To my w swych czynach uzdrawiamy
Nasze chore dusze,
Dzieci naszych lęków.
W Tobie tonę i
Zapominam.*
-------------------------
Siedząc na miejscu pasażera w moich
samochodzie patrzyłam przez okno i zastanawiałam się nad
wszystkim. Leon, którego upartość pobiła wszystkich nie zgodził
się, bym pojechała sama, a dodatkowo nie wiem jakim cudem
przeciągnął ojca na swoją stronę. Ten człowiek był mistrzem
argumentów i chyba nie znał słowa kompromis.
-Może od razu wejdź tam ze mną-
mruknęłam sarkastycznie czując, iż cały mój dobry nastrój
gdzieś ucieka. Nie mogłam do tego dopuścić, nie chciałam zepsuć
urodzin Paula tylko dlatego, że rudzielec mnie wnerwił. Ponownie.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym co
działo się pół godziny temu. Oczywiście nie skończyłam drażnić
chłopaka w chwili, gdy ten oddał mi sukienkę. Co to, to nie.
Prawie doszło do tego, że brunet nie chciał mnie wypuścić z
pokoju, a ja zastanawiałam się nad opcją skakania prze okno, co
nie wyszłoby mi na dobre. Na samym końcu jednak poddałam się i
tak oto teraz byłam ubrana w czarną, dopasowaną sukienkę z długim
rękawem, która sięgała zaledwie połowy ud, a plecy zakrywała
jedynie cienka siateczka.
Muzykę, która wydobywała się z domu
jubilata było słuchać już dożo wcześniej, a podjeżdżając pod
dom byłam praktycznie pewna, że normalna rozmowa jest niemożliwa.
Rodzice Paula postanowili, bardziej dla dobra siebie niż jego,
wyjechać z Emily na weekend do dziadków dziewczyny, tym samym
zostawiając cały dom pod opieką bruneta. Jakby nie patrzeć to
chłopak jeszcze pół godziny temu pozostawił posesję bez
gospodarza i wykłócał się ze mną na temat sukienki, a potem jej
długości.
Wywróciłam oczami, a po chwili Leon
otworzył mi drzwi bym wysiadła i po zamknięciu samochodu wręczył
mi kluczyki, a sam skierował się do auta, które jechało za nami.
Jedyne dobre było to, iż mogłam sama
wrócić do domu. A bynajmniej tak mi powiedziano, jednak po nim
mogłam już spodziewać się wszystkiego. Nawet tego, że zaraz
pojawi się na imprezie, usiądzie gdzieś w kącie i będzie
obserwował każdego człowieka z którym zamieniłam choć jedno
słowo.
Pokręciłam głową i zaczerpnęłam
powietrza. Miałam niewyobrażalnie dużo ochotę wrócić do domu i
w ogóle nie pojawiać się u Paula. Lecz chodziło właśnie o niego
i chyba tylko z tego względu jeszcze tutaj stałam.
Impreza odbywała się na tyłach domu,
jednak w środku również wiele ludzi przebywało i właśnie tam
zamierzało spędzić dzisiejszą noc. Rozejrzałam się w około w
poszukiwaniu przyjaciela, jednak osób było naprawdę sporo i trudno
było mi tak po prostu go dostrzec.
-No.. To, którego szukasz?- usłyszałam
za sobą rozbawiony głos Paula.
Próbując przybrać poważną minę
odwróciłam się do chłopaka.
-A tam, wiesz... Taki jeden, nie
znasz.- Machnęłam ręką.
Wręczyłam mu do dłoni prezent i
uśmiechnęłam się łobuzersko. Przysunęłam się do jego ucha i
szepnęłam:
-Wszystkiego Najlepszego. Tylko lepiej
otwórz jutro.
Odsunęłam się od niego i widząc
jego zdezorientowaną minę puściłam mu oczko i zniknęłam w
gronie tańczących ludzi.
-Chodź ze mną na chwilę.- Kilka
godzin później ktoś szepnął mi do ucha.
Zmarszczyłam brwi i nie wiedząc o co
chodzi ruszyłam za Paulem, który ciągnął mnie w stronę drzwi
wyjściowych. Kiedy byliśmy już przy jego samochodzie, zatrzymałam
się. Spojrzałam na niego pytająco.
-Twoje urodziny- wskazałam palcem w
tył.- I twoja impreza.
Chłopak spojrzał ponad moje ramie na
ludzi, którzy byli już dawno pijany. Dopiero teraz do mnie dotarło,
że Paul nie wypił ani grama alkoholu, co zresztą bardzo mnie
zaskoczyło. No bo kto kończąc dziewiętnaście lat nie pije na
swoich urodzinach? No właśnie, nikt. Domyśliłam się, że
planował to od samego początku i było mi z tym dziwnie.
Wzruszył ramionami i chwycił moją
dłoń jednocześnie ściskając ją lekko.
-To zrób mi ten prezent i chodź-
poprosił.
Kiwnęłam głową. Nie chciałam mu
odmawiać w dzień jego urodzin. Poszłabym za nim nawet gdyby nie
były dzisiaj.
Wsiedliśmy do samochodu i Paul
wyjechał z podjazdu.
-Mogę wiedzieć gdzie jedziemy?-
spytałam zapinając pasy.
-Naprawdę cię to interesuje- Spojrzał
na mnie próbując znaleźć odpowiedź.
Pokręciłam przecząco głową. Nie
interesowało mnie to. Prawdę powiedziawszy cieszyłam się, że
chłopak zabrał mnie stamtąd, bo powoli już nie wytrzymywałam tej
głośniej muzyki. Odzwyczaiłam się od imprez i miało to swoje
skutki.
-To dobrze.
Po jakimś czasie zorientowałam się w
jakim kierunku jedziemy i trochę mnie to ucieszyło. Przypomniałam
sobie jak ostatni raz byliśmy w tym miejscu i jak wracałam cała
mokra do domu, bo Paul zdecydował, że wrzuci mnie do wody. W nocy
zazwyczaj plaża była pusta i miałam nadzieję, iż dzisiejszego
dnia też tak będzie.
Zerknęłam w stronę bruneta, który
próbował ukryć uśmiech i starał się skupiać na drodze. Po
spotkaniu z Jakiem, byłam już pewna, że kocham mojego towarzysza.
Lecz cały czas było jakieś „ale”, czułam obawy, że może już
odpuścił, że uważa mnie już tylko za przyjaciółkę. Bałam
się, bałam się tego, że go stracę, a tego naprawdę nie
chciałam. Nie potrafiłam już sobie przypomnieć życia bez niego,
tego jak kiedyś go nienawidziłam i nie chciałam mieć z nic
wspólnego.
-O czym myślisz?- Moje rozmyślenia
przerwał jego głos.
-O plaży.- Uśmiechnęłam się.
-I?
-Cieszę się, że właśnie tam
jedziemy.
Chłopak zaśmiał się cicho wyraźnie
czymś rozbawiony. Nie wiedziałam o co chodzi, dlatego postanowiłam
zaczekać, aż sam wyjaśni mi to.
-Ostatnim razem nie byłaś tym
zachwycona- wyjaśnił.
-Bo to była noc- przypomniałam. Nawet
nie pamiętałam, która to była godzina.- A następnego dnia miałam
iść do szkoły.
Przeniósł na chwilę swój wzrok na
mnie.
-Ann, teraz też jest noc- Postukał w
radio, na którym widniała godzina. Dokładnie druga piętnaście.
Wysiedliśmy z pojazdu i skierowaliśmy
się w stronę piasku. Po drodze ściągnęłam buty i boso chodziłam
po plaży.
-Ślicznie wyglądasz- stwierdził w
pewnym momencie, gdy spacerowaliśmy.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Szkoda, że jednak ją ubrałam-
wzruszyłam ramionami nadal się z nim drocząc.- Nawet jeszcze w
samochodzie pytałam się Leona czy mam ją ściągnąć.
Paul zatrzymał się nagle i wpatrywał
się we mnie niedowierzającym wzrokiem.
-Nie zrobiłaś tego- warknął przez
zaciśnięte zęby.
Sama zatrzymałam się słysząc jego
ton. Byłam kilka kroków od niego, więc obróciłam się by móc na
niego spojrzeć.
Pokręciłam głową nie mogąc
uwierzyć w to co widzę. Brunet zaciskał dłonie w pięści jakby
naprawdę uwierzył, w to co powiedziałam. Jednak nawet gdyby tak
się stało, nie spodziewałam się, że on aż tak zareaguje.
Przecież nic się nie stało.
-Paul- powiedziałam cicho.- Chyba w to
nie uwierzyłeś, prawda?
Jego wzrok przekonał mnie, że wziął
to na poważnie. Nie wiedziałam czy mam płakać czy śmiać się.
Wybrałam to drugie i po chwili wybuchnęłam śmiechem. Naprawdę
nie chciałam tego zrobić, ale nie umiałam się powstrzymać.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego-
mruknął chwytając moją dłoń i ciągnąc mnie dalej.
Poczułam się lepiej gdy szliśmy z
złączonym dłońmi.
Po pewnym czasie rzucił swoją kurtkę
na piasek i usiadł na niej przy okazji robiąc mi miejsce obok
siebie. Nie odzywał się do mnie, jakby się obraził.
-Powinniśmy w końcu porozmawiać-
zdecydował.
-Nie dzisiaj- zaprzeczyłam.
-Jesteś najbardziej upartą kobietą
jaką znam- wyrzucił.
Podniosłam prawą brew do góry.
-A Emily?
-Nie ma co się z tobą mierzyć,a
poza tym to moja siostra, nie liczy się- Zostawał przy swoim.
-Nie chcę by coś ci się stało-
powiedziałam po dłuższej chwili.
Prychnął.
-Czy to czasem ja nie powinienem mówić
ci takiego czegoś? Bynajmniej tak jest w tych wszystkich durnych
filmach, chyba.
Zaśmiałam się, ale po chwili
spoważniałam.
-Ta.. pewnie tak, ale.
-To nie pozbawiaj mnie tego- przerwał
mi nagle. Spojrzał mi prosto w oczy dając do zrozumienia, iż nie
chce, bym mu przerwała.- Będę czekał i się starał, a może
pewnego dnia... Może zaufasz mi na tyle by spróbować.
Niepewnie chwyciłam jego dłoń. Nie
mogłam cały czas uciekać przed tym, bo to nie miało sensu.
Pożegnałam się z przeszłością i chciałam iść na przód.
-Nie chcę byś czekał. Ufam ci, ale
nie spróbuję z tego powodu. Chcę spróbować, bo... Bo cię
kocham.
Na twarzy chłopaka pojawiało się
zaskoczenie, niedowierzanie, ulga i... szczęście? Objął moją
twarz dłońmi i spojrzał prosto w oczy jakby szukając oznak żartu.
Ja jednak mówiłam poważnie. Paul pochylił się w moją stronę i
złączył nasze usta w pocałunku. Czułam, że już nic nie będzie
takie jak wcześniej. Czułam, że mimo wszystko będzie lepiej. Od
dłuższego czasu w końcu poczułam, że żyję.
---------------------------
Lemon "Ake"
Tak, moment na który czekali prawie wszyscy. Kolejny rozdział możliwe, że pojawi się w piątek, ale żeby to się stało potrzebuję mega motywacji, więc mam nadzieję, że będziecie aktywni.
Czekam na wasze opinie.
Do napisania
Mroczna
Superowy. Pozdrawiam :3
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuńPaul i Ann są razem!!!
NARESZCIE!!!
Oby tylko teraz nic nie zraniło Ann.....
Czekam na następny :)
Życzę weny.
jest ;) w końcu będą razem :) cholera ale się z tego cieszę ;) rozdział świetny :D czekam na nexta z niecierpliwością :D pzdr ruda :*
OdpowiedzUsuńSuper kurde czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńno wkońcu ;D czekam do jutra <3
OdpowiedzUsuńAaa kocham tą część !!<3. Do jutra ;)
OdpowiedzUsuńJak mogłaś teraz przerwać?!
OdpowiedzUsuńNie wierzę,no nie wierzę. Ann wreszcie powiedziała co czuje aaaa... *͵*
OdpowiedzUsuńJejku Paul jest cudowny. Jaki chłopak nie pił by na swoich urodzinach i zostawił gości ? Jedynie zakochany po uszy. Dostał chyba najlepszy prezent jaki mógł sobie kiedy kolwiek wymarzyć. Zdecydowanie w dobrym momencie odbyła się ta rozmowa. Ann zasłiguje na szczęście,a Paul jest osobą,która jej je da.
Tylko powiedz mi dlaczego przerwałaś w takim momencie?
Kurcze kocham tę część. <3 jest cudowna ,tak jak Ty.
/Eli..
rozdział świetny ;) Wczoraj zaczęłam czytać tego bloga i nie mogłam się oderwać. I ten pocałunek.. awww MEGA *_*
OdpowiedzUsuńsuper, super i jeszcze raz super najlepsze opowiadanie jakie czytałam :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału:))
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Paul i Anna będą żyli sobie dobrze i nic im się nie stanie.
Już nie mogę się doczekać ich dalszych losów.
Pozdrawiam :*
S.