środa, 19 lutego 2014

Rozdział 10

Do końca dnia nic nie umiało popsuć mi humoru. Siedziałam z Maxem w salonie i opowiadaliśmy sobie jak minęło nam te kilka miesięcy. On siedział w Nowym Yorku, a ja tutaj z rodzicami. W pewnym momencie coś sobie uświadomiłam.
-Max?- zaczęłam niepewnie.
Chłopak choć przed chwilą śmiał się, teraz patrzył na mnie całkowicie poważnie. Gdyby ktoś go nie znał, pomyślałby, że to zupełnie dwie osoby. Max poważny w ogóle nie przypominał uśmiechniętego Maxa. Wtedy wyglądał tak, jak prawdziwy ochroniarz. Był wysoki i umięśniony, dodatkowo widoczne tatuaże dodawały i kilkudniowy zarost powodował, że był jeszcze groźniejszy niż w rzeczywistości.
Jednak ja umiałam odróżnić wkurzoną wersję jego od skupionej. Ludzie, którzy go nie znali tej zdolności nie posiadali i woleli odsuwać mu się z drogi.
-Tak?- przyglądał się mi, jak zwykle próbując odgadnąć pytanie zanim je powiem.
Wzięłam głęboki oddech.
-Jared... Jared mówił, że przyjedziesz dopiero po świętach... Miałeś jechać do Europy, więc co tutaj robisz?- trudno było mi zadać te pytania. Domyślałam się, że stało się coś ważnego, iż wrócił.
Max odwrócił wzrok. Umiał okłamać każdego tylko nie mnie. W tej chwili jednak chyba myślał, że mu się to uda.
-Zrezygnowałem z tego zlecenia. W końcu trwało ono już ponad cztery miesiące- tania bajeczka dla dzieci. Wpatrywałam się w chłopaka czekając aż powie mi prawdę.
-Max, pamiętasz te czasy kiedy mówiliśmy sobie wszystko?- spytałam po paru minutach ciszy.
Uśmiechnął się delikatnie myśląc, że zmieniam temat. Przysunęłam się do niego.
-Rodziców mieliśmy gdzieś tak jak oni nas. Żyliśmy własnym życiem. Nikt o mnie nie wiedział tyle co ty, a ja o tobie. Razem z Borysem pomagaliście wejść mi w dorosły świat. Wszyscy sądzili, że nie dam rady, a tylko wy we mnie wierzyliście- mówiłam i mówiłam, a Max mnie słuchał.- Wiem, że ludzie się zmieniają. Nie jestem głupia, tylko wiesz czego żałuje?
Spojrzał na mnie z pytaniem.
-Że te chwile nie wrócą. Ja już nigdy nie będę szczera wobec drugiego człowieka tak jak kiedyś, a ty będziesz mnie tylko okłamywał- powoli wstałam z kanapy.
-Ann to nie tak- zawołał za mną.- Weź zaczekaj.
Wyszłam z domu i wsadziłam pięści w kieszenie bluzy. Zaczęłam powoli iść, a chłopak pobiegł za mną.
-Siostra to nie tak- próbował mnie zatrzymać.
-To powiedz mi jak- mruknęłam nie zatrzymując się.
Zaklną pod nosem.
-Nie mogę teraz- pociągnął mnie za kaptur. Spojrzałam na blondyna.- Wdepnęliśmy w niezłe gówno, Ann. Każdy z nas zrobił coś, co doprowadziło go do tej sytuacji. Nikt nie może nikomu pomóc.
Poczułam jak każda komórka mojego ciała zaczyna się trząść. Odruchowo rozejrzałam się dookoła. Jak łatwo przy bliskich zapomnieć o prawdziwym świecie. Zbyt łatwo.
-Zawsze działaliśmy razem- odparłam.
-Tym razem nie możemy. Popatrz co się stało, gdy działaliśmy razem. Chciałaś poznać ten świat i jeden dzień spowodował, że dotarłaś do niego za szybko.
On wiedział co mówił. Gdybym wtedy go posłuchała dopiero teraz zaczynałabym szkolenie. Dopiero teraz całkowicie weszłabym do tego świata, tyle że bez brata.
-Gdyby nie mój upór, zabiliby cię- warknęłam.
-Miałaś trzynaście lat. Gdyby wtedy mnie zabili, nie byłoby cię przy tym- nie zamierzał zmienić zdania.- Gdybyś tylko mnie posłuchała.
Westchnęłam.
-Zawsze cię słuchałam. Max jednak teraz jestem prawie dorosła, muszę sama decydować o swoim życiu. Powinieneś powiedzieć mi o co chodzi i powinniśmy przejść przez to razem- spróbowałam spokojniej.
-Idź się przejść. Skoro jesteś dorosła to nie zachowuj się jak dziecko. Przemyśl wszystko i zastanów się, czy aby na pewno jesteś gotowa na najgorsze- chłopak odwrócił się zdenerwowany i odszedł.
-Niech się w końcu zdecydują czy jestem dzieckiem czy osobą, która jest prawie dorosła i sama powinna sobie radzić- mruknęłam i udałam się w przeciwną stronę.
Następnego dnia Cam znów się do mnie nie odzywała.
Odbiorę ci wszystkich, na których ci zależy.
Przypomniały mi się słowa faceta, który mnie prześladuje.
-Nie musisz się wysilać. Sami odchodzą- mruknęłam sama do siebie siadając w pustym korytarzu. Teraz prawie wszyscy byli na lunchu, a koło sali od matematyki i tak nigdy nie było tłumów.
-Co się stało, kochanie?- nagle czyjaś ręka znalazła się na moim udzie. Przyłożyłam pistolet do skroni Jamesa.
-Zamierz tą rękę, bo sprawię, że już nigdy niczego nią nie dotkniesz- warknęłam. Spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem, jednak odsunął dłoń. -Jeszcze raz taka akcja, a będziesz wąchał kwiatki od spodu.
Odsunęłam pistolet i wstałam.
-Nie udawaj takiej cnotki. Tak naprawdę jesteś taką samą dziwką jak Sara i Camilla- zaśmiał się i podszedł do mnie. Dałam mu z liścia i kopnęłam w krocze. Zwinął się z bólu.
-Ty....- nie zdążył dokończyć, bo ponownie wymierzyłam mu cios.
-Mówiłeś coś?- spytałam udając niewiniątko.
-Pożałujesz tego- zagroził.
-Uważaj do kogo mówisz- szepnęłam mu do ucha.- Bo nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie twój dzień.
Odeszłam od niego w środku cała się gotując. Najgorsze było to, że Camilla dawał mu się tak manipulować. Wierzyła w każde słowo wypowiadane z jego ohydnych ust. Żałowałam, że nie była świadkiem tego zajścia, może w końcu by zrozumiała kim on naprawdę jest.
Albo jeszcze bardziej by cię znienawidziła.
-Albo jeszcze bardziej znienawidziła- powtórzyłam moje myśli i w tym samym momencie na kogoś wpadłam.
-Widziałaś Jamesa?- spytał Paul.
-Tego skurwiela, który nazywa dziewczyny dziwkami?- upewniłam się.- Tak jasne, leży na podłodze obok sali matematycznej i zwija się z bólu.
Chciałam odejść, ale chłopak mnie zatrzymał. Musiał zauważyć, że coś jest nie tak, skoro dwa razy użyłam wulgaryzmu w jednym zdaniu. No Ann, kolejny postęp.
-Co się stało?- spytał widocznie zaniepokojony.
Nie wierzę, Paul Brown zaniepokojony? Rozejrzałam się by być pewna, że nie jestem w jakiejś ukrytej kamerze. 
-No co tak na mnie patrzysz? Nikt mu nie kazał do mnie podchodzi- mówiłam, wiedząc, że on i tak nie wie o co chodzi.- A uprzedzałam, że do mnie z zabezpieczeniem się nie podchodzi.
Podniosłam ręce w geście obronnym i ruszyłam przed siebie.
Po południu już wszyscy snuli domysły co się stało. Szczerze to nawet się nie dziwię, w końcu ot tak nie idzie się do pielęgniarki i nie trzyma za krocze. Choć... W naszej szkole wszystko jest możliwe.
Wychodząc z budynku zauważyłam, że Cam stoi przed moim samochodem.
-Tylko nie teraz- mruknęłam wiedząc, że jeśli zacznę się z nią kłócić to spóźnię się po Emily.
-Możesz mi powiedzieć, co on ci do cholery zrobił- dziewczyna naskoczyła na mnie.
Zaśmiałam się pod nosem. Jak ja tak mogłam? Niewinnego Jamesa pobić i zostawić samemu sobie w pustym korytarzu. Powinni mnie za to ze szkoły wyrzucić.
-Camilla nie mam czas na kłócenie się z tobą- powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Jak zwykle- mruknęła.
Spojrzałam na blondynkę próbując ukryć ból jaki mi sprawiała. Czy kiedyś będzie tak jak wcześniej? Patrząc na moją już byłą przyjaciółkę wątpiłam w to. Przed sobą nie miałam już dawnej Cam, tylko jej plastikową podróbę z toną tapety na twarzy.
Pokręciła głową.
-Oni mają racje. Jesteś bardziej zapatrzona w siebie, niż my wszyscy razem wzięci- poszła w kierunku Sary i innych dziewczyn z tego towarzystwa.
To koniec, Ann. Koniec.
-Mogę pojechać z tobą- spytał głos Paula. Obróciłam się w jego stronę i rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Muszę pogadać z twoimi rodzicami- wyjaśnił.
-Paul moi rodzice o tej porze są w pracy, a poza tym muszę pojechać jeszcze po Em- przypomniałam mu.
-Jesteś winna mi przysługę- powiedział z zadowolonym uśmiechem. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co?
-Nie skopałaś mi tyłka, choć wiele razy zasłużyłem- coraz bardziej ten chłopak mnie zadziwiał.
Pokręciłam głową.
-Ty mówisz poważnie?
Patrzył na mnie delikatnie przygryzając wargę.
-Paul.
-Tak?
-Ty przygryzasz wargę- nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się śmiać. Chłopak był widocznie zdezorientowany.- Paul Brown przygryza wargę. Czy coś jeszcze mnie zaskoczy?
Nadal chichocząc wsiadłam do samochodu.
-Nie wiem co cię tak bawi- oznajmił chłopak wsiadając.
-Ja też nie wiem- odpaliłam silnik i wyjechałam z parkingu.- Ale szczerze, niezbyt bardzo mnie to interesuje.
Paul spojrzał na mnie i także zaczął się śmiać.

