gubimy i znów szukamy
odchodzimy wciąż, powracamy
po drodze tam, gdzie zmierzamy
------------------------
Notka pod rozdziałem
-Ona
się z nią bawi- mruknął Jared wcinając popcorn i wpatrując się
w dwa samochody, które co chwilę pojawiały się w innej kamerze.
Wiedział, że to co robi Anna jest tylko zabawą, nie daje z siebie
wszystkiego, bo sama wiedziała, że jej przeciwniczka nie jest tego
warta.
Pokręcił
głową i wziął spory łyk napoju energetycznego, a później
wsadził sobie do ust dużą garść popcornu.
Juliet
spojrzała na niego z niemałym obrzydzeniem, jednak jakiekolwiek
uwagi zachowała dla własnej osoby. Wiedziała, że do niego nic nie
dotrze, nawet to, że jest obrzydliwy.
Westchnęła
ciężko i zajęła miejsce po drugiej stronie stołu, a swoje nogi
ułożyła właśnie na tym meblu. W dłoniach trzymała jakieś
czasopismo, które w ogóle jej nie interesowało. Przechodziła
przez kolejne strony, kompletnie nie wiedząc, co było na
poprzedniej. Wolała robić to, niż wpatrywać się w z otwartymi
ustami w blondyna po drugiej stronie. Nie było to w jej stylu, więc
wolała udawać, że gazeta, którą czyta, jest naprawdę. Ale
naprawdę ciekawa i interesująca.
Od
tamtej „rozmowy” nie zamienili chyba ani jednego słowa ze sobą.
Może i miną tylko jeden dzień, ale znajdowali się w tym samym
budynku i co chwilę się widzieli. Rudowłosej pasowało to, że nie
rozmawiali. Chociaż z drugiej strony... Właśnie z drugiej
strony...
Podniosła
na chwilę wzrok i spoglądnęła na blondyna, a potem szybko, jakby
nie chcąc zostać przyłapaną, powróciła do wywiadu z jakąś
aktorką, której w ogóle nie kojarzyła.
Max
był jakby zamyślony. Płynął po swoich myślach jak po oceanie i
szukał zaginionego lądu, a w tym przypadku rozwiązania wszystkich
problemów lub chociaż tych, które najbardziej mu ciążyły.
Jednak życie nie było łatwe i nie zamierzało mu dawać wszystkich
odpowiedzi jak na tacy. Kazało mu myśleć i pracować, chociaż sam
wiedział, że nawet to często nie skutkuje, a on nadal stoi w
martwym punkcie. Lecz nie poddawał się, walczył do samego końca,
by potem wiedzieć, że zrobiło się wszystko, co można było. By
potem nie musieć „gdybać”.
Szukał
rozwiązania, wiele pomysłów przychodziło mu do głowy, ale zanim
zaczął je bardziej analizować, odrzucał je od razu, bo wiedział,
że one nie wypalą.
-Powinna
spotkać się z Paulem- wypalił nagle pierw mówiąc, a potem
myśląc. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wypowiedział te
słowa na głos i od razu rozejrzał się, czy czasem nikt nie był
świadkiem jego bezsensownego gadania. Jednak naprawdę, życie jest
niesprawiedliwe. Bo o to w tym momencie dwie pary oczu wpatrywały
się w niego, jak w największego idiotę tego świata.
-Nie
może- zaprzeczył stanowczo Jared odsuwając od siebie miskę z
przekąskami.
-Ucieknie-
dodała Juliet kiwając głową. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że
ona i brunet się z sobą zgodzili i zaczęli myśleć podobnie, a
dodatkowo, to naprawdę niewiarygodne. Nawet to pokazywali.
Spojrzeli
na siebie, wiedząc o co chodzi.
Ann
mimo wszystko nie mogła spotkać się z Paulem. Każdy zdrowo
myślący człowiek wiedział o tym. Ann teraz nie była sobą i
ludzie z jej normalnego życia nie potrafili do niej dotrzeć. A
Paul. A Paul był największą częścią normalności Ann. To
właśnie przy nim dziewczyna stawała się zwykłą nastolatką i
chociaż przez chwilę mogła czuć, że ma normalne problemy tak jak
każdy. Pojawienie się bruneta nic by tu nie wskórało, ponieważ
prawdziwa Ann była teraz dokładnie ukryta w środku tej nowej. Tej
mroczniejszej wersji, nazywanej przez innych Lilith.
