wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 20 (cz.2)

podnosimy się, upadamy
gubimy i znów szukamy
odchodzimy wciąż, powracamy
po drodze tam, gdzie zmierzamy

------------------------

Notka pod rozdziałem

-Ona się z nią bawi- mruknął Jared wcinając popcorn i wpatrując się w dwa samochody, które co chwilę pojawiały się w innej kamerze. Wiedział, że to co robi Anna jest tylko zabawą, nie daje z siebie wszystkiego, bo sama wiedziała, że jej przeciwniczka nie jest tego warta.
Pokręcił głową i wziął spory łyk napoju energetycznego, a później wsadził sobie do ust dużą garść popcornu.
Juliet spojrzała na niego z niemałym obrzydzeniem, jednak jakiekolwiek uwagi zachowała dla własnej osoby. Wiedziała, że do niego nic nie dotrze, nawet to, że jest obrzydliwy.
Westchnęła ciężko i zajęła miejsce po drugiej stronie stołu, a swoje nogi ułożyła właśnie na tym meblu. W dłoniach trzymała jakieś czasopismo, które w ogóle jej nie interesowało. Przechodziła przez kolejne strony, kompletnie nie wiedząc, co było na poprzedniej. Wolała robić to, niż wpatrywać się w z otwartymi ustami w blondyna po drugiej stronie. Nie było to w jej stylu, więc wolała udawać, że gazeta, którą czyta, jest naprawdę. Ale naprawdę ciekawa i interesująca.
Od tamtej „rozmowy” nie zamienili chyba ani jednego słowa ze sobą. Może i miną tylko jeden dzień, ale znajdowali się w tym samym budynku i co chwilę się widzieli. Rudowłosej pasowało to, że nie rozmawiali. Chociaż z drugiej strony... Właśnie z drugiej strony...
Podniosła na chwilę wzrok i spoglądnęła na blondyna, a potem szybko, jakby nie chcąc zostać przyłapaną, powróciła do wywiadu z jakąś aktorką, której w ogóle nie kojarzyła.
Max był jakby zamyślony. Płynął po swoich myślach jak po oceanie i szukał zaginionego lądu, a w tym przypadku rozwiązania wszystkich problemów lub chociaż tych, które najbardziej mu ciążyły. Jednak życie nie było łatwe i nie zamierzało mu dawać wszystkich odpowiedzi jak na tacy. Kazało mu myśleć i pracować, chociaż sam wiedział, że nawet to często nie skutkuje, a on nadal stoi w martwym punkcie. Lecz nie poddawał się, walczył do samego końca, by potem wiedzieć, że zrobiło się wszystko, co można było. By potem nie musieć „gdybać”.
Szukał rozwiązania, wiele pomysłów przychodziło mu do głowy, ale zanim zaczął je bardziej analizować, odrzucał je od razu, bo wiedział, że one nie wypalą.
-Powinna spotkać się z Paulem- wypalił nagle pierw mówiąc, a potem myśląc. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że wypowiedział te słowa na głos i od razu rozejrzał się, czy czasem nikt nie był świadkiem jego bezsensownego gadania. Jednak naprawdę, życie jest niesprawiedliwe. Bo o to w tym momencie dwie pary oczu wpatrywały się w niego, jak w największego idiotę tego świata.
-Nie może- zaprzeczył stanowczo Jared odsuwając od siebie miskę z przekąskami.
-Ucieknie- dodała Juliet kiwając głową. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że ona i brunet się z sobą zgodzili i zaczęli myśleć podobnie, a dodatkowo, to naprawdę niewiarygodne. Nawet to pokazywali.
Spojrzeli na siebie, wiedząc o co chodzi.
Ann mimo wszystko nie mogła spotkać się z Paulem. Każdy zdrowo myślący człowiek wiedział o tym. Ann teraz nie była sobą i ludzie z jej normalnego życia nie potrafili do niej dotrzeć. A Paul. A Paul był największą częścią normalności Ann. To właśnie przy nim dziewczyna stawała się zwykłą nastolatką i chociaż przez chwilę mogła czuć, że ma normalne problemy tak jak każdy. Pojawienie się bruneta nic by tu nie wskórało, ponieważ prawdziwa Ann była teraz dokładnie ukryta w środku tej nowej. Tej mroczniejszej wersji, nazywanej przez innych Lilith.