*******
Rozdział dodany. Mam nadzieję, że nie jest ani za długi, ani za krótki.  Przepraszam za błędy i dziękuje za wszystkie komentarze. Kolejny rozdział możliwe, że będzie pod koniec tygodnia. W sobotę lub niedzielę, zależy ile będę miała czasu. Do napisania. :)

5 komentarzy:

  1. Rozdział niezły, a akcja zaczyna się rozwijać :) Ciekawe jaki udział w dalszych losach naszej bohaterki będzie miał jeszcze Max. Paul zaczna się interesować Ann czy mi się tylko wydaje :) Szkoda, że Cam robi z siebie plastik :( Według mnie James jest okropny i zboczny, więc mu się należało. No bo kto mający choć
    trochę kultury traktował by tak dziewczyny?
    Czekam na nn i pozdrawiam
    Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadanie jest jak zawsze Zajebiste ! <3 czekam na następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej przepraszam, że dopiero teraz komentuje ( 6 sprawdzianów w tygodniu jest zdecydowanie przesadą).
    Do do tych trzech ostatnich części:
    Trochę się wydarzyło, co bardzo mi odpowiada, bo lubię jak się dużo dzieje.
    Jestem ciekawa czemu Max jednak wrócił do domu, musiało się coś stać. Szkoda, że nie chce być szczery wobec siostry, może za jakiś czas jej wszystko wyjaśni. Mam nadzieję.
    I ta końcówka z Paulem, czyżby chłopak się zawstydził?
    Jestem ciekawa co, wyniknie z tej znajomości. On na prawdę nie pasuje do grupy Sary i Jamesa ( istny debil, gratuluję Ann, że go walnęła. Najchętniej też bym to zrobiła)
    wydaje się inny niż oni, nie jest płytki, ma swoje zdanie i ogólnie bardzo mi się sposób w jaki go przedstawiłaś.
    Okej pozdrawiam i życzę weny,
    Kilulu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już nie mogę doczekać się kolejnej części. Hmm... jak Ann działa na Paula. Chłopak sie zawstydził.
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowity rozdział ;) akcja ciekawie się rozwija. Gratuluję niebanalnego pomysłu;)czym się inspirujesz?

    OdpowiedzUsuń

Szablony