Można
było spodziewać się tego, że brunetka kiedy tylko zobaczy
chłopaka, ucieknie. A oni nie mogli na to pozwolić, kiedy była
tutaj, była i bezpieczna, a zarazem Max mógł przyglądać się,
czy jeszcze wszystko z nią w porządku i czy czasem jakiś durny
pomysł nie przyjdzie jej do głowy.
Blondyn
potarł czoło wyraźnie sfrustrowany istniejącą sytuacją i
faktem, że nie potrafił nic sensownego wymyślić. Podniósł się
gwałtownie z miejsca i uderzył pięścią w stół, powodując, iż
miska oraz puszka podskoczyły, a odrobina napoju rozlała się po
blacie.
-To
co mamy zrobić?- spytał bardziej siebie niż pozostałą dwójkę.
Zaczął chodzić nerwowo w tę i z powrotem, jakby to mogło
jakkolwiek mu pomóc.
Spacerował
tak od kilkunastu minut, do chwili aż usłyszał ryk silników,
których samochody zbliżały się do linii mety. Za niedługo pojawi
się tu Ann i cała reszta, a on nadal nic nie wymyślił. Było to
do niego bardzo niepodobne, bo przecież jeszcze pół roku temu
wymyślił praktycznie kilka kolejnych miesięcy swojego jak i Anny
życia. A teraz? Teraz czuł się jak wrak człowieka.
Wiedział,
że jutrzejszego poranka to się nie zakończy, ich wróg na pewno
ucieknie, a oni będą musieli go dopaść. Ale był przekonany, że
nic się nie uda, jeśli nikt nie będzie umiał porozmawiać z Ann.
Rozumiał jej zmianę i możliwe, że ją tolerował. Był pewien, że
będąc taką, dziewczynie łatwiej będzie to wszystko zrobić,
jednak ona musiał z kimś porozmawiać, a on nie miał pojęcia kim
mogłaby być ta osoba.
Jared
zmarszczył brwi i już nie spoglądał na monitor. Doskonale
wiedział, kto wygrał i jakoś ten fakt zbyt bardzo go nie zdziwił.
Od początku był świadomy, że chyba nie było jeszcze takiej
osoby, która wygrałaby z brunetką. Była w tym temacie nie do
pokonania.
Myślał
nad tym samym co Max i możliwe, że Juliet. Tyle, że on był w
pewnych momentach życia Ann, w których Max niestety nie brał
udziału, przez swoją nieobecność w Los Angeles i wszystkiego
dowiadywał się właśnie od bruneta.
Niebieskooki
jako jedyny chyba zdobył inny trop. Jego myśli powędrowały w
całkowicie innym, bardziej mrocznym kierunku. Wpadł na coś, na co
pozostała dwójka nigdy w życiu by nie wpadła. Był praktycznie
pewien, że nawet przez myśl im to nie przeszło, a przecież było
to tak bardzo oczywiste, że aż bolesne! Rozważał wszystkie za i
przeciw. Oczywiście wad tego pomysłu było o wiele, wiele więcej
niż zalet. Tak samo jak z osobą, o której myślał. Ale musieli
coś wymyślić. Musieli chwytać się każdej myśli, każdego
pomysłu, który mógł im pomóc. Ten wydawał się
najrozsądniejszy.
-Nie
może rozmawiać z Paulem- zaczął powoli, jeszcze raz zastanawiając
się nad tym, co ma do powiedzenia.- Bo znając ją, zapewne go
zostawiła i teraz jego obecność nic tu nie pomoże. W innym
przypadku może, ale...
-Jared
streszczaj się- warknęła Juliet wbijając w niego swój lodowaty
wzrok. Wyciągnęła z paczki papierosa, przy czym wydarła się na
siebie w myślach, odpaliła go i zaczęła rozkoszować się smakiem
nikotyny.
Collins
wpatrywał się w przyjaciela, jakby chciał usłyszeć o czym myśli.
Roznosiło go od środka. Nie miał pojęcia, co dokładnie to było.
Ale te „coś” nie pozwalało mu spokojnie usiedzieć na miejscu.
Musiał dowiedzieć się o co chodzi w tym i tylko tym momencie. Nie
za chwilę, potem. Teraz i tylko teraz, bo inaczej mogłoby się to
źle skończyć. Dla wszystkich.
