poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 12 (2)

Szukam siły nie po to, by stać się mocniejsza od innych, ale by zwalczyć swego najgroźniejszego przeciwnika : własne wątpliwości.*
--------------
Dla Taty...
i ogólnie, dla wszystkich ojców

Nikt nie lubi poważnych rozmów z rodzicami. Mimo wszystko, ja nie byłam wyjątkiem i także ich nie znosiłam. Ale jednak czułam się bardziej odpowiedzialna, możliwe, że nawet bardziej dorosła, od moich rówieśników i wiedziałam, że poważne rozmowy są potrzebne. Zwłaszcza w takich momentach, gdy ukrywa się przed drugą stroną pewne fakty. Oczywiście nadal nie zdradziłam tego, iż znam prawdę, bo choć nie znałam całej prawdy i nie znałam ich punktu widzenia, na razie twierdziłam, że są ważniejsze rzeczy od przeszłość. Jednak w środku czułam, że właśnie tam znajdę odpowiedź do moich problemów. Możliwe, iż ojciec doskonale wiedział, kto jeszcze jest wtajemniczony w ich sekret, nie byłam jednak pewna, czy to wie. A jeśliby nie wiedział, to nie chcę, by ta osoba dowiedziała się, że jestem bliżej niż myśli.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać, że tak wtargnęłaś do gabinetu?- spytał opierając się o oparcie swojego fotela.- Jak sądzę, Leon jest z tobą, prawda?
-Tak- kiwnęłam głową i usiadłam na krześle.- Pozwolisz, że zaczekam, aż ty zaczniesz, dobrze?
Potrzebowałam czasu by nie wybuchnąć. Ostatnie co było mi potrzebne to afera w firmie. Ci ludzie już patrzyli na mnie, jak na jakąś księżniczkę, choć jeszcze nie tak dawno, rozmawiali ze mną jak z normalnym człowiekiem. Bynajmniej było tak jeszcze w październiku i połowie listopada.
-Zmieniłaś się, Anno- stwierdził.- I nie jestem pewny, czy było to dobre.
-Teraz masz potrzebę bycia prawdziwym ojcem?- prychnęłam.- Wybacz, już za późno.
Zaczęłam przyglądać się swoim paznokciom. Wiem, nie zachowywałam się wobec niego fair, ale jaka miałam być? Fakt, zmieniłam się w ciągu tych kilku tygodni, ale na tą zmianę miało wpływ wiele rzeczy. Wiele wydarzeń, które się zdarzyły w tak krótkim czasie. Jeśli ktoś zna osobę, która po tym wszystkim by się nie zmieniła, to proszę mi ją pokazać, a wtedy ja przyznam się do błędu.
Może już nie pokazuję tak swoich uczuć, ale naprawdę, jestem nadal tą samą Ann. Nadal czuję się zagubiona i nie wiem co mam robić. Nie chcę stracić kolejnej bliskiej osoby, więc muszę działać. A skoro nikt nie chcę mi pomóc...
-Nie podoba mi się to, jak się zachowujesz- zaczął się irytować.- Chcę mieć pewność, że właściwa osoba przejmie po mnie firmę.
-Kto ci powiedział, że chcę ją?- spytałam retorycznie.
Mężczyzna westchnął ciężko.
-Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać
-O tym, że nie chcę firmy w spadku?- Może zachowałam się w tym momencie co najmniej jakby mój iloraz inteligencji był na poziomie Sary, ale naprawdę. Nie rozumiałam mojego ojca.
Ojciec zaczął czegoś szukać w biurku, a ja uważnie mu się przyglądałam. Może byłoby lepiej, gdybym ja zaczęła?
-Tato. Może kiedy indziej porozmawiamy o tym, dobrze? Teraz mam do ciebie sprawę.
-Słucham. I od razu mówię. Nie zwolnię Leona.
-Dlaczego zwolniłeś Jareda?- zapytałam bezpośrednio.
-Nie powinnaś się z nim spotykać- odparł ostro.
-Dlaczego?! To on był ze mną, gdy Max zmarł.- Aha. Dobra ze mnie aktorka.- Ty i matka obwinialiście mnie za jego śmierć! To mój przyjaciel i nie interesuje mnie jak chore historyki ktoś ci naopowiadał. Pomyślałeś, że może właśnie to ta osoba jest zdrajcą? Jared ma powrócić do firmy. Inaczej możesz się pożegnać ze mną, a firmę dasz w spadku organizacji dobroczynnej. Może wtedy zrobisz coś dla ludzi, a nie dla siebie.
Wstałam z miejsca i ruszyłam w kierunku drzwi kompletnie nie mając ochoty na dalszą dyskusję. Już miałam otwierać drzwi, gdy zatrzymał mnie. Chciałam go zignorować, jednak coś mówiło mi, żebym tego nie robiła.
-Skończyłaś siedemnaście lat-stwierdził, a ja prychnęłam. To się skapnąłeś człowieku, pół roku po terminie.- Max nie żyje.
I tutaj się mylisz. Żyje i najprawdopodobniej ma się świetnie. I ma w dupie mnie, ciebie i to co się dzieje tutaj. Żyć nie umierać. 
-Od kiedy skończyłaś siedemnaście lat, jesteś współwłaścicielem, a od śmierci Maxa, jedynym właścicielem firmy.- Dobre żarty.
Obróciłam się w jego stronę z zamiarem zaśmiania się. Lecz tego nie zrobiłam. Stałam tak po prostu i nie wiedziałam co zrobić. Nie chciałam tego, naprawdę nie chciałam. Pragnęłam normalnego życia. Za rok miałam iść do college. A potem? Potem nie wiem, pracować jak normalny człowiek. Mogłam się przenieść do Kanady, do domku po babci i tam zamieszkać. Miałam wystarczającą ilość pieniędzy, by opłacić studia i potem mieć dobry początek. 
Ale teraz zrozumiałam, że spoczywa na mnie jeszcze większa odpowiedzialność. Nie interesowało mnie to, ile teraz posiadam pieniędzy, bo ich nie potrzebowałam. 
Miałam dopiero siedemnaście lat i dziewczyny w moim wieku zastanawiają się nad wyborem garderoby na imprezę, spotykają się z przyjaciółmi i szukają chłopaka, a nie prowadzą firmę i to taką firmę.
-Nie mam dwudziestu jeden lat- przypomniałam.- Tak naprawdę to w tym stanie, nie mogę nawet zapalić papierosa. Nie mam nawet osiemnastu, nie mogę być właścicielem firmy. To wasza firma.
Pokręcił głową.
-My ją tylko prowadzimy. Gdy skończysz studia, to ty będziesz tutaj siedzieć.
Poczułam jak łzy pojawiają mi się w oczach. 
-Fajnie wiedzieć- stwierdziłam sarkastycznie próbując nie płakać.- Muszę... muszę... Po prostu dajcie mi spokój. Nie chcę by Leon za mną jechał...
Miałam wyjść, gdy coś mi się przypomniało.
-W piątek idę na imprezę- skłamałam. - Sama.
Choć miałam ochotę wybiec z firmy, powoli szłam. Jakby nic się nie stało, jakby wszystko było okay. Potrzebowałam spokoju... I Paula, ale teraz nawet on nie mógł mi pomóc.

Paul nerwowo chodził po pokoju od dobrych kilkudziesięciu minut. Nie umiał dodzwonić się do Ann, a ta miała już dawno dać mu znać. Obiecała, że odezwie się od razu po spotkaniu z Jaredem. A od tego czasu minęły już prawie cztery godziny. 
Choć wiedział, że jest pod opieką Leona, to był niespokojny. Wcześniej chodził po całym domu, za co dostał opieprz od swojej matki, bo tylko jej przeszkadzał, jednak mimo wszelakich prób, nadal myślał o swojej dziewczynie. Miał ochotę walnąć głową o ścianę i miał nadzieję, że to spowoduje, iż zacznie normalnie myśleć. Spróbował... Nie zadziałało, a wręcz przeciwnie. Można było przypuszczać, że było gorzej. Dużo gorzej. No, ale bez przesady, kto sądził, że Brown jest normalny? Nikt? To dobrze.
Kiedy tylko brunet usłyszał dzwonek do drzwi, jak oparzony zbiegł po schodach i otworzył drzwi. Zobaczył brunetkę, która wyraźnie nie była w dobrym stanie. Rozejrzał się po ulicy wypatrując Leona, jednak gościa nigdzie nie było. A bynajmniej on go nie widział, tak samo jak samochodu brązowookiej.
-Przyszłam sama- wyjaśniła słabym głosem.
Paul wpuścił ją do środka, a ta wtuliła się do niego czując się w końcu  bezpieczna. Oboje odetchnęli z ulgą, jakby zrzucono z nich ogromny ciężar.
Lecz chłopak był pewny, że coś jest nie tak. Dziewczyna była cały czas nieobecna, zamyślona. Chciał wiedzieć o co chodzi, jednak siedział cicho, mając nadzieję, że brunetka sama wyzna o co chodzi.
Gdy siedzieli już u niego w pokoju, to znaczy on siedział, bo Ann mimo kilkugodzinnego spaceru nadal nie umiała siedzieć na miejscu.
-Powiesz mi o co chodzi?- spytał w końcu nie wytrzymując.
-Wiesz ile zarabiają gwiazdy Hollywood?- odpowiedziała pytaniem na pytanie. Jej głos drżał, ale nie ze strachu. To było coś pomiędzy wściekłością, a niedowierzaniem. 
Zmarszczył brwi zastanawiając się nad sensem pytania. Po chwili jednak wzruszył ramionami. Nie interesowali go aktorzy. Kiedyś, dawno temu lubił filmy sensacyjnie, ale od kiedy stały się one jego życiem, stwierdził, że nie są takie fajne. Bo w życiu nie ma zapewnienia, że pojawi się happy end oraz że jedna osoba ocali cały świat przed zagładą lub psychicznym mordercą. 
-To nie wiem- wyrzuciła ręce w powietrze.- Zastanów się kto jest lub kogo rodzic jest najbogatszy w szkole.
Paul naprawdę chciał rozwiać zagadkę, którą jego dziewczyna mu dawała, ale po pierwsze przy niej nie umiał się skupić na innych rzeczach oprócz niej, a po drugie był w tym cholernie słaby i nie lubił się do tego przyznawać.
-Ann- westchnął ciężko.- Po prostu powiedz. 
Wywróciła oczami.
-Do jasnej cholery, jestem najbogatszą osobą w szkole, lepiej ci?!
Wiedział, że brunetka nie jest biedna i że ma swoje pieniądze, na które zresztą sama zarobiła, jednak nigdy nie zastanawiał się na ile jest wyceniony jej majątek. No bo bez przesady, nie była nawet pełnoletnia.
-Wiesz ile masz pieniędzy na koncie?
Zamilkła na chwilę, jakby zastanawiała się nad tym.
-Nie. Ale do tej pory mi to nie przeszkadzało.
-Więc co się stało?
Odchrząknęła i przybrała niewinny wyraz twarzy, a na jej ustach pojawił się sztuczny uśmiech.
-Witam cię serdecznie Paul. Jestem Anna Collins i do cholery jasnej, jestem jedynym właścicielem firmy. Czyli jestem szefem moich rodziców, a dodatkowo ściga mnie jakiś psychol, który chce zabić każdego, kogo kocham lub jest dla mnie ważny. A i jeszcze bym zapomniała. W firmie jest zdrajca, który sprzedaje tajemnice naszej działalności, także w tym momencie każda mafia w stanie może wiedzieć wszystko o tym co robimy. 
Na twarzy chłopaka wymalowane było niedowierzanie. Patrzył na Ann i chciał zabrać ją stąd. Od tego wszystkiego. Podszedł do niej i objął. Nie wiedział czy bardziej potrzebował tego on, czy ona.
-Jestem przy tobie, skarbie- szepnął jej we włosy.- Nie dam cię nikomu skrzywdzić.
Dziewczyna wtuliła się w ciało chłopaka.
-Dziękuje- odszepnęła.- Dziękuje, że jesteś przy mnie.
-----------------
P.C. Cast & K. Cast
Cykl "Dom Nocy"
 Przepraszam, że nie dodałam wczoraj. Jakoś nie miałam weny i napisałam tylko rozdział na drugi blog, bo chciałam coś dodać tam.
Za jakiekolwiek niezrozumiałe rzeczy firma Mroczna nie ponosi odpowiedzialność. Każda błędna rzecz jest winą mojej BFF i jednej koleżanki, które swoimi wiadomościami nie dawały mi spokoju i rozśmieszały mnie w nieodpowiednim momencie. :p
A tak na poważnie, mam nadzieję, że wam się podoba i będziecie komentować. Jeśli macie jakieś pytania, lub chcecie pogadać o byle czym to zostawiam wam tutaj ask i email.
Do napisania
ask.fm/jamroczna
mroczna70@gmail.com







9 komentarzy:

  1. Super!! /Wera^^;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ! Ojciec Ann nie powinien robić niczego wbrew jej woli. A scena z Paulem taka słodka <3 czekam na nową część <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow *.* /Niki;)

    OdpowiedzUsuń
  4. końcówka urocza

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze fajny post. Jestem ciekawa co w końcu z Jaredem. Życzę weny i czekam na 13!

    OdpowiedzUsuń
  6. Naprawdę super bloog😊. Czytam go od jakiegoś czasu i stwierdzam że masz ogromny talent. 😍Sama chciała bym tak pisać. ☺/ Infinia 🌠

    OdpowiedzUsuń
  7. Super. Jednym słowem o całym życiu Ann już zadecydowali.
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Trzmaj się ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział ;) pzdr ruda ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Zostałaś nominowana do VBA :)
    Po szczegóły zapraszam tu:
    http://wladyslawiga.blogspot.com/2014/06/versatile-blogger-award.html
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń

Szablony