poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 12

Który raz myślę to, właśnie ty kolejny błąd*
-----------
Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Zadzwoniłem po Paula, bo stwierdziłem, że wolałabyś jechać z nim niż ze mną- oznajmił mój brat uśmiechając się.
-To co jedziemy?- spytał brunet stojąc koło drzwi.
-Jasne, tylko daj mi chwilę- podeszłam do brata i przytuliłam się do niego.- Pożałujesz tego.
Max zaśmiał się. Spojrzałam na niego poważnie potwierdzając słowa, które powiedziałam. Po wyjściu z domu udaliśmy się do samochodu Paula. Otworzył mi drzwi z mojej strony i zaczekał aż wsiądę, a później zajął miejsce kierowcy.
-Tym razem ja prowadzę- uśmiechnął się zadowolony i odjechał spod domu.
Na początku jechaliśmy w ciszy. Zastanawiałam się dlaczego Paul nie pojechał z Sarą. Wiedziałam, że będzie wściekła gdy dowie się, iż przyjechaliśmy razem. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Twój brat chyba mnie polubił- spojrzałam na chłopaka. Zdziwiło mnie, że cieszył się z tego.
-Przypominam ci, że cała moja rodzina cię lubi. Nic nowego- wzruszyłam ramionami.
Patrzyłam na Paula zastanawiając się dlaczego to robi. Dlaczego przy mnie jest całkowicie inny niż przy wszystkich. Cichy głosik w mojej głowie mówił mi, że Paul po prostu taki jest. Jednak ja nie chciałam w to uwierzyć, bo bałam się, że zbyt bardzo zacznę mu ufać.
-Tylko ty nie chcesz się do mnie przekonać- czyżbym usłyszała nutkę smutku w jego głosie?
Nie powiedziałam nic, tylko przygryzłam dolną wargę. Ponownie zapanowała cisza. Czułam jak Paul co chwilę na mnie zerka. Próbowałam to ignorować.
-Możesz przestać mi się przyglądać?- spytałam po kilku minutach.
-Przeszkadza ci to?- spytał z łobuzerskim uśmiechem.
-Nie umiem się skupić- wyjaśniłam.
-Wiesz, że tym razem to ja prowadzę i nie musisz na niczym się skupić?- przypomniał mi. Spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia się spotkały. Był rozbawiony, ale jednak zauważyłam, że jest też zaniepokojony.
-Dobra rób co chcesz- mruknęłam, ale widząc jego uśmiech szybko dodałam.- Tylko trzymaj ręce z dala ode mnie.
Westchnął, a ja przewróciłam oczami.
-Zboczeniec- udałam, że kaszlę.
-Mówiłaś coś?- spojrzał na mnie dokładnie.
-Żebyś patrzył na drogę- odwróciłam wzrok i mimowolnie zaczęłam się śmiać.
Już z daleka było słychać głośną muzykę. Gdy podjechaliśmy pod dom Jamesa zaczęły ogarniać mnie wątpliwości. Może popełniłam błąd zgadzając się na tą imprezę? Może właśnie o to mu chodziło by mnie tu zwabić? Pewnie będzie chciał mnie upokorzyć, albo znów sprawić, ze Cam nie będzie się do mnie odzywać? Przecież nie zaprosił mnie do siebie ot tak bo mnie lubi.
-Wychodzisz?- usłyszałam zaniepokojony głos bruneta, który stał przy mnie. Spojrzałam na niego i wysiadłam z samochodu. Cała drżałam. Chłopak zamknął za mną drzwi i przybliżył się do mnie. Pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
-Jesteś gotowa na ciekawskie spojrzenia?- czując jego ciepły oddech na skórze mimowolnie zadrżałam.
Popatrzyłam mu w oczy i niepewnie kiwnęłam głową.
-Nie bój się. Nic ci się nie stanie- nadal szeptał. Nie wiem dlaczego, ale uwierzyłam mu. Chłopak chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w kierunku ogrodu gdzie odbywała się impreza.
Powoli szliśmy między ludźmi, a każdy patrzył na nas zaciekawiony. Nie obyło się bez wściekłego spojrzenia Sary, która stała ze swoimi klonami.