Można było spodziewać się tego, że brunetka kiedy tylko zobaczy chłopaka, ucieknie. A oni nie mogli na to pozwolić, kiedy była tutaj, była i bezpieczna, a zarazem Max mógł przyglądać się, czy jeszcze wszystko z nią w porządku i czy czasem jakiś durny pomysł nie przyjdzie jej do głowy.
Blondyn potarł czoło wyraźnie sfrustrowany istniejącą sytuacją i faktem, że nie potrafił nic sensownego wymyślić. Podniósł się gwałtownie z miejsca i uderzył pięścią w stół, powodując, iż miska oraz puszka podskoczyły, a odrobina napoju rozlała się po blacie.
-To co mamy zrobić?- spytał bardziej siebie niż pozostałą dwójkę. Zaczął chodzić nerwowo w tę i z powrotem, jakby to mogło jakkolwiek mu pomóc.
Spacerował tak od kilkunastu minut, do chwili aż usłyszał ryk silników, których samochody zbliżały się do linii mety. Za niedługo pojawi się tu Ann i cała reszta, a on nadal nic nie wymyślił. Było to do niego bardzo niepodobne, bo przecież jeszcze pół roku temu wymyślił praktycznie kilka kolejnych miesięcy swojego jak i Anny życia. A teraz? Teraz czuł się jak wrak człowieka.
Wiedział, że jutrzejszego poranka to się nie zakończy, ich wróg na pewno ucieknie, a oni będą musieli go dopaść. Ale był przekonany, że nic się nie uda, jeśli nikt nie będzie umiał porozmawiać z Ann. Rozumiał jej zmianę i możliwe, że ją tolerował. Był pewien, że będąc taką, dziewczynie łatwiej będzie to wszystko zrobić, jednak ona musiał z kimś porozmawiać, a on nie miał pojęcia kim mogłaby być ta osoba.
Jared zmarszczył brwi i już nie spoglądał na monitor. Doskonale wiedział, kto wygrał i jakoś ten fakt zbyt bardzo go nie zdziwił. Od początku był świadomy, że chyba nie było jeszcze takiej osoby, która wygrałaby z brunetką. Była w tym temacie nie do pokonania.
Myślał nad tym samym co Max i możliwe, że Juliet. Tyle, że on był w pewnych momentach życia Ann, w których Max niestety nie brał udziału, przez swoją nieobecność w Los Angeles i wszystkiego dowiadywał się właśnie od bruneta.
Niebieskooki jako jedyny chyba zdobył inny trop. Jego myśli powędrowały w całkowicie innym, bardziej mrocznym kierunku. Wpadł na coś, na co pozostała dwójka nigdy w życiu by nie wpadła. Był praktycznie pewien, że nawet przez myśl im to nie przeszło, a przecież było to tak bardzo oczywiste, że aż bolesne! Rozważał wszystkie za i przeciw. Oczywiście wad tego pomysłu było o wiele, wiele więcej niż zalet. Tak samo jak z osobą, o której myślał. Ale musieli coś wymyślić. Musieli chwytać się każdej myśli, każdego pomysłu, który mógł im pomóc. Ten wydawał się najrozsądniejszy.
-Nie może rozmawiać z Paulem- zaczął powoli, jeszcze raz zastanawiając się nad tym, co ma do powiedzenia.- Bo znając ją, zapewne go zostawiła i teraz jego obecność nic tu nie pomoże. W innym przypadku może, ale...
-Jared streszczaj się- warknęła Juliet wbijając w niego swój lodowaty wzrok. Wyciągnęła z paczki papierosa, przy czym wydarła się na siebie w myślach, odpaliła go i zaczęła rozkoszować się smakiem nikotyny.
Collins wpatrywał się w przyjaciela, jakby chciał usłyszeć o czym myśli. Roznosiło go od środka. Nie miał pojęcia, co dokładnie to było. Ale te „coś” nie pozwalało mu spokojnie usiedzieć na miejscu. Musiał dowiedzieć się o co chodzi w tym i tylko tym momencie. Nie za chwilę, potem. Teraz i tylko teraz, bo inaczej mogłoby się to źle skończyć. Dla wszystkich.
-Na serio tylko ja na to wpadłem?- Mimo wszystko chłopak był zaskoczony tym faktem. Miał małą nadzieję, że ktokolwiek oprócz niego też wpadnie na to co on. Jednak tak nie było. Kiedy minął szok, rozwalił się na krześle ciesząc tą chwilą, jakby była jego najlepszą w życiu. Bo oto w tej chwili czuł się jak jakiś bóg. Nawet przez myśl mu przeszło, że na Olimpie robią dla niego miejsce, jak dla boga za bystrość i spostrzegawczość. Zaśmiał się sam do siebie na tę o to wizję, siebie jako greckiego boga. Po chwili jednak spoważniał. Przejechał wzrokiem po parze i mimowolnie znów zaczął się śmiać. Ponownie spoważniał i odchrząknął.
-A kto kilka lat temu zajmował się naszą małą dziewczynką?
-Nie mówisz chyba poważnie?!- Podniesiony głos blondyna rozniósł się echem po pomieszczenie. Wystartował do przyjaciela, jednak zanim zdążył obić mu twarz i coś połamać, na jego ramieniu spoczęła para delikatnych dłoni. Mężczyznę od razu ogarnął dziwny spokój, nie, nie dziwny, dobry spokój. Tak bardzo znajomy, że aż przestraszył się, że mógł go kiedykolwiek zapomnieć. Przeniósł wzrok lekko na dół i zobaczył obok siebie rudowłosą dziewczynę, która patrzyła na niego ostrzegawczym wzrokiem.
Wypuścił głośno powietrze i podniósł dłoń, by dotknąć policzka dwudziestoparolatki, lecz nim zdążył to zrobić, ta odsunęła się na bezpieczną odległość i prawie niezauważalnie pokręciła głową.
-Proszę.- Jego słowa uformowały się w to słowo, jednak nie wydobył się z nich żadne dźwięk. Collins całkowicie zapomniał o widowni, w postaci Jareda i o temacie, o którym przed chwilą rozmawiali. Kilka miesięcy temu, nic nie mogło go tak rozproszyć, jednak teraz tylko chwila i całkowicie zapominał o tym, co zamierzał zrobić lub o czym myślał.
Teraz dla niego liczyła się tylko rudowłosa piękność i pragnienie, by poświęciła mu chociaż kilka minut rozmowy. Zaklinał wszystkie bóstwa, błagając o te kilka minut, nie, nie. Nie było w tym gronie Jareda. Przykro mi, nie ta bajka. Sprawdźcie w innej.
Przymknął oczy nie chcą po raz kolejny widzieć odmowy, w jej oczach. Nie lubił pokazywać swoich uczuć, a to właśnie oczy zdradzały najwięcej.
Spuścił głowę i już miał dopuścić, kiedy delikatne palce złączyły się z jego. Otworzył powieki kompletnie zszokowany, ale po chwili ogarnął się i na jego twarzy wystąpiło opanowanie.
-Pięć minut- powiedziała cicho i zaczęła się oddalać w tylko sobie znanym kierunku, kompletnie ignorując to, czy mężczyzna będzie wiedział, jak ją znaleźć.
Przejechał dłonią po włosach pociągając za końcówki, jakby upewniając się, że nie jest to sen.
-Max to jedyne wyjście.- Z rozmyśleń wybudził go głos przyjaciela, który od początku przyglądał się tej krótkiej scence. Biedak pewnie myślał, że to właśnie do niego Max się modlił. Tak, te życia naprawdę jest niesprawiedliwe.
-Tylko nie obiecuję, że nic mu nie zrobię- odparł po dłuższej chwili.- Kiedy tylko go widzę, mam ochotę go zamordować i tylko ze względu na Ann jeszcze tego nie zrobiłem.
Niebieskooki zaśmiał się pod nosem.
-Stary, dobrze cię rozumiem. Ten gość też działa mi na nerwy, ale wątpię by ktokolwiek inny mógł do niej dotrzeć.- powiedział z niemałym żalem.- Wtedy...
-Wtedy tylko jego słuchała- dokończył za niego, doskonale o tym wiedząc.- Miejmy nadzieję, że chociaż raz nie sprowadzi na nią większych kłopotów. Ile mamy czasu? Zdążymy go odszukać?
W tym samym momencie spojrzeli na godzinę w zegarku, który znajdował się na monitorze laptopu. Było tuż przed północą.
-O dziesiątej mają pojawić się na wylotowej- oznajmił Jared.- Mamy dziesięć godzin, nie wiadomo gdzie ten śmieć się ukrył.
-Musimy go odszukać.
Spojrzeli na siebie dodając w tej wymianie, nie wypowiedziane słowa. Przekazali sobie wszystkie potrzebne informacje, których nie mogli wypowiedzieć na głos.
-Niech tylko modli się, żebym go nie zabił- mruknął blondyn pod nosem.
-Idę po samochody, a ty pogadaj ze swoją panienką.- Chłopak po przyjacielsku walnął Collinsa w ramię i ruszył w stronę wyjścia. Szedł pewnym krokiem, w myślach jeszcze raz wszystko analizując.
