sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 9

Powoli wstałam z podłogi i otworzyłam drzwi.
-Co chcesz?- mruknęłam do Paula, który stał przede mną.
Chłopak przyjrzał mi się dokładnie.
-Cam zadzwoniła do mnie- wyjaśnił.
Prychnęłam.
-Jakby inaczej- powiedziałam pod nosem.
-Co?- spytał.
-O nic, nic- odpowiedziałam sarkastycznie.- Możesz mi powiedzieć po co przyjechałeś? Jestem zajęta.
-Camilla poprosiła mnie, bym przekonał cię do pójścia na imprezę do Thomasa- zauważyłam, że sam nie jest przekonany do swojego zwycięstwa.
Wzruszyłam ramionami i pokręciłam przecząco głową.
-Sorry, obiecałam rodzicom, że będę grzeczna- zrobiłam niewinną minę.
Chłopak westchnął.
-Możesz przestać udawać- znów zaczął się irytować. Jak łatwo było doprowadzić do takiego stanu.
-Wiesz, jeśli patrząc na nas, to ty więcej udajesz ode mnie. Po co tutaj jesteś, jak pewnie najchętniej chciałbyś być z Sarą lub inną dziewczyną, która poszłaby z tobą do łóżka?- nie rozumiałam.
Wydał się zdziwiony moim pytaniem.
-Po co miałbym udawać?
Podeszłam do niego.
-Paul, na to pytanie sam musisz sobie odpowiedzieć. Cześć- zaczęłam wracać do domu.
-Ann, porozmawiajmy- poprosił.
-Idź już. Nie chcę byś miał kłopoty przeze mnie- weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi.
Przypomniały mi się słowa Borysa, które mówił mi jak byłam mała, że jesteśmy jak sny, co czasami zmieniają się w koszmary. Jesteśmy przez jakiś czas, a potem odchodzimy w niespodziewanej chwili. Ludzie o nas zapominają, jak o snach. Bo tak naprawdę nas nie ma. Jesteśmy tylko dziełem czyjejś wyobraźni. Ja wiedziałam, że moment mojego odejścia jeszcze nie nadszedł.
Kilka dni później.
-Moi rodzice dziś wracają- mruknęłam sama do siebie jadąc samochodem.- Moi współlokatorzy wracają, a ja nie zrobiłam nic złego.
No, może oprócz tego, że się dwa razy upiłaś.
Jednak powrót rodziców nie był moim największym problem. Pokłóciłam się z Cam, która potem oświadczyła mi, że powinnam się leczyć, bo moje zachowanie nie jest normalne.
-Jakoś do tej pory jej nie przeszkadzało- dalej prowadziłam rozmowę sama ze sobą.
Dziewczyna powiedziała też, że jeśli nie umiem tolerować jej chłopaka i jej nowych znajomych, to oznacza, że jestem warta nazywania się jej przyjaciółką.
Cóż z tego, że przez ostatnie cztery dni nie robiłam nic innego, jak próbowałam zakolegować się z Jamesem. To się nie liczy. Wiem w pewnym stopniu jestem sama sobie winna, ale co miałam zrobić gdy chłopak mojej już eks przyjaciółki klepnął mnie po dupie? Musiałam dać mu z liścia, prawda? A że zrobiłam to na oczach prawie całej szkoły... Mógł mnie nie dotykać.
Zaparkowałam przed szkołą Emily. Dziewczyna już na mnie czekała. Wsiadła do samochodu i zauważyłam, że jest smutna.
-Hej, co się stało?- spytałam odwracając się do niej.
-Gorszy dzień w szkole- odpowiedziała cicho.
-Sprawdzian z matmy się nie udał?
Pokręciła przecząco głową.
-Pokłóciłam się z przyjaciółką.
Westchnęłam.
-Jedziemy na lody?- zaproponowałam.
Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową. Zapaliłam silnik i odjechałam spod szkoły.
-Ann?- zaczęła dziewczyna, gdy spacerowałyśmy po parku.
Spojrzałam na nią pytająco.
-Chciałabym mieć taką siostrę jak ty- wyznała, a ja tylko uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
-Przez jeszcze jakiś czas będę- odparłam.
-A potem odejdziesz- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-A potem odejdę- powtórzyłam cicho.
-Dlaczego? Czemu musisz odejść? Nie możesz zostać ze mną, dopóki nie stanę się pełnoletnia?
-Em, to nie jest takie łatwe. My nie możemy zostawać dłużej niż rok. Zbyt bardzo przywiązujemy się do ludzi, a rok to i tak za dużo. Daję się go, komuś naprawdę doświadczonemu, kto nie umie się angażować w przyjaźń.
Sama myśl o tym, że za kilka miesięcy nie będę ochraniać Emily była bolesna. Pierwszy raz zaprzyjaźniłam się z klientem i wiedziałam, że to był mój błąd.
-A będziemy mogły kiedyś się spotykać?- spytała z nadzieją w głosie.
-Nie wiem. Ale na razie jestem tutaj i muszę użerać się z twoim bratem, więc nie masz o co się martwić- spróbowałam poprawić jej humor. Dziewczyna uśmiechnęła się.
-On nie jest taki zły. Czasami da się z nim normalnie rozmawiać- stwierdziła.
-Spróbuję uwierzyć ci na słowo- powiedziałam po czym obie zaczęłyśmy się śmiać.
Później odwiozłam Emily do jej domu i pojechałam do swojego. Jakie było moje zaskoczenie gdy pod domem zauważyłam samochód nienależący do moich rodziców. W głębi mnie zatliła się mała nadzieja. Szybko wbiegłam do domu i zobaczyłam osobę, za którą tak tęskniłam.
-Nie przywitasz się ze mną?- spytał cicho. Rzuciłam mu się w ramiona.
-Tęskniłam za tobą- szepnęłam.
-Ja za tobą też, mała.

*****
Co sądzicie o tym rozdziale? Mam nadzieję, że wam się podoba. Przepraszam za błędy jeśli są. Jeśli czytacie, to proszę skomentujcie, nawet zwykłą kropką. To jest dla mnie znak, że czytacie. Do napisania.

 

7 komentarzy:

  1. Rozdział cuudny <3
    Świetnie piszesz :)

    Pozdrawiam
    S,

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne,że się podoba.
    Coś mi się zdaje,że tą osobą jest jej brat. Dobrze budujesz napięcie. Teraz jak napisałaś o tym samochodzie to aż ciarki mnie przeszły.
    Jesteś wielka. :-D
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie <3 jest cudowne *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietnee.... :*** kocham twoje opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  5. . Czytam widzisz? Fajne, a ten ,,ktoś'' to pewnie jej brat
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział bardzo fajny, ale szkoda, że taki krótki. ;/
    Czekam na nn i życzę Ci weny.
    Pozdrawiam. :)
    _________

    Zapraszam do siebie na drugi rozdział.

    jedna-twarz-dwa-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Szablony