wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 18

Czuję się tak dobrze
Postępując źle
I czuję się tak źle
Postępując dobrze (...)
Wszystko co mnie zabija, sprawia, że czuję, że żyje*
---------------------- 
 Gdy podjechałam pod mój dom, zauważyłam Paula, który najwidoczniej na kogoś czekał. Stał oparty o swój samochód i rozmawiał z kimś przez telefon. Z westchnieniem wysiadłam z samochodu. Zaklęłam kilka razy pod nosem i ruszyłam w kierunku domu.
-Ej, zaczekaj- usłyszałam za sobą głos bruneta.
Niechętnie obróciłam się w jego stronę i rzuciłam mu pytające spojrzenie.
-Kiedy będzie twój brat?- spytał.  Spojrzałam na niego zaskoczona.
Wzruszyłam ramionami.
-Pewnie jest w firmie- mruknęłam.- Nie wiem kiedy wróci. A co od niego chcesz?
Głowa bolała mnie niemiłosiernie i najchętniej w tej chwili położyłabym się do łóżka i spała. Chłopak zamyślił się na chwilę. Rozejrzał się w okół, a później zapytał:
-Mogę wejść?
-A musisz?- zapytałam wpuszczając go na posesję.
-Powiesz mi gdzie byłaś?- zadał mi pytanie, gdy byliśmy już w środku.
Spojrzałam na niego wzdychając.
-Rób co chcesz, ja idę do siebie- oznajmiłam i ruszyłam w kierunku swojego pokoju. Po drodze wzięłam jakieś tabletki i wodę do popicia. Czułam na sobie wzrok Paula, gdy odchodziłam.
Będąc już w pokoju przeprałam się w luźniejsze ciuchy i rzuciłam na łóżko. Chłodna pościel dodawała lekkiej ulgi. Westchnęłam głęboko przytulając się do poduszki. Jednak mój spokój nie trwał długo. Po chwili do pokoju ktoś wszedł, a ja byłam pewna, że to Paul.
-Maxa tutaj nie znajdziesz- szepnęłam nie otwierając oczu.
Nie słysząc żadnej odpowiedzi otworzyłam delikatnie oczy i zobaczyłam Paula, który siedział na przeciwko mnie na krześle przy biurku. Chłopak przyglądał mi się z zaciekawieniem.
-Chcę spać, a nie lubię jak ktoś na mnie patrzy, gdy śpię- wyznałam mając nadzieję, że brunet opuści mój pokój.
-Skąd możesz wiedzieć, że ci się przyglądam?- spytał z łobuzerskim uśmiechem.
Przewróciłam oczami.
-Nigdy nie będę miała syna- stwierdziłam sama do siebie.- To samo zło. A jeśli bym musiała go mieć, to na pewno nie będzie miał na imię Paul.
Usłyszałam cichy śmiech Paula.
-Myślałem, że chcesz spać, a nie planować płeć swojego dziecka- nadal słyszałam rozbawienie w jego głosie.
Rzuciłam w niego jedną z małych poduszek i odwróciłam się do niego tyłem. Tabletki powoli zaczynały działać, a ja po chwili już spałam.
Gdy się obudziłam na dworze, zaczynało się ściemniać.  Wyczołgałam się spod pierzyny i poprawiając włosy zeszłam na dół. Miałam odejść do kuchni, gdy coś mnie zaciekawiło. W salonie siedzieli Max, Paul i Jared. Blondyn uśmiechnął się tylko na mój widok, a reszta zaprzestała rozmowy na jakiś temat.
-Co robicie?- spytałam rozwalając się na skórzanym fotelu.
-Omawiamy pewne sprawy- odparł Max co chwilę spoglądając na chłopaków. Patrzyłam na brata z podniesioną prawą brwią.
-Dobra, ja nie przeszkadzam- powoli wstałam z fotela i w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam pytająco na chłopaków, ci tylko wzruszyli ramionami. Poszłam otworzyć i nie wierzyłam, kto stoi przed moimi drzwiami.
-Hej Ann- usłyszałam cichy głos blondynki.
-Cześć- syknęłam.- Co cię sprowadza do tego domu? Chcesz kolejną informacje o mnie sprzedać Jamesowi?
W niebieskich oczach dziewczyny widziałam strach. Pokręciła przecząco głową.
-Ann ja tak bardzo cię przepraszam- jęknęła.
Założyłam dłonie na klatce piersiowej i spojrzałam na nią niedowierzająco.
-Myślisz, że jedno durne przepraszam coś załatwi?!
-Ann daj mi wszystko wyjaśnić- dziewczyna była bliska płaczu.- Proszę.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Mam w dupie twoje wyjaśnienia. Masz w tej chwili stąd odejść- mój ton był lodowaty. Ona już nie była moją przyjaciółką. Nie po tym co mi zrobiła.
Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem.
-Przepraszam- prychnęłam.- W dupę sobie wsadź przepraszam.
Ze złość kopnęłam w pobliską szafkę, a później jęknęłam z bólu. Po chwili dostałam sms.  Wyciągnęłam komórkę z kieszeni dresu i przeczytałam wiadomość.
"Już za niedługo zakończymy naszą zabawę"
Numer jak zwykle był zastrzeżony.
-Bardzo chętnie- mruknęłam i udałam się do salonu z bolącą nogą.
-Siostra możemy pogadać?- usłyszałam głos Maxa. Spojrzałam na niego odrywając wzrok od książek. Kiwnęłam niepewnie głową. Chłopak usiadł na moim łóżku, a ja obróciłam się w jego stronę.
-Jak noga?- spytał. Wiedziałam, że tu nie o moją nogę chodzi.
Wywróciłam oczami.
-Nic mi nie będzie- odparłam.- O czym chciałeś pogadać?
-Może zaczęłabyś normalnie rozmawiać z rodzicami?- zaproponował, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
-Po co?- zaczęłam bawić się długopisem.
Chłopak zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Bo tak będziesz bezpieczna- westchnął.- Oni w ogóle nie wiedzą co się u ciebie dzieje.
Wzruszyłam ramionami.
-Od bezpieczeństwa mam ciebie- uśmiechnęłam się do niego delikatnie.- I Jareda. Wiesz, zastanawia mnie czy jego dziewczyna jest zazdrosna.
Teraz to ja próbowałam zmienić temat.
-O ciebie?- upewnił się.- Na pewno.
Zaśmiałam się.
-I z Camillą mogłabyś się pogodzić- stwierdził nagle.
Otworzyłam szerzej oczy.
-Gdybyś się dowiedział, co zrobiła, sam byś ją zamordował. Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
Coraz bardziej zaczynałam się niepokoić o mojego brata. Blondyn tylko wzruszył ramionami.
-Ann z kim oprócz mnie normalnie rozmawiasz?
Zamyśliłam się na chwilę.
-Z Jaredem, Emily... no i z ludźmi w szkole, czasami- wyznałam szczerze.- A jeśli kłótnie z Paulem też się do tego zaliczają, to też z Paulem.
-Wiesz, że to jest chore? Za niedługo zamkniesz się w pokoju i z nikim nie będziesz rozmawiać.
-Nie przesadzaj- mruknęłam wstając. Podeszłam do okna i rozejrzałam się niepewnie. Czarny samochód stał po drugiej stronie ulicy.
-Powinnaś pójść gdzieś z znajomymi- upierał się Max.
-Nie zamierzam spotykać się z ludźmi, którzy nie rozumieją kim jestem- warknęłam.
-Zamierzasz przez całe życie być sama? Odtrącasz wszystkich ludzi, którzy chcą ci pomóc.
-Nie widzisz, że próbuje?- w oczach pojawiły mi się łzy.
Blondyn podszedł do mnie i przytulił mnie.
-Przepraszam siostra. Nie chciałem, dużo ostatnio dzieje się, nie?
Kiwnęłam niepewnie głową.
-Spróbuje pogadać z rodzicami- oznajmiłam po jakimś czasie.
-Może w niedzielę?- zaproponował.- Postaram się z nimi pogadać by byli w domu.
-Okay, a teraz pójdę spać- odsunęłam się od brata.
Chłopak przytaknął, a później opuścił mój pokój.
-Kocham cię, brat- zawołałam za nim.
-No wiem- usłyszałam cichy śmiech.- Ja cię też.
Następnego dnia Paul zdecydował się towarzyszyć mi w jeździe do szkoły. Usprawiedliwiał się zepsutym samochodem, jednak dobrze wiedziałam, że było to kłamstwo. Samochód miał sprawny, a nawet jakby nie był, to ma motocykl.
-Jesteś dziewicą?- usłyszałam nagle.Samochód trochę się zakołysał i na chwilę straciłam nad nim panowanie.
-Co?!- nie wierzyłam, że zapytał mnie o taką rzecz. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że nawet nie było mu wstyd po tym pytaniu.
Odchrząknął.
-No, pytałem czy jesteś dziewicą- wzruszył ramionami i chyba dopiero teraz do niego dotarło o co się spytał.
-To chyba nie powinno cię interesować- stwierdziłam.- Może jeszcze spytasz kiedy mam miesiączkę, co?
Pokręcił przecząco głową. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jezu, nie wierzę, że o to zapytałeś- zaśmiałam się. 
-Myślałem, że mi odpowiesz- wyznał.
-Paul nie myśl, to ci nie wychodzi.
Komórka zaczęła mi dzwonić.
-Cześć kochanie, spotkamy się?- usłyszałam głos Jake'a.
Przełknęłam głośno ślinę.
-Nie ma mnie w Los Angeles- skłamałam.
-Mówił ci ktoś, że nie umiesz kłamać? Będę czekał pod twoją szkołą.
-Nie chcę- szepnęłam.
Usłyszałam szyderczy śmiech mężczyzny.
-Czekam po lekcjach, kochanie- podkreślił ostatnie słowo i się rozłączył.
Odruchowo odłożyłam komórkę.
-Max mnie zabije- jęknęłam.
Nagle poczułam jak Paul chwyta mnie za dłoń. Spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się tylko pocieszająco.
Lekko uspokojona skupiłam się na drodze. Po kilku minutach byliśmy pod szkołą. Paul poszedł w swoją stronę, a ja w swoją. Tak jakbyśmy w ogóle się nie znali.
Lekcje mijały mi zdecydowanie za szybko. Przez głowę przebiegła mi nawet myśl, żeby zerwać się z dwóch ostatnich lekcji. Bałam się tego co może wydarzyć się pod szkołą. Nie wiedziałam, co dokładnie Max zrobił Jake'owi, ale znałam na tyle tego drugiego i byłam pewna, że będzie chciał się zemścić.
Ann ogarnij się. Zachowujesz się jak dziecko. Czego ty się boisz?
Wszystkiego.
Jak najdłużej przeciągałam wyjście ze szkoły. Gdy już to zrobiłam, na parkingu nie było większości ludzi. Kiedy zobaczyłam Jake'a przy moim samochodzie, zamarłam. Jego twarz była cała poobijana. Minęło kilka dni odkąd Max się z nim spotkał. Nie chciałam wiedzieć jak jego twarz musiała wyglądać od razu po "akcji" mojego brata.
Ojojoj, nie zbyt dobrze wygląda.
Tym bardziej dziwił mnie fakt, że on jeszcze chce się ze mną spotkać. Niepewnie podeszłam do auta.
Nie pokazuj mu, że się go boisz.
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na szatyna.
-Wyjechałaś z Los Angeles, tak?- spytał retorycznie.
-Tak, a przed tobą stoi moja siostra bliźniaczka- odparłam sarkastycznie.
Zaśmiał się, ale nagle mina mu zrzedła.
-To ten gówniarz, z którym wtedy byłaś- bardziej stwierdził niż zapytał.
Obróciłam się i zauważyłam Paula, który szedł w naszą stronę. Gdy chłopak podszedł, widziałam jak obaj mierzą się wzrokiem. Nagle brunet objął mnie i spostrzegłam, że uśmiechnął się zadowolony do Jake'a. 
-Przedstawisz mnie swojemu koledze?- spytał Jake wpatrując się w Paula morderczym wzrokiem.
-Chłopakowi- poprawił go Paul nadal mając na twarzy zadowolony uśmiech. Jake za to zacisnął dłonie w pięści.
Coraz bardziej przestawało mi się to podobać. Spojrzałam niepewnie w oczy Jake'a.
-Powiedz, że kłamie- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Pokręciłam przecząco głową. Podałam kluczyki od samochodu Paulowi, a ten tylko kiwnął głową.
-Sorry stary, twój czas już minął- zaśmiał się Paul i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Przyglądałam się niepewnie Jake'owi. Wiedziałam, że za niedługo coś się stanie, więc pospieszyłam Paula. Chłopak usiadł za kierownicą i jeszcze raz uśmiechając się do Jake'a, wyjechał z parkingu.
Gdy byliśmy już daleko, odetchnęłam z ulgą.
-Dziękuje- szepnęłam.
Brunet spojrzał na mnie zaskoczony.
-Dziękuje, choć wiem, że nie tak prędko da mi spokój- powiedziałam i jakby na potwierdzenie tego dostałam od niego sms.
"I tak będziesz moja",

----------
OneRepublic "Cousting Stars"

Jejku z tymi komentarzami mnie coraz bardziej zaskakujecie (oczywiście pozytywnie). Dziękuje za wszystkie komentarze. Jak zwykle czekam na wasze komentarze.
Jesteśmy miej więcej w połowie opowiadania. Rozdziałów będzie około czterdzieści. Nie wiem czy potem będzie druga część, może, ale to nie jest pewne.
Do napisania







9 komentarzy:

  1. Cudo wciąga strasznie i czekam niecierpliwie na kolejną część <3
    Pozdrawiam to jest świetne

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :)
    Jestem ciekawa jaką tą sprawę omawiali Max, Paul i Jared.
    Kurcze, a Camilla co myślała, że przyjdzie przeprosi i będzie ok? Po tym co zrobiła, raczej szybko nie zdobędzie zaufania Ann, jeżeli wogóle.
    Miło ze strony Paul'a, że jej pomógł uporać się z Jake'iem, ale coś czuje że Jake coś zrobi Paul'owi, albo może porwie Ann.
    I już nie mogę się doczekać kiedy wyjdzie na jaw co to za czarny samochód za nią jeździ i kto to zlecił. A może to jakąś zagrywka Jake'a, i on tez w tym macza palce?
    Dużo weny:)
    Pozdrawiam :*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie niesamowite fantastyczne cudowneee takie jest twoje opowiadanie :** kocham je

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaajebiste ^^ Ann musi być z Paulem <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaa... Cudowne, Zajebiste ! Wgl. Kocham to opowiadanie ! ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo wszystko mam taką cholerną sympatie to Jake'a. Ta jego zaborczość i wgl *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie nawidze tegk Jake. Od samego poczatku mi sie nie podabał. Wydaje się być jakis niezrównoważony. Sama bym sie go bała na jej miescu. Dobrze,że Paul przyszedl w pore.
    Cudna część.
    Czekam nn /Eli..

    OdpowiedzUsuń

Szablony