-Na
serio tylko ja na to wpadłem?- Mimo wszystko chłopak był
zaskoczony tym faktem. Miał małą nadzieję, że ktokolwiek oprócz
niego też wpadnie na to co on. Jednak tak nie było. Kiedy minął
szok, rozwalił się na krześle ciesząc tą chwilą, jakby była
jego najlepszą w życiu. Bo oto w tej chwili czuł się jak jakiś
bóg. Nawet przez myśl mu przeszło, że na Olimpie robią dla niego
miejsce, jak dla boga za bystrość i spostrzegawczość. Zaśmiał
się sam do siebie na tę o to wizję, siebie jako greckiego boga. Po
chwili jednak spoważniał. Przejechał wzrokiem po parze i
mimowolnie znów zaczął się śmiać. Ponownie spoważniał i
odchrząknął.
-A
kto kilka lat temu zajmował się naszą małą dziewczynką?
-Nie
mówisz chyba poważnie?!- Podniesiony głos blondyna rozniósł się
echem po pomieszczenie. Wystartował do przyjaciela, jednak zanim
zdążył obić mu twarz i coś połamać, na jego ramieniu spoczęła
para delikatnych dłoni. Mężczyznę od razu ogarnął dziwny
spokój, nie, nie dziwny, dobry spokój. Tak bardzo znajomy, że aż
przestraszył się, że mógł go kiedykolwiek zapomnieć. Przeniósł
wzrok lekko na dół i zobaczył obok siebie rudowłosą dziewczynę,
która patrzyła na niego ostrzegawczym wzrokiem.
Wypuścił
głośno powietrze i podniósł dłoń, by dotknąć policzka
dwudziestoparolatki, lecz nim zdążył to zrobić, ta odsunęła się
na bezpieczną odległość i prawie niezauważalnie pokręciła
głową.
-Proszę.-
Jego słowa uformowały się w to słowo, jednak nie wydobył się z
nich żadne dźwięk. Collins całkowicie zapomniał o widowni, w
postaci Jareda i o temacie, o którym przed chwilą rozmawiali. Kilka
miesięcy temu, nic nie mogło go tak rozproszyć, jednak teraz tylko
chwila i całkowicie zapominał o tym, co zamierzał zrobić lub o
czym myślał.
Teraz
dla niego liczyła się tylko rudowłosa piękność i pragnienie, by
poświęciła mu chociaż kilka minut rozmowy. Zaklinał wszystkie
bóstwa, błagając o te kilka minut, nie, nie. Nie było w tym
gronie Jareda. Przykro mi, nie ta bajka. Sprawdźcie w innej.
Przymknął
oczy nie chcą po raz kolejny widzieć odmowy, w jej oczach. Nie
lubił pokazywać swoich uczuć, a to właśnie oczy zdradzały
najwięcej.
Spuścił
głowę i już miał dopuścić, kiedy delikatne palce złączyły
się z jego. Otworzył powieki kompletnie zszokowany, ale po chwili
ogarnął się i na jego twarzy wystąpiło opanowanie.
-Pięć
minut- powiedziała cicho i zaczęła się oddalać w tylko sobie
znanym kierunku, kompletnie ignorując to, czy mężczyzna będzie
wiedział, jak ją znaleźć.
Przejechał
dłonią po włosach pociągając za końcówki, jakby upewniając
się, że nie jest to sen.
-Max
to jedyne wyjście.- Z rozmyśleń wybudził go głos przyjaciela,
który od początku przyglądał się tej krótkiej scence. Biedak
pewnie myślał, że to właśnie do niego Max się modlił. Tak, te
życia naprawdę jest niesprawiedliwe.
-Tylko
nie obiecuję, że nic mu nie zrobię- odparł po dłuższej chwili.-
Kiedy tylko go widzę, mam ochotę go zamordować i tylko ze względu
na Ann jeszcze tego nie zrobiłem.
Niebieskooki
zaśmiał się pod nosem.
-Stary,
dobrze cię rozumiem. Ten gość też działa mi na nerwy, ale wątpię
by ktokolwiek inny mógł do niej dotrzeć.- powiedział z niemałym
żalem.- Wtedy...
-Wtedy
tylko jego słuchała- dokończył za niego, doskonale o tym
wiedząc.- Miejmy nadzieję, że chociaż raz nie sprowadzi na nią
większych kłopotów. Ile mamy czasu? Zdążymy go odszukać?
W
tym samym momencie spojrzeli na godzinę w zegarku, który znajdował
się na monitorze laptopu. Było tuż przed północą.