-Nie przejmuj się nią- oznajmił brunet zauważając, że patrzę na Sarę.
-Nie zamierzam- mój głos był dziwnie spokojny, a to nie wróżyło nic dobrego.
Paul odprowadził mnie do miejsca gdzie była Camilla, a potem gdzieś się zmył. Blondynka rzuciła mi się na szyję. Pomyślałam, że to moment w którym zażegnamy swój konflikt. Naprawdę tęskniłam za moją przyjaciółką. W końcu była jedną z najbliższych mi osób. Jednak wiedziałam, że jedno słowo Jamesa i Camilla znów przestanie mi wierzyć. Musiałam uważać na to co robię.
-Tak się cieszę, że przyszłaś- dziewczyna dusiła mnie.
-Ja też- wydyszałam.- Ale dusisz mnie.
Siedemnastolatka szybko się odsunęła ode mnie z przepraszającym uśmiechem.
-Przepraszam za wszystko- szepnęła.
-Nie mówmy o tym.
Kiwnęła głową na znak, że się ze mną zgadza.
-Idziemy tańczyć?- spytała robiąc błagalną minkę.
Westchnęłam.
-W końcu po coś tutaj przyszłam- zgodziłam się, a ona zaczęła ciągnąć mnie.
Impreza rozkręciła się na dobre, razem z Camillą robiłyśmy krótkie przerwy na napicie się, a potem wracałyśmy tańczyć. W pewnym momencie poczułam ostry ból głowy i postanowiłam wejść do środka. W domu było dużo ciszej niż na zewnątrz. Powoli zaczęłam iść w kierunku kuchni. Kilka razy się pomyliłam, w końcu byłam tu pierwszy raz.
-Nigdy więcej nie dam namówić się na takie coś- mruknęłam sama do siebie i dalej szukałam kuchni. Gdy już ją znalazłam i miałam wchodzić, coś kazało mi się zatrzymać. Po chwili usłyszałam dziwną rozmowę. Rozpoznałam głos Paula.
-I jak tam idzie ci z panną niedostępną?- spytał pijany głos drugiego chłopaka.
-Coraz bardziej mi ufa- odpowiedział rozbawiony głos Paula.- Ale muszę przyznać, że trudno ją przekonać do mnie.
-Wiesz, że masz czas do końca przyszłego tygodnia?
-Jeszcze zobaczysz, jak będzie za mną latać- zaczęli się śmiać.
-Jak na razie to ty za nią latasz.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że mówili o mnie. Pokręciłam wściekła głową. Miałam ochotę wejść tam i coś mu zrobić, jednak jedyne co teraz mogłam to wycofać się i wrócić do domu.  Powoli zaczęłam wychodzić z domu. Co za gnój. A ja chciałam zacząć uważaj go za przyjaciela.
Miałaś być tylko kolejną dziewczyną na listę zaliczonych.
Przeszłam przez tłum ludzi i zaczęłam zmierzać w stronę domu.
-Co ja takiego złego zrobiłam?- spytałam sama siebie.
Czy naprawdę tak łatwo mnie przejrzeć? Tak łatwo mnie podjeść? Skąd on to wszystko wiedział o mnie? Dlaczego akurat ja? Jest pełno dziewczyn, które czekają tylko aż na nie spojrzy. Ja tego nie chciałam. Chciałam być zwykłą dziewczyną na którą nie zwróci uwagi, ale nie. Musiał się o mnie założyć.
Zła kopnęłam w kamień zapominając, że jestem w szpilkach. Na szczęście się nie przewróciłam.
-Co ja mu takiego zrobiłam?
Ponownie pokręciłam głową. Chciał tylko zabrać mnie do łóżka, a ja wierzyłam w puste słowa. Że chce zostać moim przyjacielem, że jesteśmy tacy sami itd, itp.
Usłyszałam dzwoniący telefon. Camilla.
Nie miałam ochoty z nikim gadać, więc odrzuciłam połączenie. Po chwili wysłałam jej wiadomość, że wróciłam do domu. Później wyłączyłam telefon.
Nawet nie wiem kiedy dotarłam pod dom. Widząc palące się światła zaczęłam kląć pod nosem.
-Cześć- rzuciłam bratu wchodząc do salonu.
