środa, 7 maja 2014

Rozdział 29

Pragnął wrócić tam, gdzie się rodzi dusza
Gdzie zostawił tą, najważniejszą rzecz....*
---------------


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Siedziałam na fotelu i przeglądałam strony internetowe jednocześnie popijając gorącą czekoladę, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju. Kątem oka sprawdziłam kto to.
-Jak się pracuje dla Anny Collins?- spytałam uśmiechając się pod nosem.
Juliet mruknęła coś pod nosem i rzuciła się na moje łóżko. Westchnęłam cicho i wzięłam łyk napoju. 
-Myślisz...- zaczęłam niepewnie. - Że do świąt się wyrobimy?
Zielonooka spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Tak tylko pytam- wzruszyłam ramionami.- Nie wiedziałam, że tak długo chcesz to ciągnąć.
Ruda znów mruknęła coś pod nosem i gwałtownym ruchem wstała z łóżka. Usiadła na przeciwko mnie.
-Oczywiste jest, że zrobimy to przed świętami- powiedziała obojętnym tonem.
Odetchnęłam z ulgą i zerknęłam na kalendarz.
-Mamy mało czasu- odezwałam się po chwili.
Teraz to ona wzruszyła ramionami, a po chwili ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałyśmy w tamtym kierunku. Wyraźnie z czegoś zadowolony Jared wszedł do pomieszczenia. Byłam świadoma, że Jared zna Juliet, ale nie wiedziałam, że aż tak bardzo za sobą nie przepadają. Oboje mierzyli się lodowatym spojrzeniem.
-Jak tam?- przeniósł wzrok na mnie.
Uśmiechnęłam się do niego na znak, że jest dobrze. Chłopak rzucił coś zielonookiej.
-Nie musisz dziękować- mruknął.
-Nawet nie zamierzałam- z ust Juliet wydobyło się warknięcie.- Monic Meyer. Wspaniale.
Ostatnie słowo ociekało sarkazmem. Przyglądałam się tej dwójce i zorientowałam się, że dziewczyna trzyma w dłoni fałszywe dokumenty.
-Chcesz się dostać do Organizatora, czy nie?- mężczyzna był wyraźnie zirytowany.
-To ty o wszystkim wiesz?- nie kryłam zaskoczenia.
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Jesteśmy w jednej drużynie, nie?- przypomniał.- Co ty wiesz, wiem o tym ja...
-Ale to o czym ty wiesz, nie koniecznie ja też- westchnęłam.
-Mądra dziewczynka- rzuciłam w niego małą poduszeczką, ale ten zrobił niestety unik.
Wzięłam do rąk kubek z moją czekoladą i pomału pijąc, zastanawiałam się, o czym jeszcze nie wiem. Aż bałam się myśleć co ta dwójka ludzi, która zresztą nie przepada za sobą, wymyśliła i jakie tego będą skutki. Naprawdę, zaczynam się bać.
Umieściłam wzrok na Juliet, która wpatrywała się w dowód osobisty. Chyba poczuła, że ją obserwuje, bo spojrzała na mnie.
-Za niedługo będziemy wolne- szepnęła i pierwszy raz zobaczyłam, że jej naprawdę na czymś zależy.
Kiwnęłam głową.
Będziemy wolne. Od wspomnień, przeszłości i ludzi, którzy chcieli, a raczej nadal chcą, zniszczyć nam życie.
Jedyne czego pragnęłam, to mieć to już za sobą. Rano obudzić się i wiedzieć, że to koniec. Jednak byłam pełna obaw, że nie dam rady. Że zawiodę siebie, Juliet i resztę ludzi, a przede wszystkim, że zawiodę, już niebędącego z nami, Maxa. Świadomość, iż zawsze we mnie wierzył, dawała jakąś motywację. Motywację by dać z siebie wszystko. Wszystko i jeszcze trochę.
W nocy obudził mnie dzwoniący telefon. Bałam się, że Lu znów zaczął do mnie wydzwaniać, jednak widząc, że to Paul odetchnęłam z ulgą. Czekaj... Czemu Paul dzwonił do mnie w środku nocy?
Westchnęłam ciężko i przyłożyłam komórkę do ucha.
-Będę u ciebie za dwadzieścia minut- rzucił od razu po odebraniu.
-Co?- mój wzrok padł na leżący nieopodal zegarek.
Czy mi się zdawało, czy ta cyfra z przodu to trzy?
Usłyszałam śmiech chłopaka.
-Mogę być za pięć... jeśli tak bardzo chcesz?- bawiło go to.
-Paul?!- syknęłam.- Wiem, że z tobą jest nie najlepiej... Ale czy ty do reszty zwariowałeś? Jest trzecia w nocy!
-Ann, wiem która jest godzina- odparł spokojnie.- Też posiadam zegarek.
-No co ty nie powiesz- powiedziałam wygrzebując swoje zwłoki spod pierzyny.
Kierując się w stronę szafy potknęłam się o coś i upadłam.
-Jeśli nie chcesz się ze mną spotkać to po prostu powiedz- oświadczył słysząc mój upadek.- Nie musisz popełniać samobójstwa.
-Sądzę, że tylko samobójstwo byłoby dobrą wymówką- mruknęłam podnosząc się z ziemi.- Inaczej i tak do ciebie by nie dotarło...
-Będę za chwilę.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę- zakończyłam z ironią. 
Rzuciłam komórkę  na łóżko i zaczęłam szukać ciuchów. Potem poszłam do łazienki.
-Głupek- powiedziałam cicho i poczułam jak kąciki ust delikatnie unoszą się ku górze.- Kompletny idiota.
Niedługo później pod dom podjechał samochód Paula. Po cichu zeszłam na dół i wyszłam na zewnątrz. Podbiegłam do auta i wsiadłam do środka.
-Spać nie umiesz?- spytałam na powitanie.
Na potwierdzenie kiwnął głową. Wywróciłam oczami.
-Jak ja nie umiem spać, to nie wydzwaniam do ciebie- szepnęłam.
Przymknęłam oczy i oparłam głowę o szybę. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Czułam tylko jak ktoś próbuje mnie obudzić. Otworzyłam powieki i zobaczyłam uśmiechniętego Paula. Wysiadłam pocierając dłonią zaspane oczy. Rozejrzałam się w około i wzięłam głęboki oddech by nie wybuchnąć.
-Do jasnej cholery, po co przyjechaliśmy na plażę?- a jednak, nie udało się...
-Kiedy ostatni raz byłaś nad oceanem?- ciemnooki przyglądał mi się uważnie.
Odwróciłam wzrok przypominając sobie ten dzień. Na plaży byłam ostatni raz z Maxem. Marzyłam wtedy by nic nas nie rozdzieliło i nic nie rozdzieliło... oprócz śmierci. 
-Jakiś czas temu- odpowiedziałam dużo ciszej i spokojniej. Zacisnęłam zęby by się nie rozpłakać.
Chłopak chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę plaży. Niepewnym krokiem ruszyłam za nim.
Spacerowaliśmy w ciszy, która nikomu nie przeszkadzała. Ocean był spokojny i tylko delikatne fale wpływały na brzeg. 
-Kiedyś wierzyłam, że spadające gwiazdy spełniają marzenia- wyznałam.
Paul spojrzał na mnie zaciekawiony. Przeniosłam wzrok na ocean.
-Chciałabym powrócić do tamtych chwil i nadal w to wierzyć- dodałam.
Teraz myślałam o spadającej gwieździe, jak o człowieku. Kimś kto upada, i mimo że jest w tłumie, tak naprawdę jest sam. Identycznie sam jak sama ja byłam podczas upadku. A może nawet jeszcze bardziej. 
Jedyne co różniło nas od gwiazd to możliwość podniesienia się i stania silniejszym. To właśnie dwa lata temu zrozumiałam, a z każdym upadkiem rozumiem to bardziej. Choć każdy upadek boli bardziej od poprzedniego, człowiek dzięki temu staje się silniejszy.
-Dlaczego tego nie zrobisz?- usłyszałam głos chłopaka.
Wzruszyłam ramionami.
-Bo dorosłam- odparłam krótko. 
Znów zapanowała cisza. Paul widocznie nad czymś rozmyślał, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. 
Nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Czy każdy chłopak musi mi to robić?
-Paul nie zrobisz tego?- bardziej spytałam niż zażądałam.
Brunet wchodził właśnie do wody.
-O co się założymy?- uśmiechnął się łobuzersko.
-Będę mokra- jęknęłam, a po chwili wpadłam do chłodnej wody.
Spojrzałam groźnie na Paula i udając obrażoną zaczęłam wychodzić z wody. 
-Ann- zawołał za mną.- No, nie obrażaj się. Dobra, przepraszam.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i nadal szłam mokra po piasku. Odwróciłam się do niego i wystawiłam język.
-Co...?- w jego głosie było słychać zaskoczenie.
Po chwili ruszył w moim kierunku, a ja zaczęłam uciekać.
-I tak cię dogonię- stwierdził.
-Nie wiedziałam, że aż takim marzycielem jesteś- odkrzyknęła, choć dobrze wiedziałam, że to zrobi.
-Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz- stwierdził łapiąc mnie od tyłu.
Po jakimś czasie, gdy już byłam mokra do suchej nitki, zaczęliśmy wracać do samochodu. Spojrzałam na chłopaka, który był praktycznie suchy, bo ani razu nie udało mi się go przewrócić. 
-Kiedyś pożałujesz tego- zagroziłam.
-Już nie umiem doczekać się kary - zaśmiał się otwierając przede mną drzwi samochodu.
Wsiadłam do środka i włączyłam ogrzewanie.
-Zimno?- w jego głosie wyczułam ironię.
-Skądże- westchnęłam sarkastycznie.- Czuję się jak na pustyni.
-A to ciekawe...
Podniosłam prawą brew czekając aż dokończy.
-Bo przecież na pustyni brakuje wody, nie?- spojrzał na mnie znacząco.- A ty jesteś cała mokra.
-Nie lubię cię- odwróciłam się w kierunku szyby jak obrażone dziecko.
-Wow, robimy postępy.
Rzuciłam mu krzywe spojrzenie. Wywrócił oczami i sięgnął po coś na tylne siedzenie. Po chwili na moich kolanach wylądowała jego bluza. 
-Dzięki- uśmiechnęłam się i okryłam bluzą chłopaka. 
-Nie ma sprawy- odwzajemnił uśmiech.
-Wiem- mruknęłam.- W końcu to twoja wina, że mi zimno.
Paul teatralnie wywrócił oczami i ruszyliśmy. Wtulona w bluzę bruneta nawet nie wiem, kiedy znów zasnęłam.
Obudziłam się godzinę później, gdy budzik postanowił, że muszę wstać. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Miałam na sobie męską koszulkę i gdyby nie fakt, że byłam bardzo nie wyspana, mogłabym przypuszczać, iż to wszystko było tylko snem, bo kiedyś często spałam w ciuchach Maxa. Kolejnym dowodem wskazującym, że to jednak prawda była bluza Paula leżąca na krześle.
Wstałam z łóżka i nagle ogarnęła mnie panika. Jakim cudem miałam na sobie bluzkę bruneta?
-Zabiję go- westchnęłam.- Obiecuję, że kiedyś go zabiję.
-Kogo zabijesz?- podskoczyłam wystraszona.
Obróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam w nich uśmiechniętego chłopaka. Założyłam dłonie na klatce piersiowej i podniosłam wyżej głowę.
-Czy ty mnie rozbierałeś?- czy tylko dla mnie te pytanie było głupie? Oczywiste było, że przecież się nie przyzna.
-A chciałabyś?- spytał ruszając znacząco brwiami.
-Nie zrobiłeś tego- zamarłam.- No... powiedz, że tego nie zrobiłeś.
-Nie zrobiłem tego- powtórzył opierając się o ścianę.
Spojrzałam na niego podejrzliwe.
-Mówisz prawdę?
Ciemnooki przygryzł dolną wargę i pokręcił przecząco głową. Odwróciłam od niego wzrok i wzięłam głęboki oddech. To nie może być prawda...
Spojrzałam zawstydzona na Paula, który jak zwykle przyglądał mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
-Nie patrz tak na mnie- szepnęłam.
Podniósł prawą brew.
-Dlaczego?
Podeszłam do niego i zadarłam głowę do góry.
-Bo tego nie lubię.
Chłopak zaśmiał się cicho. Wzruszył ramionami.
-Mnie też podobno nie lubisz- pochylił się w moim kierunku i pocałował mnie w czoło.- Czekam na dole.

--------------------
*Farba- "Zagubiony książę"

Jak podoba wam się rozdział? Kurde, jak tak piszę nowe rozdziały, to zastanawiam się jak potem wytrzymam bez tych bohaterów. Samej mi trochę szkoda, że za niedługo już koniec. W końcu to moje pierwsze opowiadanie, które piszę tak długo i które zamieściłam na blogu. 
Czekam na wasze opinię.
Do napisania.

8 komentarzy:

  1. fajnie że paul stara się zbliżyc do niej . faktycznie szkoda że już bd kończyć to opowiadanie ale mam nadzieję że za niedługo stworzysz coś nowego . zapraszam na spodziewajsieniespodziewanego.blogspot.com i bardzo proszę o twoja opinię bo coś przestajeciie u mnie komentować :-( pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się podoba :) Fajnie że Paul się stara i Ann chyba też coraz bardziej jest do niego pozytywnie nastawiona. Naprawdę świetnie mi się czyta to opowiadanie i nie mogę się doczekać następnej części.
    Trzymaj się :*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski! Nie mogę się doczekać następnej części :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej ale czy ktoś powiedział,że musisz kończyć juz to opowiadanie. Nawet nie wiesz jak mi się podoba . Jest fantastyczne. Uważa,że jeśli masz na nie pomysły to pisz dalej. Nie wyobrażam sobie,że już niedługo ma być koniec. :-(

    Spodobało mi się porównanie naszego upadku do spadających gwiazd. Ma ten fragment w sobie to "coś". Ciężko jest to nazwać ale jest to tam.

    Dla Paula zdecydowanie miłość bardzo dobrze służy. Zdaje mi się,że wreszcie pokazuje jaki tak na prawde jest. Nie udaje,nie ukrywa . Ann też zmieniła do niego nastawienie. Wiadomo,że ona też do niego coś czuje. Widać to było nawet wcześniej. Hmmm... czyżby Paul przygotował śniadanie dla Ann?
    *.*
    Mam nadzieję,że niedługo w życiu Ann zapanuje spokuj ale nie taki,że popadnie w melancholie.
    Genialnie jak zawasze. Kocham i czekam nn.
    Życzę weny
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny <3 Tylko szkoda,że już nie długo będzie koniec.Przywiązałam się do tego bloga jest na prawdę wspaniały....
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajna ta wyprawa Ann i Paula :D Ogółem rozdział mi się podobał i czekam na kolejny. Pamiętaj, że nie tylko ty będziesz tęskniła za bohaterami - czytelnicy też się przywiązują ^^
    Pozdrawiam Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę słodki rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń

Szablony