-O
dziesiątej mają pojawić się na wylotowej- oznajmił Jared.- Mamy
dziesięć godzin, nie wiadomo gdzie ten śmieć się ukrył.
-Musimy
go odszukać.
Spojrzeli
na siebie dodając w tej wymianie, nie wypowiedziane słowa.
Przekazali sobie wszystkie potrzebne informacje, których nie mogli
wypowiedzieć na głos.
-Niech
tylko modli się, żebym go nie zabił- mruknął blondyn pod nosem.
-Idę
po samochody, a ty pogadaj ze swoją panienką.- Chłopak po
przyjacielsku walnął Collinsa w ramię i ruszył w stronę wyjścia.
Szedł pewnym krokiem, w myślach jeszcze raz wszystko analizując.
Brązowooki
stał jeszcze chwilę w miejscu. Miał jakieś dziwne przeczucie, że
coś się stanie. I to nie dobrego. Nienawidził takich sytuacji, bo
zawsze się z tym czuł jak idiota, a dodatkowo dlatego, że te
przeczucia zawsze się sprawdzały. Nie chciał wiedzieć, co teraz
może się stać.
Odrzucił
od siebie wszystkie dręczące go myśli i ruszył w kierunku, gdzie
jakiś czas temu zniknęła rudowłosa. Szedł powoli, jakby niepewny
swoich kroków. Kiedy ją zobaczył, przystał na chwilę. Stała do
niego tyłem i wpatrywała się w gwiazdy.
Podszedł
do niej i spontanicznie objął ją od tyłu, ciesząc się tym, że
dziewczyna się nie odsunęła. Wciągnął powietrze i rozkoszował
się zapachem zielonookiej. Już tak dawno nie mógł mieć tak po
prostu ją w swoich ramionach i szczerze, tęsknił za tym uczuciem.
-Niunia...-
zaczął, jednak nie dane było mu skończyć.
Odsunęła
się od niego i obróciła w jego stronę by spojrzeć mu w oczy.
Pierwszy raz od dawna nie ukrywała przez chwilę swoich uczuć i
mężczyzna w tej chwili mógł wszystko z nich wyczytać.
-Nie
chcę by nasza historia zakończyła się tak, jak Anny i Paula-
wypowiedziała te słowa szybko i niepewnie. Nie żałowała tych
słów, ale też nie była zadowolona, że je wypowiedziała.
-Ja
też nie- szepnął cicho w odpowiedzi.
Na
jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a jej oczy już nie
zdradzały żadnych targających nią uczuć. Niektórzy
powiedzieliby, że jest bardzo zmienna, jednak ona bardzo rzadko
pozawalała komukolwiek zajrzeć w głąb siebie. A takie momenty
bywały też krótkie.
-Nie
zniszcz samochodu- zagroziła udając znudzenie. W tych słowach była
prośba, żeby uważał na siebie i blondyn ją zrozumiał.
-Nie
zniszczę- obiecał. Przyciągnął ją do siebie i zachłannie wbił
się w jej usta.
Było
to małe światełko w tunelu. Malutka nadzieja, że kiedyś wszystko
będzie dobrze, że jeśli się postarają, wszystko powróci do
normy.
Odsunęła
się do niego niby oburzona i uderzyła go w tors. Rzuciła mu
wściekłe spojrzenie.
-Kto
ci powiedział, że wybaczyłam ci, Blondynasie?- mruknęła
zadziornie z założonymi rękami.
Zaśmiał
się szczerym śmiechem i mimo oporów dziewczyny, przyciągnął ją
ponownie do siebie.
-Ja
wiem już wszystko...
-------------------------
*Mrozu "Nic do stracenia"
Szczerze? Nie mam pojęcia ile będzie jeszcze rozdziałów. Jakiś czas temu powiedziałam, że może dziesięć, czyli powinnam zakończyć gdzieś za trzy rozdziały, a to nie jest możliwe, ponieważ tego wszystkiego jest za dużo, by dać to tylko w trzech rozdziałach. Naprawdę nie mogę powiedzieć ile jeszcze będzie rozdziałów, a to też zależy od zakończenia, ponieważ mam dwie opcje i nadal nie jestem pewna, która będzie lepsza, bo obie zadecydują o tym, czy będzie w przyszłości będzie kontynuacja czy jej nie będzie. Jedno jest pewne, do końca sierpnia opowiadanie będzie nadal pisane.