-Jak było?- spytał przyglądając mi się.
-Dobrze, tylko głowa mnie zaczęła boleć i postanowiłam wrócić- nie było to do końca kłamstwo, bo na prawdę głowa strasznie mnie bolała.
Blondyn popatrzył na mnie jeszcze przez chwilę, a później wrócił do oglądania filmu.
-Idę do siebie- ruszyłam w kierunku schodów.
Dwa dni później.
Nastał poniedziałek. Cholerny poniedziałek.
-Wstawaj śpiochu- usłyszałam głos brata.
Powoli otworzyłam oczy, pokazałam mu język po czym odwróciłam się i poszłam dalej spać.
Max westchnął.
-Ann weź nie zachowuj się jak dziecko tylko wstawaj- był lekko zirytowany.
Chłopak mówił i mówił, a ja go nie słuchałam. Zastanawiałam się jaki debil stwierdził, że kobiety dużo gadają. Miałam ochotę dać mu mojego brata chociaż na tydzień. Mogłabym się założyć, że po jednym dniu zmieniłby zdanie.
W pewnym momencie blondyn ściągnął ze mnie kołdrę i zrzucił mnie z łóżka. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
-Kurde Max nie masz swojego życia- podniosłam ton.- Nie wiem idź do dziewczyny, kolegów lub do biura.
-Masz szkołę i pracę, a jeśli się nie ruszysz to zaraz do obu tych rzeczy się spóźnisz- dłonie miał zaciśnięte w pięści co od razu wskazywało na to, że swoim zachowaniem go wnerwiam. Dawno nie doprowadziłam go do takiego stanu.
-Nie obchodzi mnie jakaś durna szkoła- zaczęłam krzyczeć.- Szczerze to mam ją w dupie, bo i tak w życiu mi się nie przyda, a po Emily może kto inny pojechać. Sorry, mam dopiero siedemnaście lat i mam dość tego popieprzonego życia.
Zaskoczyłam go tymi słowami. Wściekła podniosłam pościel z podłogi i wróciłam do łóżka.
-Ann co on ci zrobił?- spytał spokojnie blondyn siadając obok mnie.
Zacisnęłam powieki by się nie popłakać.
-Założył się, że do końca tego tygodnia zaciągnie mnie do łóżka- wyznałam wiedząc, że to zły pomysł.
-Zabije gnoja- wstał gwałtownie i wyszedł z mojego pokoju.
Wzięłam kilka głębszych oddechów i poszłam do łazienki. Ojciec by mnie chyba zabił gdybym olała pracę. Jednak nie tylko o to mi chodziło. Nie chciałam dać satysfakcji Sarze i Jamesowi.
Gdy zeszłam na dół, Max pił kawę. Ten napój zawsze go uspokajał.
-Max- zaczęłam niepewnie.
Spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wtrącaj się w to, okay?
-Siostra ty chyba żartujesz!
Przewróciłam oczami. Podeszłam do niego i przytuliłam się.
-Daj mi tą sprawę załatwić samodzielnie, proszę.
Chłopak westchnął i przycisnął mnie do siebie bliżej.
-Okay, ale jeśli coś ci zrobi, wtedy nie będziesz mnie nawet próbować powstrzymać- wiedział, że ze mną nie wygra, dlatego od razu zrezygnował.
-Jasne brat- odsunęłam się od niego.
Zaczęłam robić sobie śniadanie.
-A tak w ogóle, to jak przyjdę ze szkoły to się zemszczę- oznajmiłam nalewając soku do szklanki.
Chłopak zmarszczył brwi.
-Czemu?
Uśmiechnęłam się do niego tajemniczo.
-Domyśl się- wypiłam sok i dokończyłam śniadanie, a potem popychając lekko brata wyszłam z kuchni.
Opuściłam dom i wsiadłam do samochodu. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Jak dobrze, że wróciłeś braciszku- szepnęłam sama do siebie.
Gdy szłam w kierunku szafek, zorientowałam się, że przy mojej stoi blond plastik inaczej nazywana Sarą. 
-Dawno chyba nie gadałyśmy- stwierdziła Barbie.
Otworzyłam szafkę.
-Saro na pewno nie tęskniłam za rozmowami z tobą- powiedziałam zbyt miło.