Brązowooki stał jeszcze chwilę w miejscu. Miał jakieś dziwne przeczucie, że coś się stanie. I to nie dobrego. Nienawidził takich sytuacji, bo zawsze się z tym czuł jak idiota, a dodatkowo dlatego, że te przeczucia zawsze się sprawdzały. Nie chciał wiedzieć, co teraz może się stać.
Odrzucił od siebie wszystkie dręczące go myśli i ruszył w kierunku, gdzie jakiś czas temu zniknęła rudowłosa. Szedł powoli, jakby niepewny swoich kroków. Kiedy ją zobaczył, przystał na chwilę. Stała do niego tyłem i wpatrywała się w gwiazdy.
Podszedł do niej i spontanicznie objął ją od tyłu, ciesząc się tym, że dziewczyna się nie odsunęła. Wciągnął powietrze i rozkoszował się zapachem zielonookiej. Już tak dawno nie mógł mieć tak po prostu ją w swoich ramionach i szczerze, tęsknił za tym uczuciem.
-Niunia...- zaczął, jednak nie dane było mu skończyć.
Odsunęła się od niego i obróciła w jego stronę by spojrzeć mu w oczy. Pierwszy raz od dawna nie ukrywała przez chwilę swoich uczuć i mężczyzna w tej chwili mógł wszystko z nich wyczytać.
-Nie chcę by nasza historia zakończyła się tak, jak Anny i Paula- wypowiedziała te słowa szybko i niepewnie. Nie żałowała tych słów, ale też nie była zadowolona, że je wypowiedziała.
-Ja też nie- szepnął cicho w odpowiedzi.
Na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, a jej oczy już nie zdradzały żadnych targających nią uczuć. Niektórzy powiedzieliby, że jest bardzo zmienna, jednak ona bardzo rzadko pozawalała komukolwiek zajrzeć w głąb siebie. A takie momenty bywały też krótkie.
-Nie zniszcz samochodu- zagroziła udając znudzenie. W tych słowach była prośba, żeby uważał na siebie i blondyn ją zrozumiał.
-Nie zniszczę- obiecał. Przyciągnął ją do siebie i zachłannie wbił się w jej usta.
Było to małe światełko w tunelu. Malutka nadzieja, że kiedyś wszystko będzie dobrze, że jeśli się postarają, wszystko powróci do normy.
Odsunęła się do niego niby oburzona i uderzyła go w tors. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie.
-Kto ci powiedział, że wybaczyłam ci, Blondynasie?- mruknęła zadziornie z założonymi rękami.
Zaśmiał się szczerym śmiechem i mimo oporów dziewczyny, przyciągnął ją ponownie do siebie.
-Ja wiem już wszystko...
-------------------------
*Mrozu "Nic do stracenia"
Szczerze? Nie mam pojęcia ile będzie jeszcze rozdziałów. Jakiś czas temu powiedziałam, że może dziesięć, czyli powinnam zakończyć gdzieś za trzy rozdziały, a to nie jest możliwe, ponieważ tego wszystkiego jest za dużo, by dać to tylko w trzech rozdziałach. Naprawdę nie mogę powiedzieć ile jeszcze będzie rozdziałów, a to też zależy od zakończenia, ponieważ mam dwie opcje i nadal nie jestem pewna, która będzie lepsza, bo obie zadecydują o tym, czy będzie w przyszłości będzie kontynuacja czy jej nie będzie. Jedno jest pewne, do końca sierpnia opowiadanie będzie nadal pisane.
Opowiadanie czyta około trzydziestu osób, to o dwadzieścia osób mniej niż jeszcze w kwietniu i to mnie trochę martwi. Bardzo proszę, jeśli Wam się coś nie podoba, to piszcie o tym, bo naprawdę trudno zadowolić czytelnika nie znając jego opinii. Więc piszcie uwagi, propozycje i Wasze pomysły. To naprawdę dla Was chwila, a dzięki temu ja potrafię pisać dalej, bo każdy komentarz daje mi niesamowitą porcję weny.
W tym momencie chciałabym podziękować Landynce. Twój wczorajszy komentarz, spowodował, że wstałam z łóżka, włączyłam kompa i zaczęłam pracę nad tym rozdziałem. Mam nadzieję, że przyszły rozdział Cię, tak jak resztę czytelników zadowoli, bo powróci pewna postać. 
Chyba każdy domyśla się kto to taki :D 
Pozdrawiam wszystkich czytelników, ale dzisiaj najbardziej tych, którzy byli w tym mniejszym Teamie tego bardziej złego chłopaka ;)
Naprawdę czekam na Wasze opnię.
Do napisania

