środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 10 (2)

Czas, nie leczy ran.
To my w swych czynach uzdrawiamy
Nasze chore dusze,
Dzieci naszych lęków.
W Tobie tonę i 
Zapominam.*
-------------------------
Siedząc na miejscu pasażera w moich samochodzie patrzyłam przez okno i zastanawiałam się nad wszystkim. Leon, którego upartość pobiła wszystkich nie zgodził się, bym pojechała sama, a dodatkowo nie wiem jakim cudem przeciągnął ojca na swoją stronę. Ten człowiek był mistrzem argumentów i chyba nie znał słowa kompromis.
-Może od razu wejdź tam ze mną- mruknęłam sarkastycznie czując, iż cały mój dobry nastrój gdzieś ucieka. Nie mogłam do tego dopuścić, nie chciałam zepsuć urodzin Paula tylko dlatego, że rudzielec mnie wnerwił. Ponownie.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym co działo się pół godziny temu. Oczywiście nie skończyłam drażnić chłopaka w chwili, gdy ten oddał mi sukienkę. Co to, to nie. Prawie doszło do tego, że brunet nie chciał mnie wypuścić z pokoju, a ja zastanawiałam się nad opcją skakania prze okno, co nie wyszłoby mi na dobre. Na samym końcu jednak poddałam się i tak oto teraz byłam ubrana w czarną, dopasowaną sukienkę z długim rękawem, która sięgała zaledwie połowy ud, a plecy zakrywała jedynie cienka siateczka.
Muzykę, która wydobywała się z domu jubilata było słuchać już dożo wcześniej, a podjeżdżając pod dom byłam praktycznie pewna, że normalna rozmowa jest niemożliwa. Rodzice Paula postanowili, bardziej dla dobra siebie niż jego, wyjechać z Emily na weekend do dziadków dziewczyny, tym samym zostawiając cały dom pod opieką bruneta. Jakby nie patrzeć to chłopak jeszcze pół godziny temu pozostawił posesję bez gospodarza i wykłócał się ze mną na temat sukienki, a potem jej długości.
Wywróciłam oczami, a po chwili Leon otworzył mi drzwi bym wysiadła i po zamknięciu samochodu wręczył mi kluczyki, a sam skierował się do auta, które jechało za nami.
Jedyne dobre było to, iż mogłam sama wrócić do domu. A bynajmniej tak mi powiedziano, jednak po nim mogłam już spodziewać się wszystkiego. Nawet tego, że zaraz pojawi się na imprezie, usiądzie gdzieś w kącie i będzie obserwował każdego człowieka z którym zamieniłam choć jedno słowo.
Pokręciłam głową i zaczerpnęłam powietrza. Miałam niewyobrażalnie dużo ochotę wrócić do domu i w ogóle nie pojawiać się u Paula. Lecz chodziło właśnie o niego i chyba tylko z tego względu jeszcze tutaj stałam.
Impreza odbywała się na tyłach domu, jednak w środku również wiele ludzi przebywało i właśnie tam zamierzało spędzić dzisiejszą noc. Rozejrzałam się w około w poszukiwaniu przyjaciela, jednak osób było naprawdę sporo i trudno było mi tak po prostu go dostrzec.
-No.. To, którego szukasz?- usłyszałam za sobą rozbawiony głos Paula.
Próbując przybrać poważną minę odwróciłam się do chłopaka.
-A tam, wiesz... Taki jeden, nie znasz.- Machnęłam ręką.
Wręczyłam mu do dłoni prezent i uśmiechnęłam się łobuzersko. Przysunęłam się do jego ucha i szepnęłam:
-Wszystkiego Najlepszego. Tylko lepiej otwórz jutro.
Odsunęłam się od niego i widząc jego zdezorientowaną minę puściłam mu oczko i zniknęłam w gronie tańczących ludzi.
-Chodź ze mną na chwilę.- Kilka godzin później ktoś szepnął mi do ucha.
Zmarszczyłam brwi i nie wiedząc o co chodzi ruszyłam za Paulem, który ciągnął mnie w stronę drzwi wyjściowych. Kiedy byliśmy już przy jego samochodzie, zatrzymałam się. Spojrzałam na niego pytająco.
-Twoje urodziny- wskazałam palcem w tył.- I twoja impreza.
Chłopak spojrzał ponad moje ramie na ludzi, którzy byli już dawno pijany. Dopiero teraz do mnie dotarło, że Paul nie wypił ani grama alkoholu, co zresztą bardzo mnie zaskoczyło. No bo kto kończąc dziewiętnaście lat nie pije na swoich urodzinach? No właśnie, nikt. Domyśliłam się, że planował to od samego początku i było mi z tym dziwnie.
Wzruszył ramionami i chwycił moją dłoń jednocześnie ściskając ją lekko.
-To zrób mi ten prezent i chodź- poprosił.
Kiwnęłam głową. Nie chciałam mu odmawiać w dzień jego urodzin. Poszłabym za nim nawet gdyby nie były dzisiaj.
Wsiedliśmy do samochodu i Paul wyjechał z podjazdu.
-Mogę wiedzieć gdzie jedziemy?- spytałam zapinając pasy.
-Naprawdę cię to interesuje- Spojrzał na mnie próbując znaleźć odpowiedź.
Pokręciłam przecząco głową. Nie interesowało mnie to. Prawdę powiedziawszy cieszyłam się, że chłopak zabrał mnie stamtąd, bo powoli już nie wytrzymywałam tej głośniej muzyki. Odzwyczaiłam się od imprez i miało to swoje skutki.
-To dobrze.