Opowiadanie czyta około trzydziestu osób, to o dwadzieścia osób mniej niż jeszcze w kwietniu i to mnie trochę martwi. Bardzo proszę, jeśli Wam się coś nie podoba, to piszcie o tym, bo naprawdę trudno zadowolić czytelnika nie znając jego opinii. Więc piszcie uwagi, propozycje i Wasze pomysły. To naprawdę dla Was chwila, a dzięki temu ja potrafię pisać dalej, bo każdy komentarz daje mi niesamowitą porcję weny.
W tym momencie chciałabym podziękować Landynce. Twój wczorajszy komentarz, spowodował, że wstałam z łóżka, włączyłam kompa i zaczęłam pracę nad tym rozdziałem. Mam nadzieję, że przyszły rozdział Cię, tak jak resztę czytelników zadowoli, bo powróci pewna postać.
Chyba każdy domyśla się kto to taki :D
Pozdrawiam wszystkich czytelników, ale dzisiaj najbardziej tych, którzy byli w tym mniejszym Teamie tego bardziej złego chłopaka ;)
Naprawdę czekam na Wasze opnię.
Do napisania
Super rozdział. Czekam na kontynuacje.
OdpowiedzUsuńOczywistym było, że Ann wygra ten wyścig.
Max i Juliet mogą znowu być razem!!!
A co do tego chłopaka, który ma z nią rozmawiać, to mam 2 założenia: albo Borys, albo Jack, choć obstawiam tego drugiego....
Pozdrawiam i czekam na następne posty :)
*sorry, nie Jack tylko Jake
UsuńTy mi dziękujesz? Błagam to ja powinnam dziękować ;P Nie dość, że rodział wspaniały jak zawsze to jeszcze ktoś tu wraca <3<3<3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jaki mam zaciesz od momentu, w którym to przeczytałam ^^
Zapomniałam. Moim zdaniem możesz nawet nie kończyć pisać. Zawsze będę czekać na następny rozdział i skakać z radości jak na przykład teraz. Hop hop ;D
UsuńCzekam na następny i jestem strasznie ciekawa jak to będzie z Ronanem ^^
Team Jake hahaha <3<3<3
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży między Max'em i Juliet i oby przeczucie Max'a się nie sprawdziło.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak zareaguje Ann, gdy zobaczy Jake.
Już nie mogę się doczekać następnej części.
Trzymaj się ;)
S.
Świetny rozdział. Jestem ciekawa co dalej będzie z Ann...hmm..w sumie chcialabym żeby była kontynuacja opowiadania, ale jak teraz zakończysz to też wporządku. Trzymam kciuki! :))) mam nadzieję że następna część będzie już niebawem. Pozdrawiam~Jo
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńWczoraj wróciłam z wakacji i od razu wzięłam się za czytanie.
Szkoda mi Paula. Polubiłam go i nie chciałabym, żeby tak właśnie skończył się ich związek.
Co do rudowłosej... Nigdy za nią nie przepadałam i zawsze dziwiłam się co w niej widzi Max... No ale serce nie sługa...
To co najbardziej mnie zdziwiło to przemiana Anny. Ja rozumie, że musi być twarda i takie tam, no ale bez przesady. Ona teraz się zachowuje jak człowiek bez serca! Jak ona w ogóle mogła tak potraktować Maxa?! Jej Maxa! Kochanego brata, który zawsze ją chronił i chciał dla niej najlepiej...
Wiem, że pisanie, gdy nikt nie komentuje jest trudne, bo nie wiadomo czy pisze się dobrze i czy warto. Wiem to, bo sama piszę i ja również prowadzę bloga. Mam tylko nadzieję, że tego opowiadania nie zostawisz bez jasnego zakończenia.
Pozdrawiam Madzia
bardzo mi się podoba :')))
OdpowiedzUsuńmoze czyta malo osob, bo sa wakacje i ludzie wyjezdzaja. a opowiadanie jest ciekawe i kontynuuj je. :)
OdpowiedzUsuńKontynuuj
OdpowiedzUsuńpisanie:-) z niecierpliwoscia czekam na dalsze rozdzialy:-).Mam
nadzieje ze Paul odzyska Ann, znakomicie ich do siebie dobralas ;].
Tylko mam takie wrazenie ze za malo dialogow jest miedzy bohaterami, ale
tak to jest mega <3