--------------------------
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Camilla w tym dniu pozostała w domu. Bała się, że ktoś zauważy jej pobite ciało. Dowody "miłości" Jamesa już nie raz zdobiły jej ciało. Mimo wszystko dziewczyna nadal brnęła w ten toksyczny związek z nadzieją, że jej dawny James kiedyś powróci. Dawniej dziwiła się Ann, że tak ślepo była zapatrzona w Jake'a, a teraz sama była w podobnej sytuacji. A może nawet gorszej? Z biegiem czasu zrozumiała, że Jake nie był aż tak zły. Teraz umiała zrozumieć decyzje swojej, już niestety, byłej przyjaciółki. Czasami zastanawiała się, czemu ona ma takie zwykłe życie, gdy jej przyjaciółka miała, jej punktem widzenia, tak wspaniałe życie. W chwili gdy sama skosztowała tego świata, miała ochotę jak najszybciej się z niego wydostać. Jednak nie mogła, trwała w martwym punkcie.
Przez Jamesa straciła przyjaciółkę, pierwszy raz wciągnęła kreskę i stała się pustą laską, dla której ważniejszy był wygląd niż cała reszta.
Siedząc w salonie myślami szukała dnia, w którym zgubiła prawdziwą siebie. Było to dużo wcześniej niż innym mogło by się wydawać. Było to wcześniej niż Ann dostała kolejne zlecenie i wpadła w kłopoty. Jednak dokładnej daty już nikt nie pamiętał. Nikt nie pamiętał tej radosnej blondynki, która cieszyła się każdym dniem. Dziewczyny, stawiającej przyjaźń na pierwszym miejscu.
Cam wpatrywała się w wyłączony telewizor, ostatnio cały czas wpatrywała się w okno, ale w tej chwili robotnicy wstawiali nowe. Bała się Jamesa i jego tajemniczych znajomych, bała się Anny i jej ludzi. Na samą myśl, że Anna może wrócić i odpłacić się za to co jej zrobiła, po ciele niebieskookiej przechodził nieprzyjemny dreszcz. W słowach, które codziennie słyszała od Jamesa, zapomniała, że Ann taka nie jest. Przez myśl jej przeszło, że może brunetka chciała się pogodzić, jednak odrzuciła tę myśl. Wątpiła, że siedemnastolatka tak łatwo, o ile w ogóle, by jej wybaczyła.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Niepewnie wstała z kanapy i tworząc na twarzy coś co miało wyglądać na uśmiech, podreptała do drzwi by przywitać się z swoim chłopakiem. Miała tylko nadzieję, że blondyn nie będzie pijany ani pod wpływem. Tak, miała jeszcze nadzieję.
Już od pięciu minut Paul trzymał mnie w drzwiach. Pierwsze trzy to była nasza rozmowa, jednak ostatnie dwie chłopak po prostu wpatrywał się we mnie i chyba czekał aż wybuchnę śmiechem mówiąc, że to żart. Ta...
-Żartujesz sobie ze mnie- brunet zmarszczył brwi.
Uderzyłam się dłonią w czoło. Jeśli jego słowa były prawdą, to stanowczo miłość nie była dla Paula. Gdy nie był zakochany jego poziom IQ załamywał ludzi, teraz on przeraża. Naprawdę. Już nie wspominając o spowolnionym zapłonie, czy jak to tam się zwie.
A to podobno ja muszę odczekać kilka minut by zrozumieć sens słów.
-Paul porozmawiamy kiedy indziej, wpuścisz mnie?- spytałam.- Proszę. Obiecałam Emily, że przyjadę, a ty przetrzymujesz mnie tu minimum pięć minut.
Chłopak przejechał dłonią po swoich włosach i zostawił dłoń na karku, jednocześnie odsunął się wpuścił mnie do środka.
Ruszyłam w kierunku pokoju Em.
-Ann- zatrzymał mnie głos Paula.
Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu pytające spojrzenie.
-Naprawdę zależy mi na tobie i obiecuję, że udowodnię ci to- był tak nie podobny do wersji Paula, którą znałam, że aż poczułam się trochę niezręcznie.
-Już wiele rzeczy mi obiecałeś, a okazały się one kłamstwem- odwróciłam się spokojnie i poszłam w wyznaczone miejsce.
Organizator siedział w swoim klubie i zniecierpliwiony czekał na Lucasa, który najwyraźniej lubił sprawdzać jego wytrzymałość.
Po dwóch minutach wszedł rozluźniony blondyn i usiadł na przeciwko mężczyzny.
-Ciekawe za co...- zrobił pauzę- ja wam płacę.
Chłopak spojrzał na szefa, czując jakby nie był w temacie.
-Powiesz mi?- siwiejący facet wziął łyk drogiego alkoholu.
-Nie rozumiem o co chodzi- wyznał spokojnie Lu.
-Kurwa, jak to nie wiesz?!- Organizator uderzył pięścią w stolik.
Pracownicy mężczyzny przyzwyczajeni do jego nagłych wybuchów złości, nie byli zaskoczeni, tylko odsunęli się na stosowną odległość, by przypadkiem czasem im też się nie oberwało. Tylko ochroniarze i Lu byli w niebezpiecznej odległości od wściekłego szefa.
Lucas patrzył na mężczyznę z lekkim politowaniem. Wywrócił oczami wiedząc o co chodzi i odczekał chwilę a później przemówił.
-Za niedługo rozpęta się piekło- oznajmił.- Ann myśli, że nas przechytrzy, jeśli teraz damy jej powody by tak myślała, za chwilę popełni błąd, a wtedy już całkowicie straci panowanie nad swoim życiem.
-Oby jak najszybciej. Chcę firmę Collinsów dla siebie i tylko dziewczyna stoi na przeszkodzie bym ją miał.
-Nie martw się szefie, za niedługo już w całej Ameryce będą się ciebie bać.
-I na to liczę- starszy mężczyzna uśmiechnął się ironicznie i gestem dłoni przywołał kelnerkę.
Po godzinie opuściłam pokój trzynastolatki i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Pożegnałam się z Amelią i opuściłam dom Brownów. Zanim jednak wsiadłam do mojego samochodu, z środka wybiegł Paul i uśmiechając się łobuzersko, rozgościł się na miejscu pasażera. Trochę zaskoczona jego zmianą nastroju wsiadłam do samochodu i spojrzałam na chłopaka.
-Gdzie cię podrzucić?- spytałam odpalając silnik.
Brunet zaśmiał się pod nosem i jeszcze bardziej, o ile to możliwe, rozwalił się na siedzeniu.
-Obiecałaś mi rozmowę- przypomniał uśmiechając się szeroko.- Więc wybieram się do domu państwa Collins.
Próbując ukryć uśmiech przygryzłam wargę i przewróciłam oczami. Po kilkunastu minutach jazdy w milczeniu, zaparkowałam samochód przed domem.
Wchodząc do domu jak zwykle stwierdziłam, że jest pusty.
-O czym chciałeś rozmawiać- spróbowałam przybrać obojętny ton głosu, jednak z każdą minutą coraz bardziej się stresowałam.
Poszłam w kierunku kuchni i wyciągnęłam dwie szklanki. Chłopak szedł tuż za mną.
-Nie wszystko co robiłem było kłamstwem- wyznał cicho.
Oparłam się o meble nie obracając się do niego. Czekałam aż zacznie mówić dalej. Z jednej strony chciałam w końcu dowiedzieć się prawdy, ale z drugiej bałam się tego co usłyszę. Bałam się, że to znów mnie zaboli. Powoli dochodzę do siebie po śmierci Maxa, jednak co chwilę znów zostaje zaatakowana kolejną dawką bólu. Nie miałam pojęcia ile jeszcze wytrzymam. Jedynym rozwiązaniem była zemsta. Tylko ona mogła dać trochę ukojenia.
-Więc co było prawdą?- głos lekko mi zadrżał.
Stałam do niego tyłem, więc nie widziałam jego twarzy. Słyszałam tylko jak ciężko oddycha i co jakiś czas robi krok.
-Na początku praktycznie nic nią nie było- chyba nie był z tego zadowolony. Tak samo jak ja.- Wtedy wolałbym wszystkich byle nie ciebie. Byłem wściekły na Maxa, że kazał mi to robić.
-Dlaczego...- na pewno chciałam znać prawdę?- Dlaczego ci kazał?
Minęła chwila za nim mi odpowiedział.
-Mieliśmy układ.
-Jaki. Układ?!- mimowolnie warknęłam.
-Nie mogę ci powiedzieć- westchnął.
-Na jakiej podstawie mam ci wierzyć, hm?- obróciłam się do niego przodem.- Znałam Maxa, to był mój brat. On wiedział o mnie wszystko, a ja o nim.
Przynajmniej..., tak mi się zdawało- dokończyłam w myślach.
-On to wszystko robił by cię chronić- Paul patrzył mi prosto w oczy.
Podszedł do mnie. Stał stanowczo za blisko, ale ja nie miałam dość siły by zrobić krok w tył. Nawet jakbym ją miała, nie miałabym gdzie go zrobić, bo tuż za mną znajdowały się meble.
-Co nie było kłamstwem?- spytałam wpatrując się w podłogę.
-To co obiecałem- szepnął.- Jestem do dupy w spełnianiu obietnic, ale były one prawdziwe. Martwiłem się o ciebie zawsze gdy się na mnie obrażałaś.
Uśmiechnęłam się do siebie.
-Co cię rozśmieszyło- spytał podnosząc moją twarz do góry.
-Paul Brown zaczyna mi się zwierzać i w końcu przyznał, że jest do dupy- uśmiechnęłam się łobuzersko.
Chłopak przygryzł dolną wargę i delikatnie pogłaskał mnie po policzku.
Zamknęłam na chwilę oczy i przytuliłam się do chłopaka. Zdziwiony brunet objął mnie i przyciągnął do siebie mocniej.
Zrozumiałam, że ludzie się zmieniają, ale ich przeszłość nie. Przeszłość jest bardzo ważna w życiu człowieka, ale poznając go nie powinniśmy patrzeć na przeszłość, a raczej na to jaka jest teraz ta osoba. Paul wiele razy mnie skrzywdził, ale to właśnie on był przy mnie, gdy inni się odwrócili. Może był tylko dla tego, że kazał mu to mój brat. Jednak mała cząstka mnie chciała wierzyć, że nie robił tego z przymusu. Chciałam wierzyć, że to co mówił było prawdziwe.
-Przysięgam ci, iż udowodnię, że zależy mi na tobie- szepnął mi we włosy chłopak.
Odsunęłam się na chwilę od chłopaka i uśmiechnęłam delikatnie.
-Czeka cię długa praca- ostrzegłam.
-Dobrze, szefowo- mrugnął. - Jestem na to gotowy.
Zaśmiałam się cicho i ponownie wtuliłam w chłopaka. W tej chwili nie myślałam o niczym. Po prostu chciałam by ta chwila trwała wiecznie.
Późnym wieczorem, gdy już praktycznie nie było nikogo w firmie, Juliet weszła do gabinetu Roberta. Ostatni raz rozejrzała się i zamknęła drzwi z drugiej strony. Nie była na tyle głupia, żebym nie wiedzieć, iż są tu kamery. Jedna wiedziała, że i tak Robert jej nic nie zrobi. Cóż może kiedyś, gdy jeszcze coś znaczył, ale teraz? A poza tym rudowłosa bardziej mu pomagała niż przeszkadzała. W końcu Robert też chciał pozbyć się Organizatora, tylko dziwnym trafem nawet się do tego nie zabierał.
Juliet wiedziała, że musi coś w tym być. Robert likwidował każdego, kto mu przeszkadzał, więc czemu nie wypowiedział wojny Organizatorowi? Tego nikt nie wiedział.
Dwudziestodwuletnia kobieta powoli zaczęła przeszukiwać gabinet Collinsa. Wiele szafek było zamkniętych na klucz i te właśnie najbardziej ją interesowały. Domyślała się, że prędzej tutaj znajdzie coś ciekawego niż w gabinecie, który znajdował się w ich domu. Tam była większa możliwość, że Ann czegoś się dowie. W końcu praktycznie cały czas była sama w domu, a w firmie była tylko gościem.
Po dwóch godzinach zielonooka klęła pod nosem jak szewc. W końcu znalazła coś ciekawego. Wyciągnęła białą teczkę i sprawdziła dokumenty w środku. Były tam m. in. akty urodzenia.
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie, ale po chwili zaczęła współczuć Annie. Już zapomniała jak to jest komuś współczuć, ale mimo wszystko Ann była siostrą jej ukochanego, a jego również to dotyczyło.
-Och... Ty nawet nie wiesz, kto jeszcze jest twoją rodziną- mruknęła zamykając teczkę i chowając ją sobie do torebki.
Dziewczyna posprzątała po sobie, opuściła pomieszczenia zamykając je i udała się do wyjścia. Była pewna, że Anna nie może się o tym dowiedzieć. Wiedziała, że byłby to dla niej kolejny cios. A teraz gdy nastolatka wychodzi powoli na prostą, to mogłoby nawet ją zabić.
-Kiedyś się dowiesz prawdy- mruknęła.- Ale wtedy będzie już po wszystkim.
------------------
Becca Fitzpatrick "Saga Szeptem: Szeptem"
Oj, już uprzedzam. Nie myślcie sobie, że Ann tak szybko wybaczyła to wszystko Paulowi. Co to, to nie. Patrząc na rozdziały, stwierdzam, że może będzie ich trochę więcej niż przypuszczałam.
Z tego też powodu przesunie się rozpoczęcie kolejnego opowiadania, ponieważ chcę skupić się na jednym i dobrze dokończyć "nienawiść".
A tak w ogóle to co sądzicie o rozdziale? Czekam na wasze opinię.
Do napisania.
cuuudo :) kiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńŚwietny. Czyżby Ann, była jakąś rodzina z Organizatorem? Czyli długa droga przed Paul'em, ale da radę :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnej części i cieszę się że będzie ich więcej.
Trzymaj się :*
S.
cieszę się że paul postanowił udowodnić ann że mu na niej zależy . czekam na nowy rozdział zapraszam do mnie na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com dodalam nowy rozdziałjak na mnie bardzo długi . czekam na opinię :**
OdpowiedzUsuńPodoba mi się perspektywa że Paul musi się trochę namęczyć , no bo w końcu nie może być tak łatwo . Rozdział jest oczywiście świetny , tylko jedno nie daje mi spokoju , skoro Max prawdopodobnie żyje to co chciał udowodnić przez sfingowanie swojej śmierci ?
OdpowiedzUsuńno wiem że powinnam poczekać do rozwiązania sprawy , ale co ja poradzę że mnie to tak ciekawi ...
Niestety nie mam warunków do tego, żeby napisać dłuugi komentarz, a więc napisze tylko, że rozdział super zresztą jak inne i czekam na cd :))
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale naprawde nie mam czasu, żeby się rozpisać ://
Rozdział cudny, czekam aż Ann wybaczy do końca Paulowi. Ten moment kiedy go przytuliła był uroczy :)
OdpowiedzUsuńA końcówką to mnie strasznie zdziwiłaś, czyżby Anna była adoptowana ???
Jeżeli tak to bardzo jej współczuje, jak się dowie na pewno się załamie :c
Współczuje jej bardzo.
Czekam na kolejny rozdział i cieszę się bardzo, że będzie trochę więcej rozdziałów :)
Pozdrawiam
Kilulu
Jejejeje !! :D czekam na następny rozdział !! Strasznie mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy :) Cieszy mnie to, że wyjdzie trochę więcej rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie komentująca ~ Luar Princesa ♥
Rozdział jest na prawdę ciekawy.Strasznie się ucieszyłam jak napisałaś,że przeciągniesz rozdziały <3
OdpowiedzUsuńPs.Twój nowy blog zapowiada się wspaniale,przeczytałam prolog i bardzo mnie zaciekawił... Pozdrawiam
Chwali się ,że szybko mu nie wybaczy. Niech chłopak postara się. Wtedy doceni . Co do tej rodziny to mnie zaciekawiłaś. Mam swoje typy ale narazie zatrzymam to dla siebie.
OdpowiedzUsuńCiekawe jaki układ miał Max z Paul'em. Kurde jak Ty to robisz,że za kazdym razem nic nie jest oczywiste?
Genialna część.
Czekam na koleny .
Życzę dużo pomysłow.
/Eli..
Jeejku ^^ Kocham to !! <3
OdpowiedzUsuń*.* Uwielbiam tą dwójkę! Paul i Ann <3 To takie słodkie xd
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Akcja na plaży ^^ No, kurde nie mam do czego się doczepić.
Nie mogę się doczekać, aż Ann w końcu pozna prawdę o tym, że Max żyje. Jestem ciekawa jej reakcji na te wszystkie kłamstwa.
Ja także jestem w trakcie pisania mojego pierwszego opowiadania i z jednej strony chce, z drugiej nie chce, je skończyć. Jest jeszcze tyle do opisania... No, ale jestem ciekawa zakończenia :D
Pozdrawiam
Seo
Boskie ;)
OdpowiedzUsuń