umiem opisać to w innych słowach.
On
chce mnie. Od początku chodziło mu o mnie. Nie mogę pozwolić, by
kolejne osoby, które kocham, odeszły przeze mnie. On zabije
wszystkich. Mogę znieść śmierć wszystkich, ale wiem, że jeśli
go nie znajdę, on dopadnie Ciebie. A Twojej straty bym nie przeżyła.
Jesteś dla mnie zbyt ważny i dlatego Cię przepraszam, bo wiem, że
tymi słowami sprawiam Ci większy ból.
Przepraszam.
Przepraszam,
że pozwoliłam byś coś do mnie poczuł.
Przepraszam,
że sama cię pokochałam.
Przepraszam,
że dałam Ci złudną nadzieję, wspólnie spędzonej przyszłości.
Przepraszam,
że pozwoliłam, by miłość nas zmieniła, by dała nadzieję.
Przepraszam,
że Twoja rodzina jest przez to w niebezpieczeństwie.
Przepraszam,
że to piszę.
Przepraszam,
bo myślałam, że to Ty wszedłeś w moje życie bez pozwolenia, a
był odwrotnie.
W
końcu przepraszam za to, że jestem. Beze mnie byłoby Ci łatwiej.
Teraz tak będzie. Nie zasługuję na Ciebie.
Nigdy
nie mogłeś być mój, ale ja Twoja tak.
Kocham
Cię, Paul
Na
zawsze, Twoja Ann
PS.
Nie pozwoliłeś mi odejść. Nie tym razem. To moje „ja” odeszło
i jestem pewna, że nie poznałbyś teraz osoby, którą jestem. Bo
teraz jestem...
Lilith
------------------
*Gosia Andrzejewicz "Pozwól żyć"
Do napisania
O MAJ GASZ!!!
OdpowiedzUsuńTO JEST BOSKIE, CUDOWNE, WSPANIAŁE I NW JAKIE JESZCZE.
ANN ZNOWU PRZESZŁA NA MROCZNĄ STRONĘ I NAWET JEJ ONA PASUJE.
TERAZ JEST LILITH!!! NIE MOGĘ UWIERZYĆ...
PISZ DALEJ TO OPOWIADANIE, CHOĆ SZYBKO ZBLIŻA SIĘ KU KOŃCOWI. ANN PRZESTAŁA COKOLWIEK CZUĆ NAWET DO MAXA.
MASAKRA! ALE POZYTYWNA!
CZEKAM NA NASTĘPNE ROZDZIAŁY!!!!! <3 <3 <3
Rozdział genialny. Mam nadzieję, że jednak Ann wygra z tą mroczną stroną. Żal mi Paul'a, ale również Ann bo musiała dokonać trudnego wyboru.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następna część.
Pozdrawiam :)
S.
OMFG! Po prostu fantastyczny, cudowny, genialny, wspaniały mroczny rozdział. Kocham, kocham, kocham i czekam na kolejne rozdziały. Najlepiej jakbyś już jutro dodała następną część...wiem wiem...to raczej nie możliwe ale liczne na to że dodasz w miarę szybko. Pozdrawiam. Jo
OdpowiedzUsuńWitaj :-> Miałam skomentować wcześniej, ale na wakacjach miałam słaby zasięg :/
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie uwielbiam ten rozdział od początku do końca.
Lilith. Jaka ona jest świetna! Serio, uwielbiam postacie, które są takie jak ta. Pozatym nigdy nie spodziewałabym się, że mroczniejsza strona Ann będzie w stanie grozić Maxowi.
Ciekawi mnie osoba Isabell i jej udział w dalszych notkach.
Ogółem czytając to siedziałam z słuchawkami na uszach chociaż Lithium znam na pamięć :D Od dawna jestem fanką Evanescence i masz dzięki temu kolejny plus.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam
Luar Princesa ♥
Hej ;)) wczoraj wieczorem dorwałam się do Twojego opowiadania jest po prostu świetne. Pierwszy raz tak mnie coś wciągnęło że do 2 w nocy leżałam mi czytałam.
OdpowiedzUsuńTa zmiana Anny strasznie mi się podoba.
Jedyny minus moim zdaniem to to co się stało z Ronanem, lubiłam momenty w których się pojawiał.
Niecierpliwie czekam na następny rozdział ! ^^
Momentami zastanawiałam się, czy dobrze czytam. Fragment o "dzierżawieniu" gazety przebił wszystko. Wybacz, ale nie ZDZIERŻYŁAM dalej. Może za mało czytasz? Konstrukcje są co najmniej sztuczne, a Ty chyba nie do końca rozumiesz znaczenie niektórych słów. Cóż, z czasem, jeśli na poważnie zajmujesz się pisaniem, będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam