środa, 12 marca 2014

Rozdział 16

Mam tysiące własnych spraw
Ale w oczach strach*

-------------------------
Idąc do mojej szafki zastanawiałam się, czy aby na pewno ze mną wszystko w porządku. Prawie każdy rozmawiał tylko o rozstaniu Paula z Sarą. Co było w tym dziwnego lub nowego? Absolutnie nic. A jednak dla ludzi była to nowina roku. Za chwilę i tak do siebie wrócą.
Pokręciłam głową i otworzyłam szafkę.
-Aż dziwne, że ty tutaj jeszcze jesteś- usłyszałam obok siebie męski głos.
Kątem oka spojrzałam na Jamesa, który właśnie tam stał.
-Naprawdę nie masz dość? Ostatnio chyba jasno dałam ci do zrozumienia, że twoje gierki mnie nie interesują- westchnęłam i zatrzasnęłam szafkę.
-Znam parę interesujących informacji- na twarzy chłopaka pojawił się szyderczy uśmiech.
-Co masz kryzys z Cam? Albo może jakaś inna para z waszej paczki się rozstała?- nie czekając na jego odpowiedz, chciałam odejść.
-Nielegalne wyścigi, mówi ci to coś?-  jego głosie można było usłyszeć zadowolenie.
Wyjawił twoją tajemnicę.
-No... coś tam słyszałam- mruknęłam próbując zamaskować poddenerwowanie.
-Podobno brałaś w nich udział- zaczął się do mnie zbliżać.
Wywróciłam oczami i przyłożyłam mu pistolet do brzucha.
-Nie wiem w co się bawisz- warknęłam.- Ale masz się ode mnie tak łaskawie odpierdolić. A jak jeszcze raz wrócisz do tego tematu...
Chłopak spojrzał na broń, a potem uśmiechnął się z satysfakcją.
-Cam jednak do czegoś się przydaje- zaśmiał się.- Myślałem, że tylko w jednym jest dobra.
Miałam ochotę uderzyć go, ale po chwili dotarło do mnie, że Camilla sama wybrała sobie takie życie. Wolała tego obleśnego typa ode mnie. Nie miałam powodów by cokolwiek mu zrobić, zwłaszcza po tym co ona mu powiedziała.
Odsunęłam się od niego.
-Czemu nie zrobisz tego co ostatnio?- spytał z wyczuwalną kpiną.
Chciałam odejść ale mnie zatrzymał.
-Nigdy ze mną nie wygrasz- szepnął mi do ucha.- Nigdy. To ja tutaj rządzę. Ty jesteś nikim.
Zaśmiałam się pod nosem. Po chwili uderzyłam go z pięści w twarz. Ręka mnie zapiekła, ale gdy zobaczyłam swoje dzieło byłam z siebie dumna. Max by mnie pochwalił.
Chłopak chwycił się za nos próbując zatrzymać krwawienie. Na korytarzu można było usłyszeć mój śmiech. Odwróciłam się i zaczęłam odchodzić.
-Jebana suka- krzyknął za mną.
-Nie musisz się przedstawiać- odkrzyknęłam.- Wiem jak masz na imię.
Następnego dnia z niechęcią wstałam z łóżka. Cały dzień miałam spędzić z Emily i Paulem. Nadal nie wiedziałam co myśleć o naszej rozmowie. Bałam się, że wyjawi komuś prawdę.
Gdy schodziłam na dół, usłyszałam, jak Max z kimś rozmawia.
-Przecież wiem... Masz się tylko nią zająć, rozumiesz?...Gdyby mogła widzieć, to bym jej powiedział...
Oparłam się o framugę drzwi i założyłam dłonie na klatce piersiowej. Z uwagą przyglądałam się blondynowi, który chyba jeszcze nie zauważył, że ma słuchacza.
Dopiero gdy zrobiłam lekki hałas, chłopak na mnie spojrzał. Pożegnał się z rozmówcą i rzucił mi niewinne spojrzenie. Potem usiadł przy stole i zaczął jeść śniadanie.
-Myślałem, że śpisz- mruknął.
-Nie lubię się spóźniać- podeszłam do lodówki i wyciągnęłam butelkę wody.- Komu nie możesz czegoś powiedzieć?
Oparłam się o blat mebli.
-Nie powinnaś podsłuchiwać. Siadaj, musisz zjeść śniadanie- spróbował zmienić temat.
Prychnęłam pod nosem.
-Rozumiem, nie mój interes.
Podeszłam do brata.
-Tylko mam jedną prośbę- oznajmiłam.- Jak ja się będę pakować w kłopoty, to nie wtrącaj się.
-Robię to dla twojego dobra- westchnął zrezygnowany.
-Tak, tak. Jak spotkasz rodziców, to powiedz im, że wszystko u mnie w porządku- zaczęłam wychodzić.
-Kiedy ty ostatni raz z nimi rozmawiałaś?
Stanęłam i zamyśliłam się. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz rozmawiałam z swoimi rodzicami. Wzruszyłam ramionami.
-Nie pamiętam. Chyba dzień po twoim przyjeździe- patrzyłam się tempo w jeden punkt na ścianie.
-Wiesz, że to chore?
-To nie moja wina, że nigdy nie mają dla mnie czasu. Mam dość starania się o ich czas. Pozdrów ich ode mnie jak będziesz w firmie- zacisnęłam zęby i wyszłam z domu. Nie mogłam się popłakać.
Stwierdziłam, że pójdę pieszo do Brownów. Przynajmniej miałam więcej czasu na ochłonięcie.
Gdy zobaczyłam Paula, zdałam sobie sprawę, że nawet nie wiem, która jest godzina. Chłopak był widocznie zaspany, a na sobie miał tylko spodnie od dresu. Musiałam się powstrzymywać by nie patrzeć na jego ładnie wyrzeźbiony tors.
-Tak się zastanawiam- zaczął wpuszczając mnie do środka.- Czy ty w ogóle śpisz?
Ruszyłam za nim do kuchni. Zajęłam miejsce na jednym z krzeseł.
-Chcesz kawę?- spytał podchodząc do szafek.
-Jeśli powiem tak, to ubierzesz coś na górę?- spojrzałam znacząco na jego gołą klatkę piersiową. Chłopak uśmiechnął się szeroko.
-A co, rozpraszam cię?
-Nie- powiedziałam niezbyt przekonująco.
-Kłamczucha- mruknął pod nosem i wyszedł na chwilę z pomieszczenia. Kiedy wrócił, miał na sobie czarną bokserkę.
Nic nie mówiąc postawił przede mną kubek z gorącym napojem. Z zadowoleniem stwierdziłam, że była w nim herbata. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Twój brat czasami mi o tobie opowiada- odpowiedział na niezadane pytanie.
Podniosłam prawą brew do góry. Brunet uśmiechając się usiadł na przeciwko mnie. Zaczął mi się przyglądać.
-Czego on od ciebie chciał?- jego głos był poważny. Wiedziałam o kogo mu chodzi.
-Widziałeś- stwierdziłam.
Kiwnął głową i napił się swojej kawy.
-Kiedyś dałam mu chyba nieświadomie jakieś nadzieje- wzruszyłam ramionami.
Ciemne oczy chłopaka wpatrywał się we mnie w skupieniu.
-Dlaczego nie powiesz Maxowi, że nie daje ci spokoju?
-Bo wiem co może się stać, gdy się spotkają- zaczęłam bawić się palcami. Zaśmiałam się cicho.- Paul i tak cię nienawidzę.
Dotknął delikatnie mojej dłoni.
-Wiem mała egoistko- uśmiechnął się delikatnie.
-Odezwał się rozbestwiony bachor bez uczuć- wywrócił oczami, a po chwili po kuchni rozniósł się nasz śmiech.
Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że to kłamstwa. Jeszcze jakiś czas temu była to prawda, a teraz mówimy to próbując zachować pozory. Oboje nie chcemy by inni poznali naszą drugą stronę.
Gdy byliśmy w wesołym miasteczku, tak naprawdę najdoroślejszą z naszej trójki była Emily. My z Paulem cały czas się wygłupialiśmy. Byliśmy chyba wszędzie. Pierwszy raz tak dobrze bawiłam się z kimś innym niż z Maxem lub Cam. Paul namówił mnie nawet na zawierającą tylko cukier, watę cukrową.
Widząc ich takich szczęśliwych zdałam sobie sprawę, jak bardzo się do nich przywiązałam. Nawet do Paula, który był bardzo irytujący i doprowadzał mnie do wściekłości. Jednak było oczywiste, że nigdy mu tego nie powiem.
-Zachowujecie się jak dzieci- stwierdziła Emily gdy siedzieliśmy i czekaliśmy na pizzę.
Poważnie spojrzałam na Paula, a on na mnie, a później znów zaczęliśmy się śmiać. Wstałam i ruszyłam w kierunku toalety, ale po drodze na kogoś wpadłam. Mój wzrok powędrował na mężczyznę.
-Śledzisz mnie?!- od razu mój dobry humor gdzieś się ulotnił. Spojrzałam w stronę stolika przy którym siedzieli moi towarzysze. Zauważyłam, że Paul się nam przygląda.
-Nie mówiłaś, że kogoś masz- rzucił z wyrzutem wpatrując się w tamten stolik.
-Nie pytałeś. Mówiłam, że próbuję normalnie żyć, ale tobie widocznie zachciało się powrócić i zniszczyć mi życie- podniosłam na niego ton.- Przestań mnie śledzić.
Wyminęłam go i poszłam do toalety. Jake zaczynał mnie przerażać. Jakby nie wystarczyło, że inny psychol mnie śledzi to jeszcze on musi to robić.
Kiedy wróciłam do stolika Paul spojrzał na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie dając znak, że wszystko jest okay.
Po chwili dostałam wiadomość od Jake'a. Napisał, że będzie na mnie czekał pod moim domem. On chyba naprawdę chce umrzeć.
-Kim był ten facet?- spytała Emily.
-Nie interesuj się- mruknął do niej Paul.
Dziewczyna wywróciła oczami i zaczęła jeść pizzę.
Choć niezbyt spodobał mi się ton jakim mówił Paul do siostry, byłam wdzięczna, że ją zbył. Nie miałam pojęcia, co miałabym jej powiedzieć. Mam ją chronić, a nie pokazywać z jakimi typami się zadawałam.
Chciałaś chyba powiedzieć, że zadajesz się.
-Zamknij się- mruknęłam, a Paul spojrzał na mnie zaskoczony. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos.- Głośno myślę.
Nie chcąc się tłumaczyć zajęłam się jedzeniem swojego kawałka pizzy. Reszta dnia upłynęła mi już nie tak radośnie jak ta wcześniejsza, ale też nie mogłam narzekać. Jednak bałam się spotkania z Jakiem. Przeczuwałam, że coś się stanie.
Kiedy byliśmy już w domu Brownów, przyjechał po mnie Jared. Zastanawiałam się dlaczego akurat on. Stwierdziłam, że pewnie Max chciał to zrobić, ale pewnie nie miał czasu i wysłał zastępstwo. Miło z jego strony.
-Cześć- przywitałam się wsiadając do czarnego audi.
-Cześć mała- chłopak uśmiechnął się do mnie.- Jak tam było na wycieczce?
-Jadłam watę cukrową- oznajmiłam dumna.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Może mi powiesz, że jeszcze kawę piłaś?
Pokręciłam przecząco głową. Jechaliśmy chwilę w ciszy. Zauważałam jak Jared zaczyna się denerwować. Co chwilę spoglądał w boczne lusterko, a dłonie mocniej zaciskał na kierownicy. Już wiedziałam dlaczego Paul kiedyś myślał, że jestem nienormalna. Takie zachowanie nie było normalne i teraz mogłam na nie spojrzeć z boku.
-Długo cię śledzą?- spytał. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam do bocznego lusterka.
Nie miałam pojęcia jak się domyślił. Nawet Max nie wiedział, że ktoś mnie śledzi. 
-Ale... kto?- udałam, że nie wiem o co chodzi.
-Ann nie kłam- brunet zacisnął mocniej dłonie na kierownicy.- Niech zgadnę. Max o niczym nie wie?
Mój wzrok powędrował w stronę szyby po mojej stronie. Chłopak westchnął.
-Znów szukasz kłopotów.
-Co?- spojrzałam na niego zaskoczona.- Ja? To nie moja wina, że jakiś psychol ubzdurał sobie, że nie mogę ochraniać Emily.
No i się wygadałaś.
-Gdy spotkaliśmy się w parku, też cię śledzili?- było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
-Błagam cię, nie mów nic Maxowi- poprosiłam.- On ma swoje problemy, a ja jestem na tyle dorosła, że powinnam sobie sama radzić. Max nie może przez całe życie skupiać na mnie uwagi.
-Wiesz, że mnie zabije?- westchnął.
-Nie zrobi tego, bo się nie dowie. Mam nadzieję- drugie zdanie powiedziałam tylko w głowie.
-Wiesz przynajmniej kto to jest?
-Nie wiem. Ale ten ktoś musi mnie znać. Jared ja nie dam się zastraszyć jakiemuś psycholowi- oznajmiałam.
-Ann, razem z Maxem zadarliście wielu osobą za skórę. Większość z nich chce się zemścić- brunet spojrzał na mnie.- Uważaj na siebie.
-Zawsze to robię- mruknęłam opierając się głową o szybę.
-Nie byłbym tego taki pewien.
-A jak tam u twojej dziewczyny?- spytałam chcąc zmienić temat.
Uśmiechnął się pod nosem najprawdopodobniej coś sobie przypominając.
-Nie narzekam- zaśmiał się.
Wywróciłam oczami.
-Chyba wolę nie wiedzieć co ostatnio robiliście- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
Chłopak odwiózł mnie pod dom, a później odjechał. Po dziesięciu minutach zobaczyłam Jake'a. Był zły i to bardzo zły.
Błagałam tylko, żeby Max nie wrócił za wcześnie. Wiedziałam do czego zdolny był mój brat.
-Chyba musimy coś sobie wyjaśnić- stwierdził szatyn lodowatym tonem.
-Tak, musimy- mruknęłam.
-Jesteś tylko moja, rozumiesz?- podniósł ton.
Chłopak zaczął się do mnie zbliżać.

----------
*Ewa Farna "Ewakuacja"

Kolejny rozdział dodany. Nie wiem czy wam się nie podoba to co piszę, ale pod ostatnim rozdziałem było tylko trzy komentarze. Jeśli coś wam się nie podoba, to piszcie. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej komentarzy.
Przepraszam za opóźnienie, ale wcześniej nie dałam rady go napisać.
Do napisania.







8 komentarzy:

  1. Super opowiadanie - S. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudny :)
    Podoba się, świetnie piszesz.
    Co do rozdziału cieszę się że Ann i Paul się coraz lepiej dogadują.
    Jake z kolei zaczyna zachowywać się jak jakiś psychopata. Mam nadzieję, że Max albo Paul, jakoś Go odgonią.
    Kurcze kurcze, ciekawe czy Max dowie się że ktoś śledzi Ann.
    Już nie mogę się doczekać next'a :)
    Pozdrawiam
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się,że Max wie co się święci i m.in. dlatego przyjechał aby być bliżej Ann i ją chronić. A ta rozmawa telefoniczna zdaje mi się,że była o niej. Na bank Max wie. Może nie wiedziec nic o Jake'u .
    Ciekawe co dalej sie wydarzy? Może Jake zechce ją uderzyć ale nie zdąży,ponieważ w ostaniej chwili jego ręke złapie Paul. A po bójce Brown ją przytuli i może się wteszcie pocałują. Hehhehr... ale mam bujną wyobraźnie.:-D
    Cudna część.
    Czekam nn
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  4. Super nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem kiepska w długich komentarzach wiec napisze tylko
    Jest super :3
    Podoba mi się *.*
    Szkoda mi tego Jeka, tak bardzo go lubie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiadanie jest naprawdę dobre!
    Czyta się lekko. Wszystko fajnie łączy się w całość i jest przemyślane.
    Masz talent i świetny pomysł. Z niecierpliwością czekam na kolejną część!
    Pozdrawiam;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaaaaaa.... Zajebiste ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, mam nadzieję, że Ann i Paul będą razem... Awww :3 <3

    OdpowiedzUsuń

Szablony