-Odpierdol się od mojego chłopaka- warknęła.
Zaśmiałam się pod nosem.
-Od którego bo nie wiem- spojrzałam na nią pytająco.- Od tego oficjalnego czy jednego z tych, z którymi chodzisz do łóżka?
Była bardzo wkurzona.
-Dobrze wiesz o kogo chodzi Collins- nie lubiłam jak ktoś mówił do mnie po nazwisku.- Masz się odwalić od Paula. Nie wiem co do niego masz...
-Skąd przypuszczenie, że coś do niego mam?- spytałam.- Wiesz, ja do niego nic nie mam. W szczególności szacunku. A tak w ogóle to jak pamiętam, to niezbyt interesowało cię z kim zadaje się twój chłopak. Czekaj.... Jak wy to nazywacie...
Widziałam rosnącą irytacje na jej twarzy.
-A już wiem- uśmiechnęłam się zadowolona.- Otwarty związek.
Wyraz jej twarzy zapamiętam do końca życia.
-Ostrzegam cię Collins, on jest mój i tylko mój.
-Dobrze, dobrze- mruknęłam zamykając szafkę i odchodząc.
-Ja nie żartuje- zawołała za mną.
-W to nie wątpię- odkrzyknęłam i poszłam dalej.
Po skończonych lekcjach z ulgą zaczęłam iść w stronę mojego samochodu. Powoli otworzyłam drzwiczki auta, gdy ktoś zamknął mi je przed nosem.
-Musimy pogadać- oznajmił lekko zachrypnięty głos. Zacisnęłam powieki na dźwięk głosu Paula. Bałam się na niego spojrzeć.
-Ja nic nie muszę- warknęłam próbując dostać się do mojego samochodu. Jednak on był silniejszy.
-Musimy pogadać- powtórzył.
Widocznie nie miałam innego wyjścia.

----------------------------
*Sylwia Grzeszczak ft. Liber "Mijamy się"

Rozdział miał ukazać się dopiero w czwartek jednak, że o dziwo mam czas, postanowiłam, że dodam go dzisiaj. Mam nadzieję, że wam się podoba. Czekam na wasze komentarze, które zawsze motywują mnie do dalszego pisania. Jak zwykle przepraszam za błędy. Do napisania. :) 


8 komentarzy:

  1. Wow, dobra robota i oby tak dalej ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Błędów nie wyłapałam, a przynajmniej nie było widocznych:) A ja głupia uwierzyłam Paulowi :'( Smuteczek. Szkoda, że taki krótki, ale zawsze coś. Zastanawiam się czy Cam o wszystkim nie wiedziała. To byłoby podłe z jej strony, ale może źle ją oceniam. No, jedyne co mi pozostaje to czekać na nn i życzyć ci weny =>
    Pozdrawiam Luar ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za dupek z Paul'a, choć mam nadzieję, że wycofa się z tego zakładu i wytłumaczy jej wszystko. Biedna Ann, ale dobrze że ma takiego brata jak Max :)
    Już nie mogę się doczekać next'a.
    Trzymaj się :*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Paul to piepszony dupek! Tak myslalam że jego intencje nie są czyste ! ;c A opowiadanie tak jak zawsze Zajebiste ! <3 Mam nadzieje że następna część dodasz jak najszybciej ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę,że z tym zakładem to dokładnie tak nie jest. Paul przed znajomymi udaje kogoś innego . Może ten zakład miałbyć tylko po to aby przed znajomymi nie musiał się tłumaczyć dlaczego spotyka się z Ann. Wydaje mi się,że Paul nie chce skrzywdzić Ann. Może na początku ale teraz nie. On gra w zupełnie inną grę. Mam taką nadzieję. :-)
    Kocham Twoje opowiadanie. Rozdział cudny. Zdolna z Ciebie osóbka.
    Życzę weny i pozdrawiam. ;-)
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  6. o czym musza pogadac ? *_* dawaj nastepny nowe-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaskakujesz z kazdym rozdzialem :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe, co tak ważnego do powiedzenia ma Paul.
    Od początku go nie lubiłam, może dlatego, że nie jestem fanką takich wątków miłosnych.
    Rozdział boski ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablony