Do puki tego nie stracisz*
-------------------
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Notka pod rozdziałem
Dwadzieścia minut później byłam już na dole. Rozejrzałam się szukając mojego gościa, jednak nigdzie go nie widziałam. Westchnęłam i skierowałam się w stronę kuchni, a potem lodówki.
-Siadaj- podskoczyłam przestraszona.
Zamknęłam lodówkę i spojrzałam zaskoczona na Paula. Wskazał, bym usiadła przy stole na którym było naszykowane śniadanie.
Zmarszczyłam brwi i ponownie otworzyłam lodówkę by wyciągnąć sok.
-Bez śniadanie nie wypuszczę cię z domu- ostrzegł.
Chciałam się zaśmiać, ale widok jego ponurej miny jakoś mi to uniemożliwił.
Wywróciłam oczami i usiadłam na krześle.
-A ty?- założyłam ręce na klatce piersiowej.
Westchnął ciężko.
-Już jadłem- obrócił się i ruszył do salonu.
Patrzyłam zdezorientowana na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał brunet.
-Nie ma to jak co pięciominutowa zmiana nastroju- stwierdziłam odsuwając od siebie talerz.
Wzięłam tylko do dłoni herbatę i pomału zaczęłam ją pić.
Zastanawiało mnie o co chodzi Paulowi. Przecież dwadzieścia minut temu było wszystko w porządku.
Pokręciłam głową i odstawiłam już pusty kubek do zmywarki.
-Nigdy nie zrozumiem facetów- mruknęłam.- Zachowują się gorzej niż kobiety w ciąży.
Opuściłam kuchnie i poszłam w kierunku drzwi. Ubrałam buty i czekałam aż chłopak do mnie dołączy.
Ta... czekać sobie mogę aż do śmierci.
Po raz kolejny tego dnia wywróciłam oczami i weszłam do salonu.
Paul siedział i patrzył w wyłączony telewizor. Usiadłam obok niego.
-Nie wiem jak ty- zaczęłam.- Ale ja tam nic nie widzę.
-Wiem- powiedział cicho.- Lecz co to za różnica? Bynajmniej gdy patrzysz na to, widzisz telewizor. Gdy patrzysz na mnie, widzisz człowieka, który jest nikim.
Poderwał się z kanapy i wyszedł z domu. Siedziałam kilka sekund nie rozumiejąc o co chodzi.
Kiedy wybiegłam z domu, brunet miał zamiar wsiąść do samochodu.
-Powiesz mi o co chodzi?- spytałam.
-O nic- otworzył drzwi samochodu.- Powiedziałem tylko to, czego ty nie umiesz.
Spojrzał na mnie z wyrzutem i wsiadł do samochodu.
Czy on już do końca oszalał? A może ja o czymś nie wiem?
Nie czekając długo, zajęłam miejsce pasażera i spojrzałam wściekła na chłopaka.
-Jesteś kompletnym idiotą!- warknęłam.- Ale do cholery nigdy nawet nie pomyślałam, że jesteś nikim. Nigdy.
Paul nie patrzył na mnie.
-Spójrz na mnie- zażądałam. A gdy to zrobił dodałam trochę ciszej.- Rozumiesz? Idiota, który nie wiem dlaczego, jest dla mnie ważny. Kompletny idiota.
Otworzyłam drzwi i zamierzałam wysiąść, jednak Paul chwycił mój nadgarstek.
-Przepraszam- szepnął.- Zostań.
Patrzyłam mu w oczy i nie wiedziałam co mam zrobić. Przejechałam dłonią po włosach i spojrzałam na otwarte drzwi. Gdybym wysiadła, ponownie bym uciekła. Ostatnio cały czas uciekam.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o fotel. Przymknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić.
Chłopak odpalił silnik i wyjechał z mojej ulicy, a potem chwycił moją dłoń. Spojrzałam na nasze splecione palce i oparłam głowę o chłodną szybę.
-Kiedyś zwariuje przez ciebie- mruknęłam, a chłopak mocniej ścisnął moją dłoń.
Dlaczego zostałam, a nie znów uciekłam? Odpowiedz była przerażająco prosta. Zależało mi na tym idiocie. Możliwe, że bardziej niż bym chciała. Było nawet pewne, że bardziej niż rozsądek mi na to pozwalał. Pytanie było tylko jedno. Czy ponownie nie zostanę oszukana i czy to nie następne kłamstwo.
Nie chciałam być ponownie zraniona, ale w końcu musiałam komuś zaufać.
Niedługo później byliśmy już pod szkołą. Jednak nikt z nas nie śpieszył się do wysiadania.
Ciemnooki wpatrywał się w przednią szybę i widocznie nad czymś myślał.
-Wyjdziemy i znów będziemy udawać, że się nie znamy- bardziej stwierdziłam niż spytałam.
Spojrzał na mnie i pokręcił przecząco głową.
-Nie- odpowiedział krótko.
Kiwnęłam głową. Opuściliśmy samochodu i brunet podszedł do mnie. Chwycił moją dłoń i uśmiechnął się delikatnie.
Ruszyliśmy w kierunku szkoły, a ja czułam na sobie wzrok większości osób, w tym Sary i całej reszty.
-Nie zwracaj na nich uwagi- szepnął mi do ucha.
-To twoja paczka- przypomniałam.
-Była- odparł pewnie.- Teraz chcę ci coś udowodnić i zrobię to.
Ponownie uśmiechnął się do mnie.
Czy ludzie mogą aż tak się zmienić? Tego nie wiem, ale chciałam zaryzykować. Odwzajemniłam uśmiech i spróbowałam zignorować ciekawskie spojrzenia.
Kiedy wróciłam do domu, nie zdążyłam nawet dojść do pokoju, bo już ktoś zadzwonił do drzwi.
Zaśmiałam się myśląc, że zostawiłam coś w samochodzie Paula. Otworzyłam drzwi i zamarłam. Chciałam je zamknąć, jednak blondyn był szybszy i bez zaproszenia wszedł do środka.
Zrobiłam kilka kroków w tył. Spojrzałam w stronę schodów. Skoro James przyszedł, Lu musiał też tu być.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Cz...Czego chcesz?- spytałam oddalając się od niego.
-Musimy- zrobił pauzę.- Pogadać.
Do jasnej cholery, gdzie są wszyscy gdy ich potrzebuję?
-Powiedz...- zaczęłam.- James, powiedz mi co ci zrobiłam.
-Kurwa ty nic nie zrobiłaś!- wydarł się.- O to w tym chodzi!
Nie wiem czy byłam bardziej zszokowana czy przerażona.
-To... o co ci chodzi? Czemu pomagasz Lucasowi?
-Bo twoi rodzice zamordowali mi ojca- te słowa dotarły do mnie z opóźnieniem.
Oddech ugrzązł mi w gardle. Nie, to było nie możliwe. No bo po co wydawaliby wyrok na starego Hall'a?
Zaśmiał się bez grama radości
-No tak, córeczka o niczym nie wie.
-Przecież to nie możliwe- próbowałam bronić rodziców, lecz po co? Czy kiedykolwiek oni zrobili coś dla mnie?
-Mam do ciebie interes- stwierdził patrząc prosto mi w oczy.- Ty pomożesz mi, a ja tobie.
Czemu ostatnio wszyscy mają do mnie jakieś sprawy? No do cholery, mam siedemnaście lat, a nie dwadzieścia siedem.
-Czego chcesz?- mój głos lekko się uspokoił.
Przed oczami miałam pobitą Camillę i siebie gdy James mnie zaatakował. To wszystko była jego robota, a teraz miałam z nim pracować.
-Pomożesz mi uciec, a ja postaram się opóźnić dzień, w którym szef chce cię zabić.
Co?
-Dzięki- warknęłam.- Poradzę sobie sama.
Spojrzał na mnie niedowierzająco.
-Jak wolisz- wzruszył ramionami.- Czekam do końca tygodnia.
-Skąd mogę wiedzieć, że nie kłamiesz?- spytałam po chwili.- Pracujesz dla Organizatora, ja cię mogę ostrzec, a ty...? A ty możesz mnie wydać.
-Twój stary zabił mi ojca, jaki miałbym interes by ci pomóc?
-Twój szef zabił mi brata, czemu mam ci pomóc?- założyłam dłonie na klatce piersiowej.
Nie odpowiedział. Po prostu wyszedł, a mnie ogarnął lęk.
Będąc już w swoim pokoju położyłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Jeśli to co mówił było prawdą, moi rodzice zabili niewinnego człowieka. Tylko pytanie jest jedno. Dlaczego?
Nie chciałam o tym myśleć. Leżałam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Kiedy się obudziłam na dworze było ciemno. Zegarek wskazywał, że jest przed północą. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Zeskoczyłam z łóżka i zeszłam na dół.
Wszędzie było ciemno, co oznaczało, że rodziców jeszcze nie ma. Nie chciałam być sama w domu,a jeszcze bardziej nie chciałam być sama gdy rodzice wrócą.
Wróciłam na górę, umyłam się i położyłam do łóżka. Jednak nie umiałam zasnąć i przewracałam się z boku na bok.W końcu nie wytrzymałam i sięgnęłam po komórkę. Wybrałam numer i zaczekałam aż osoba odbierze.
-Halo?- usłyszałam zaspany głos bruneta.
-Obudziłam cię?- spytałam niewinnie.
-Nie, skądże- zaprzeczył.- Oglądam film, chętna?
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Jeśli przyjdziesz... to czemu nie?
Pół godziny później pod domem zjawił się Paul. Widząc jego potargane włosy i zaspane oczy nie umiałam powstrzymać się od śmiechu.
-Oglądałeś filmy, ta?- wpuściłam go do środka.
-Mniej więcej- odparł idąc za mną po schodach.
-Twoich rodziców nie ma- bardziej stwierdził niż zapytał.
-Powiedz mi- poprosiłam zamykając za nami drzwi.- Ile razy widziałeś by byli w domu?
Wzruszył ramionami.
-Tak myślałam. A tak w ogóle to jutro idziemy na wagary.
Podniósł brew wyraźnie zainteresowany. Wziął mojego laptopa i zajął miejsce na łóżku.
-Nie poznaję cię- wyznał włączając urządzenie.
Przygryzłam dolną wargę i położyłam się obok niego. Włączył film, a potem objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w niego i poczułam się dużo lepiej, a przede wszystkim bezpieczniej. Podniosłam wzrok na chłopaka i zauważyłam, że mi się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie, a potem powróciłam wzrokiem do ekranu.
-Co się stało?- spytał po jakimś czasie.
Spojrzałam na niego.
-Co się miało stać?
-Ty mi powiedz- patrzył mi w oczy.
-Boję się- wyznałam.- Po prostu się boje.
Brunet przyciągnął mnie do siebie mocniej i pocałował w czoło.
-Jestem przy tobie- szepnął.
Przymknęłam oczy.
-Nawet nie wiesz jak bardzo tego potrzebuje- odszepnęłam.
---------------------------
*Taylor Swift- "I knew you were trouble"
Z boku jest ankieta, gdyby ktoś nie zauważył.
Więc długo zastanawiałam się nad drugą częścią opowiadania. Możliwe, że mam nawet pomysł, ale wszystko zależy od was czy chcecie kontynuacji.
Następny rozdział będzie ostatnim lub przed ostatnim rozdziałem.
Czekam do końca przyszłego tygodnia na wasze głosy.
Jeśli jeszcze ktoś nie wie, to na nowym blogu jest prolog. Zapraszam do przeczytania go i dodania opinii.
No to chyba wszystko. Czekam na komentarze.
Do napisania.
Ann i Paul są coraz bliżej. Fajnie, że ją wspiera i widać że mu zależy :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, dlaczego rodzice Ann zabili, ojca James'a. Już nie mogę się doczekać następnej części i mam nadzieję, że napiszesz jeszcze drugą część.
Miłego dnia! ;)
S.
Rozdział wyszedł Ci wspaniale i nie mogę się doczekać kolejnej części <3 No i najważniejsze jestem za drugą częścią <3 Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem za drugą częścią i to bardzo :) , tylko żeby w międzyczasie Ann nie rozeszła się z Paulem bo tego nie zniosę . Rozdział jest świetny , jak zawsze . Fajnie że chłopakowi zależy , ale ciągle mi się wydaje że ten jego dowód miłości będzie bardzo spektakularny .....
OdpowiedzUsuńnie wiem jakim cudem tego nie skomentowalam Zajebisty niech oni wkońcu bd razem i pisz pisz druga część. zapraszam na nowy rozdział na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com i czekam na opinię :*
OdpowiedzUsuńHej. Dobrze,że piszesz o ankiecie,bo na telefonie mi nie wyświetla. Ale głos już oddany :-D. Kocham to opowiadanie i liczę na cd.
OdpowiedzUsuńWidać,że Paul się stara ale Ann nie jest "łatwym łupem" :-) . Dobrze,że ma w nim oparcie. Od razu widać,że chłopak na serio się zakochał,bo kto bez rzadnego sprzeciwu pojechałby o północy do os ,która dla niego nic nie znaczy i nawet się nie wkurzył. Nikt.
Jestem ciekawa dlaczego rodzice Ann zabili rodzicw James'a.
Czekan nn
Życzę dużo pomysów :-*
/Eli..
Jejku cudowne, czekam na kolejną część :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twój blog od początku i nigdy nie dodawałam komentarza, ale teraz chyba muszę. Dziewczyno Twój blog jest świetny, nie mogę doczekać się drugiej części :)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzęść jest świetna tak samo jak 1 części i powiem szczerze już nie mogę się doczekać 2 cz.♥♥
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała żeby pojawiła się jeszcse w tym tygodniu ponieważ później będę musiała wyjechać... w każdym razie część jesg Megaa i czekam z niecierpliwością na 2 część :))
O matko... to się działo... Kiedy kolejna część? Mój komentarz był chyba 10, więc można by było trochę przyśpieszyć następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńCudo *.* Nie mogę uwierzyć, że Max tam się pojawił. Skąd?! I co on właściwie kombinuje?! No i ten jej drugi brat... może nie zabiła tego( jak się sama obwiniała) za to swojego drugiego brata. Cholera... a tak właściwie, to czemu jej rodzice tyle przed nią ukrywają?
Wiem... tyle pytań xd dlatego mam nadzieję, że kolejny rozdział szybko się pojawi :*
Pozdrawiam
Seo
Super;)
OdpowiedzUsuń