Po jakimś czasie zorientowałam się w jakim kierunku jedziemy i trochę mnie to ucieszyło. Przypomniałam sobie jak ostatni raz byliśmy w tym miejscu i jak wracałam cała mokra do domu, bo Paul zdecydował, że wrzuci mnie do wody. W nocy zazwyczaj plaża była pusta i miałam nadzieję, iż dzisiejszego dnia też tak będzie.
Zerknęłam w stronę bruneta, który próbował ukryć uśmiech i starał się skupiać na drodze. Po spotkaniu z Jakiem, byłam już pewna, że kocham mojego towarzysza. Lecz cały czas było jakieś „ale”, czułam obawy, że może już odpuścił, że uważa mnie już tylko za przyjaciółkę. Bałam się, bałam się tego, że go stracę, a tego naprawdę nie chciałam. Nie potrafiłam już sobie przypomnieć życia bez niego, tego jak kiedyś go nienawidziłam i nie chciałam mieć z nic wspólnego.
-O czym myślisz?- Moje rozmyślenia przerwał jego głos.
-O plaży.- Uśmiechnęłam się.
-I?
-Cieszę się, że właśnie tam jedziemy.
Chłopak zaśmiał się cicho wyraźnie czymś rozbawiony. Nie wiedziałam o co chodzi, dlatego postanowiłam zaczekać, aż sam wyjaśni mi to.
-Ostatnim razem nie byłaś tym zachwycona- wyjaśnił.
-Bo to była noc- przypomniałam. Nawet nie pamiętałam, która to była godzina.- A następnego dnia miałam iść do szkoły.
Przeniósł na chwilę swój wzrok na mnie.
-Ann, teraz też jest noc- Postukał w radio, na którym widniała godzina. Dokładnie druga piętnaście.
Wysiedliśmy z pojazdu i skierowaliśmy się w stronę piasku. Po drodze ściągnęłam buty i boso chodziłam po plaży.
-Ślicznie wyglądasz- stwierdził w pewnym momencie, gdy spacerowaliśmy.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Szkoda, że jednak ją ubrałam- wzruszyłam ramionami nadal się z nim drocząc.- Nawet jeszcze w samochodzie pytałam się Leona czy mam ją ściągnąć.
Paul zatrzymał się nagle i wpatrywał się we mnie niedowierzającym wzrokiem.
-Nie zrobiłaś tego- warknął przez zaciśnięte zęby.
Sama zatrzymałam się słysząc jego ton. Byłam kilka kroków od niego, więc obróciłam się by móc na niego spojrzeć.
Pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Brunet zaciskał dłonie w pięści jakby naprawdę uwierzył, w to co powiedziałam. Jednak nawet gdyby tak się stało, nie spodziewałam się, że on aż tak zareaguje. Przecież nic się nie stało.
-Paul- powiedziałam cicho.- Chyba w to nie uwierzyłeś, prawda?
Jego wzrok przekonał mnie, że wziął to na poważnie. Nie wiedziałam czy mam płakać czy śmiać się. Wybrałam to drugie i po chwili wybuchnęłam śmiechem. Naprawdę nie chciałam tego zrobić, ale nie umiałam się powstrzymać.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego- mruknął chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie dalej.
Poczułam się lepiej gdy szliśmy z złączonym dłońmi.
Po pewnym czasie rzucił swoją kurtkę na piasek i usiadł na niej przy okazji robiąc mi miejsce obok siebie. Nie odzywał się do mnie, jakby się obraził.
-Powinniśmy w końcu porozmawiać- zdecydował.
-Nie dzisiaj- zaprzeczyłam.
-Jesteś najbardziej upartą kobietą jaką znam- wyrzucił.
Podniosłam prawą brew do góry.
-A Emily?
-Nie ma co się z tobą mierzyć,a poza tym to moja siostra, nie liczy się- Zostawał przy swoim.
-Nie chcę by coś ci się stało- powiedziałam po dłuższej chwili.
Prychnął.
-Czy to czasem ja nie powinienem mówić ci takiego czegoś? Bynajmniej tak jest w tych wszystkich durnych filmach, chyba.
Zaśmiałam się, ale po chwili spoważniałam.
-Ta.. pewnie tak, ale.
-To nie pozbawiaj mnie tego- przerwał mi nagle. Spojrzał mi prosto w oczy dając do zrozumienia, iż nie chce, bym mu przerwała.- Będę czekał i się starał, a może pewnego dnia... Może zaufasz mi na tyle by spróbować.
Niepewnie chwyciłam jego dłoń. Nie mogłam cały czas uciekać przed tym, bo to nie miało sensu. Pożegnałam się z przeszłością i chciałam iść na przód.
-Nie chcę byś czekał. Ufam ci, ale nie spróbuję z tego powodu. Chcę spróbować, bo... Bo cię kocham.
Na twarzy chłopaka pojawiało się zaskoczenie, niedowierzanie, ulga i... szczęście? Objął moją twarz dłońmi i spojrzał prosto w oczy jakby szukając oznak żartu. Ja jednak mówiłam poważnie. Paul pochylił się w moją stronę i złączył nasze usta w pocałunku. Czułam, że już nic nie będzie takie jak wcześniej. Czułam, że mimo wszystko będzie lepiej. Od dłuższego czasu w końcu poczułam, że żyję.
---------------------------
 Lemon "Ake"
Tak, moment na który czekali prawie wszyscy. Kolejny rozdział możliwe, że pojawi się w piątek, ale żeby to się stało potrzebuję mega motywacji, więc mam nadzieję, że będziecie aktywni.
Czekam na wasze opinie.
Do napisania
Mroczna

11 komentarzy:

  1. Superowy. Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!
    Paul i Ann są razem!!!
    NARESZCIE!!!
    Oby tylko teraz nic nie zraniło Ann.....
    Czekam na następny :)
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. jest ;) w końcu będą razem :) cholera ale się z tego cieszę ;) rozdział świetny :D czekam na nexta z niecierpliwością :D pzdr ruda :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super kurde czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. no wkońcu ;D czekam do jutra <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa kocham tą część !!<3. Do jutra ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś teraz przerwać?!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wierzę,no nie wierzę. Ann wreszcie powiedziała co czuje aaaa... *͵*
    Jejku Paul jest cudowny. Jaki chłopak nie pił by na swoich urodzinach i zostawił gości ? Jedynie zakochany po uszy. Dostał chyba najlepszy prezent jaki mógł sobie kiedy kolwiek wymarzyć. Zdecydowanie w dobrym momencie odbyła się ta rozmowa. Ann zasłiguje na szczęście,a Paul jest osobą,która jej je da.
    Tylko powiedz mi dlaczego przerwałaś w takim momencie?
    Kurcze kocham tę część. <3 jest cudowna ,tak jak Ty.
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział świetny ;) Wczoraj zaczęłam czytać tego bloga i nie mogłam się oderwać. I ten pocałunek.. awww MEGA *_*

    OdpowiedzUsuń
  10. super, super i jeszcze raz super najlepsze opowiadanie jakie czytałam :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział świetny :)
    Mam nadzieję, że Paul i Anna będą żyli sobie dobrze i nic im się nie stanie.
    Już nie mogę się doczekać ich dalszych losów.
    Pozdrawiam :*
    S.

    OdpowiedzUsuń

Szablony