10 komentarzy:

  1. Super rozdział. Czekam na kontynuacje.
    Oczywistym było, że Ann wygra ten wyścig.
    Max i Juliet mogą znowu być razem!!!
    A co do tego chłopaka, który ma z nią rozmawiać, to mam 2 założenia: albo Borys, albo Jack, choć obstawiam tego drugiego....
    Pozdrawiam i czekam na następne posty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty mi dziękujesz? Błagam to ja powinnam dziękować ;P Nie dość, że rodział wspaniały jak zawsze to jeszcze ktoś tu wraca <3<3<3
    Nawet nie wiesz jaki mam zaciesz od momentu, w którym to przeczytałam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam. Moim zdaniem możesz nawet nie kończyć pisać. Zawsze będę czekać na następny rozdział i skakać z radości jak na przykład teraz. Hop hop ;D
      Czekam na następny i jestem strasznie ciekawa jak to będzie z Ronanem ^^
      Team Jake hahaha <3<3<3

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży między Max'em i Juliet i oby przeczucie Max'a się nie sprawdziło.
    Ciekawe jak zareaguje Ann, gdy zobaczy Jake.
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Trzymaj się ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Jestem ciekawa co dalej będzie z Ann...hmm..w sumie chcialabym żeby była kontynuacja opowiadania, ale jak teraz zakończysz to też wporządku. Trzymam kciuki! :))) mam nadzieję że następna część będzie już niebawem. Pozdrawiam~Jo

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny!!
    Wczoraj wróciłam z wakacji i od razu wzięłam się za czytanie.
    Szkoda mi Paula. Polubiłam go i nie chciałabym, żeby tak właśnie skończył się ich związek.
    Co do rudowłosej... Nigdy za nią nie przepadałam i zawsze dziwiłam się co w niej widzi Max... No ale serce nie sługa...
    To co najbardziej mnie zdziwiło to przemiana Anny. Ja rozumie, że musi być twarda i takie tam, no ale bez przesady. Ona teraz się zachowuje jak człowiek bez serca! Jak ona w ogóle mogła tak potraktować Maxa?! Jej Maxa! Kochanego brata, który zawsze ją chronił i chciał dla niej najlepiej...
    Wiem, że pisanie, gdy nikt nie komentuje jest trudne, bo nie wiadomo czy pisze się dobrze i czy warto. Wiem to, bo sama piszę i ja również prowadzę bloga. Mam tylko nadzieję, że tego opowiadania nie zostawisz bez jasnego zakończenia.
    Pozdrawiam Madzia

    OdpowiedzUsuń
  6. bardzo mi się podoba :')))

    OdpowiedzUsuń
  7. moze czyta malo osob, bo sa wakacje i ludzie wyjezdzaja. a opowiadanie jest ciekawe i kontynuuj je. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kontynuuj
    pisanie:-) z niecierpliwoscia czekam na dalsze rozdzialy:-).Mam
    nadzieje ze Paul odzyska Ann, znakomicie ich do siebie dobralas ;].
    Tylko mam takie wrazenie ze za malo dialogow jest miedzy bohaterami, ale
    tak to jest mega <3

    OdpowiedzUsuń

Szablony