Powoli wstałam z podłogi i otworzyłam drzwi.
-Co chcesz?- mruknęłam do Paula, który stał przede mną.
Chłopak przyjrzał mi się dokładnie.
-Cam zadzwoniła do mnie- wyjaśnił.
Prychnęłam.
-Jakby inaczej- powiedziałam pod nosem.
-Co?- spytał.
-O nic, nic- odpowiedziałam sarkastycznie.- Możesz mi powiedzieć po co przyjechałeś? Jestem zajęta.
-Camilla poprosiła mnie, bym przekonał cię do pójścia na imprezę do Thomasa- zauważyłam, że sam nie jest przekonany do swojego zwycięstwa.
Wzruszyłam ramionami i pokręciłam przecząco głową.
-Sorry, obiecałam rodzicom, że będę grzeczna- zrobiłam niewinną minę.
Chłopak westchnął.
-Możesz przestać udawać- znów zaczął się irytować. Jak łatwo było doprowadzić do takiego stanu.
-Wiesz, jeśli patrząc na nas, to ty więcej udajesz ode mnie. Po co tutaj jesteś, jak pewnie najchętniej chciałbyś być z Sarą lub inną dziewczyną, która poszłaby z tobą do łóżka?- nie rozumiałam.
Wydał się zdziwiony moim pytaniem.
-Po co miałbym udawać?
Podeszłam do niego.
-Paul, na to pytanie sam musisz sobie odpowiedzieć. Cześć- zaczęłam wracać do domu.
-Ann, porozmawiajmy- poprosił.
-Idź już. Nie chcę byś miał kłopoty przeze mnie- weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi.
Przypomniały mi się słowa Borysa, które mówił mi jak byłam mała, że jesteśmy jak sny, co czasami zmieniają się w koszmary. Jesteśmy przez jakiś czas, a potem odchodzimy w niespodziewanej chwili. Ludzie o nas zapominają, jak o snach. Bo tak naprawdę nas nie ma. Jesteśmy tylko dziełem czyjejś wyobraźni. Ja wiedziałam, że moment mojego odejścia jeszcze nie nadszedł.
Kilka dni później.
-Moi rodzice dziś wracają- mruknęłam sama do siebie jadąc samochodem.- Moi współlokatorzy wracają, a ja nie zrobiłam nic złego.
No, może oprócz tego, że się dwa razy upiłaś.
Jednak powrót rodziców nie był moim największym problem. Pokłóciłam się z Cam, która potem oświadczyła mi, że powinnam się leczyć, bo moje zachowanie nie jest normalne.
-Jakoś do tej pory jej nie przeszkadzało- dalej prowadziłam rozmowę sama ze sobą.
Dziewczyna powiedziała też, że jeśli nie umiem tolerować jej chłopaka i jej nowych znajomych, to oznacza, że jestem warta nazywania się jej przyjaciółką.
Cóż z tego, że przez ostatnie cztery dni nie robiłam nic innego, jak próbowałam zakolegować się z Jamesem. To się nie liczy. Wiem w pewnym stopniu jestem sama sobie winna, ale co miałam zrobić gdy chłopak mojej już eks przyjaciółki klepnął mnie po dupie? Musiałam dać mu z liścia, prawda? A że zrobiłam to na oczach prawie całej szkoły... Mógł mnie nie dotykać.
Zaparkowałam przed szkołą Emily. Dziewczyna już na mnie czekała. Wsiadła do samochodu i zauważyłam, że jest smutna.
-Hej, co się stało?- spytałam odwracając się do niej.
-Gorszy dzień w szkole- odpowiedziała cicho.
-Sprawdzian z matmy się nie udał?
Pokręciła przecząco głową.
-Pokłóciłam się z przyjaciółką.
Westchnęłam.
-Jedziemy na lody?- zaproponowałam.
Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową. Zapaliłam silnik i odjechałam spod szkoły.
-Ann?- zaczęła dziewczyna, gdy spacerowałyśmy po parku.
Spojrzałam na nią pytająco.
-Chciałabym mieć taką siostrę jak ty- wyznała, a ja tylko uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
-Przez jeszcze jakiś czas będę- odparłam.
-A potem odejdziesz- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-A potem odejdę- powtórzyłam cicho.
-Dlaczego? Czemu musisz odejść? Nie możesz zostać ze mną, dopóki nie stanę się pełnoletnia?
-Em, to nie jest takie łatwe. My nie możemy zostawać dłużej niż rok. Zbyt bardzo przywiązujemy się do ludzi, a rok to i tak za dużo. Daję się go, komuś naprawdę doświadczonemu, kto nie umie się angażować w przyjaźń.
Sama myśl o tym, że za kilka miesięcy nie będę ochraniać Emily była bolesna. Pierwszy raz zaprzyjaźniłam się z klientem i wiedziałam, że to był mój błąd.
-A będziemy mogły kiedyś się spotykać?- spytała z nadzieją w głosie.
-Nie wiem. Ale na razie jestem tutaj i muszę użerać się z twoim bratem, więc nie masz o co się martwić- spróbowałam poprawić jej humor. Dziewczyna uśmiechnęła się.
-On nie jest taki zły. Czasami da się z nim normalnie rozmawiać- stwierdziła.
-Spróbuję uwierzyć ci na słowo- powiedziałam po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.
Później odwiozłam Emily do jej domu i pojechałam do swojego. Jakie było moje zaskoczenie gdy pod domem zauważyłam samochód nienależący do moich rodziców. W głębi mnie zatliła się mała nadzieja. Szybko wbiegłam do domu i zobaczyłam osobę, za którą tak tęskniłam.
-Nie przywitasz się ze mną?- spytał cicho. Rzuciłam mu się w ramiona.
-Tęskniłam za tobą- szepnęłam.
-Ja za tobą też, mała.
*****
Co sądzicie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że wam się podoba. Przepraszam za błędy jeśli są. Jeśli czytacie, to proszę skomentujcie, nawet zwykłą kropką. To jest dla mnie znak, że czytacie. Do napisania.
Rozdział cuudny <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :)
Pozdrawiam
S,
Jasne,że się podoba.
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje,że tą osobą jest jej brat. Dobrze budujesz napięcie. Teraz jak napisałaś o tym samochodzie to aż ciarki mnie przeszły.
Jesteś wielka. :-D
/Eli..
Kocham to opowiadanie <3 jest cudowne *.*
OdpowiedzUsuńSwietnee.... :*** kocham twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuń. Czytam widzisz? Fajne, a ten ,,ktoś'' to pewnie jej brat
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rozdział bardzo fajny, ale szkoda, że taki krótki. ;/
OdpowiedzUsuńCzekam na nn i życzę Ci weny.
Pozdrawiam. :)
_________
Zapraszam do siebie na drugi rozdział.
jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com
Czytam i kocham ♥
OdpowiedzUsuń