poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 14 (2)

Proszę o skupienie i wczytanie się w ten rozdział. 
Może na początek wydaje się błahy, ale mam cień nadziei, że taki nie jest.
----------------
Gdy ktoś, kto mi jest światełkiem
Gaśnie nagle w biały dzień
Gdy na drodze za zakrętem
Przeznaczenie spotka mnie
Czy w bezsilnej złości łykając żal
Dać się powalić
Czy się każdą chwilą bawić
Aż do końca wierząc, że
Los inny mi pisany jest *
-----------------------
Druga szansa. Co właściwie oznaczają te dwa słowa? Ludzie zawsze proszę o drugą szanse innego człowieka, nigdy siebie. Robią tak, bo zależy im na danej osobie, a czasami po prostu chcą poczuć się lepiej. Jednak są zbyt tchórzliwi, by poprosić o szanse samego siebie. A to właśnie w tym tkwi problem. Jak ktoś może nam wybaczyć, gdy sami sobie nie umiem?
Często ludzie proszą o drugą szanse, gdy popełnią błąd lub błędy. Ale to przecież błędy pozwalają nam się zmienić, dostrzec nasze wady. Wtedy zaczynamy nienawidzić się, właśnie przez te wady, a powinniśmy robić na odwrót. Powinniśmy zaakceptować to, że jesteśmy tylko ludźmi, że mamy wady i popełniamy błędy. Wtedy łatwiej byłoby nam wybaczać.
-Gdyby to było takie proste- mruknęłam siedząc w samochodzie.
Jutro miałam wyjechać z Paulem na weekend. Nie miałam pojęcia gdzie, ale nie interesowało mnie to. Ważne, że spędzę z nim czas. Zrobię coś dla niego, dla siebie. Dla nas.
Byłam na terenie starej fabryki, a budynek który stał obok, groził zawaleniem. Choć obiecałam Paulowi, że przez ten tydzień nie będę robiła nic głupiego, co narażałoby moje życie i ogólnie przestanę myśleć o problemach, nie było to łatwe. Zwłaszcza gdy miałam jedyną możliwość by spotkać się z Maxem.
Widziałam jak zaparkował kawałek przede mną, po drugiej stronie zniszczonej drogi. Wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę. Wydawał się zamyślony, całkowicie nieświadomy mojej obecności. To nie ja tu miałam się pojawić. Był umówiony z kimś innym. Ale teraz moja kolej mówić Niespodzianka, zrobiliśmy z ciebie idiotę.
Lecz nie było mi tak dobrze jak przypuszczałam. Widząc blondyna jak zaczyna chodzić i kopie kamienie, jedyne czego chciałam to znów znaleźć się w ramionach brata. By było tak jak wcześniej. Mieliśmy zamieszkać razem w Nowym Yorku. Mieliśmy nie przejmować się rodzicami, być rodziną. Miało być tak jak dawniej, ale o wiele lepiej. Na naszych zasadach, warunkach i tam gdzie sami byśmy sobie to wybrali. A było wręcz odwrotnie, było sto razy gorzej.
Powoli chwyciłam za klamkę, dziękując w duchu, że Leon zgodził się na moje „zakupy”, i wysiadłam.
Nadal byłam niewidoczna dla chłopaka, co dało mi kilka dodatkowych sekund. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w jego stronę. Dostrzegł mnie chwile potem. Nie spodziewał się mnie, był zaskoczony i zły. Może nie spodziewałam się powitania z fajerwerkami, ale to co zobaczyłam w jego oczach, spowodowało, że zatrzymałam się w pół kroku.
Tyle pytań miałam w głowie, nie tylko związanych z nowym psychopatą i Markiem, ale też z nami. Zgranym rodzeństwem, którym kiedyś byliśmy.
-Ann, co ty znowu, do cholery, wymyśliłaś?!- chłód jego tonu spowodował, że włoski na mojej skórze stanęły, a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Czyli tak czuli się ludzie, którzy go nie znali albo ci, którzy zaszli mu za skórę.
-Nie przyszłam po pomoc- wyjaśniłam pewnym głosem szkoda, że tak się nie czułam.
-Skąd wiedziałaś, że tu będę?- Był wyraźnie niezadowolony z mojej wiedzy. Gdzie się podział mój brat? Osoba, która broniła mnie i była dla mnie bohaterem?
Ona nie żyje.
Te słowa obiły się o moją głowę powodując nie przyjemny ból. W głowie i sercu. Te słowa były tak prawdziwe, że aż bolało. Wszyscy dookoła mi to mówili, ale te słowa do mnie nie docierały. Teraz je zrozumiałam. Max stracił tą swoją dobrą stronę, to co było w nim najważniejsze. Coś co czyniło z niego najlepszą osobę, jaką znałam. To, wraz z tamtym wypadkiem, umarło. Jest teraz na cmentarzu.
-Wiedza ma cenę- założyłam dłonie na klatce piersiowej, próbując ukryć fakt, że jestem jedną, wielką galaretą.- To ja miałam zadawać pytania.
-Co chcesz wiedzieć?!- wyrzucił dłonie w powietrze.- Dlaczego cię zostawiłem? Dlaczego zostałaś sama, czy gdzie jest twój Max?
Zabolały mnie jego słowa. Zmrużyłam oczy gotowa wyprzeć się tego, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Skłamałabym.
-Na te pytania nigdy mi nie odpowiesz- odparłam wymijająco.
-To czego chcesz?
-Wiesz, że babcia nie żyje?- spytałam ni stąd ni zowąd. To pytanie samo wyleciało z moich ust.
Patrząc jak wyraz jego twarzy się zmienia, łagodnieje miałam cichą nadzieję, że Max się nie zmienił. Że tylko gra i za chwile wybuchnie śmiechem mówiąc, że dałam się nabrać. Mogłabym w to uwierzyć, gdyby nie fakt, że po chwili ostatnie oznaki mojego brata zniknęły z twarzy mężczyzny. Zaskoczyłam go tylko pytaniem, nic więcej.
-Kiedy?- przejechał palcami po włosach wypuszczając głośno powietrze.- Kiedy zmarła? Czemu? Przecież była zdrowa.
Prychnęłam kręcąc głową.
-Została zamordowana- te słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. Jeszcze kilka miesięcy temu tak właśnie mówiłam o Maxie. Został zamordowany, na moich oczach dostał kulkę w pierś. I choć logika nie pozwala nawet pomyśleć, że tu stoi i żyje, tak właśnie było. W innym przypadku pomyślałabym, że mam halucynacje. Ale on naprawdę żył. A bynajmniej żyło to, co z niego pozostało.
Przed oczami nagle pojawił mi się obraz leżącego Maxa w kałuży krwi. Nie oddychającego, nie wykazującego żadnych ludzkich odruchów. To wspomnienie było bolesne. Przyprawiało mnie o nudności, czułam jak zaczyna mi się kręcić w głowie. Ale nagle coś sobie uświadomiłam, coś co umykało mi przez cały czas.
-Tata był przy tobie- szepnęłam.- Kiedy dostałeś, był przy tobie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że pominęłam tak ważną rzecz. Przez ból zapomniałam kilka szczegółów, bo w głowie cały czas miałam martwego Maxa. Kompletnie pominęłam ojca i matkę, która stała kawałek dalej cała zapłakana.
-Ojciec wiedział, że żyjesz- zrobiłam krok w tył. Ojciec wiedział, że on żył. Ojciec wiedział, że kilka lat temu pojadę za Maxem i zabiję tamtego chłopaka.
Nagle jakby zalała mnie fala olśnienia. Nie obchodził mnie teraz psychopata, jego zrzuciłam na dalszy plan. Oni chcieli, bym zabiła Alana . Nie. To nie ja go miałam zabić. To miał zrobić Max.
Miałam mętlik w głowie. Słowa, które powiedział mi James były tylko skrawkiem prawdy. Ja sama tego wszystkiego nie rozumiałam. Dlaczego on wtedy chciał się spotkać z Maxem, skoro nie chciał go zabić.?
-Ty chciałeś go zabić- wymamrotałam pierwszy raz bojąc się własnego brata.
-Cholera jasna!- wydarł się.- Jasne, że nie. Ann, dlaczego wymyślasz takie bzdury?
-Bo nikt mi nie mówi prawdy?- zadałam retoryczne pytanie.- Bo wszystko przede mną ukrywacie? Dlaczego ojciec Lu wiedział, że mamy brata? Dlaczego szantażował ojca, chciał, by jego syn mnie zranił? Bym dostała się do Organizatora? On chciał mnie zranić, zemścić się za śmierć jedynego syna, czy chciał bym dowiedziała się prawdy? Dlaczego spotkałeś się z tym chłopakiem? On nie chciał cię zabić, prawda? On tylko chciał prawdy, tak jak ja? Czy przez prawdę, także umrę? Czy doszukując się prawdy, doszukam się jedynie śmierci? Właśnie o to chodzi? Ty wiesz wszystko, nie? Dlatego nie chcesz się ze mną spotykać. Dlatego mnie zostawiłeś, bym była bezpieczna?
Widziałam jak coś w nim pęka. Maska, którą miał, zanika. Po chwili patrzyły na mnie dobrze mi znane brązowe oczy. Takie same jak moje. Jego były pełne miłości, troski. Czułam, że w końcu do niego dotarłam. Że mój braciszek wrócił.
-Nie udało ci, się Max- po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Ból był nie do zniesienia. Już nic nie miało sensu.- On mnie szuka. Nie wiem kim jest, ale on zna prawdę. On zabił babcię, spowodował wypadek Jake'a. On chce mnie.
Ostatni zdanie było tylko ruchem warg. Nie potrafiłam wypowiedzieć ich na głos. Patrzyłam na brata i wiedziałam, że on także zna prawdę. Wcześniej myślałam, że to ja ją znam. Kolejny błąd. Kolejna pomyłka w moim życiu. Max nie był zdrajcą. Mark nie był psychopatą. Był mafiozom, który lubi wykorzystywać ludzi. Ale nie psychopatą. Znów zalazłam się w ślepym zaułku. Czując się tak bezradnie, jak wtedy pod klubem. Otoczona bólem, strachem i niepewnością. Wtedy nie wiedziałam, czy oni tylko mnie zgwałcą, czy też zamordują. Teraz było pewne, że każdy krok może oznaczać śmierć. Prawda oznaczała śmierć. Moje życie oznaczało śmierć.
-Nie mogę ci powiedzieć. Do puki nie wiesz, jesteś bezpieczna.
-Gówno prawda!- wydarłam się tak, że ptaki na pobliskich drzewach odleciały. Słyszałam jak echo roznosi się po okolicy.- On zabije każdego, kogo kocham, słyszysz? Zabije każdego na kim mi zależy. Nie wiem kim jest, nie oczekuję pomocy, chcę prawdy.
-Przykro mi- powiedział szczerze.- Ode mnie się tego nie dowiesz.
Ruszył w kierunku samochodu. Pobiegłam za nim i chwyciłam go za rękę. Obrócił się i westchnął ciężko. Nie mogłam pozwolić mu odejść. Był moją ostatnią nadzieją, ostatnią osobą, która zna prawdę. Czy tak wiele wymagałam? Czy tak wiele wymagali ci, którzy zginęli dla prawdy?
-Proszę- powiedziałam zalana łzami. Nienawidziłam siebie za to, że byłam taka miękka, że tak łatwo było mnie przejrzeć, że byłam taka słaba. Bezużyteczna. Niepotrzebna. Wszystko było przeze mnie.
-Jadąc za mną popełniłaś błąd, siostrzyczko- pocałował mnie w czoło.- Wpakowałaś się w coś, co ciebie nigdy nie powinno dotyczyć.
-Max- wychlipałam.- Nie zostawiaj mnie. Proszę, nie zostawiaj mnie.
Byłam gotowa błagać go o to. Potrzebowałam go.
-Ojciec zwolnił Jareda- oznajmiłam.- Nie może się do mnie zbliżać, Max jestem sama. Paul mi nie pomoże, jest tylko zwykłym człowiekiem, którego wpakowaliśmy to.
-Którego ja wpakowałem- poprawił mnie ze smutkiem.- Nie ostrzegając, że to nie będzie zabawa.
Byłam cała we łzach.
-Nie mogę- szepnął.
-Jeśli mnie zostawisz, nie dam rady- chwytałam się wszystkich możliwych sposobów.- Jeśli teraz odjedziesz, już cię nigdy nie zobaczę. Max, kocham cię. Jesteś moim jedynym bratem. Zawsze działaliśmy razem, dlatego byliśmy niepokonani.
-Wiem, mała- dotknął mojego policzka.- Jednak zostając tu, sprowadzę na ciebie jeszcze więcej kłopotów. Nawet nie wiesz jakim ludziom zaszedłem za skórę.
Mówił do mnie powoli i cicho, jak do małego dziecka, którym zresztą się czułam.
-Proszę – powtórzyłam błagalnie.
Widziałam w jego oczach jak toczy walkę. Walkę z tym co powinien, a co chce zrobić. Wiem, że wymagałam od niego niemożliwego. Jeśliby został, byłoby to początkiem kolejnych kłopotów. Zachowywałam się egoistycznie, ale w tej sytuacji nie potrafiłam inaczej. Nie potrafiłam odsunąć się i pozwolić mu odejść. Powinnam to zrobić, ale nie mogłam.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął mocno. Wtuliłam się w brata, czując jak bardzo mi tego brakowało. To tak jakby odnaleźć zagubioną część siebie i wiedzieć, że za chwile znów zniknie.
-Pamiętaj, że cię kocham, mała. Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził- szeptał.
-Więc zostań ze mną- upierałam się.
-Nie.
To jedne słowo, było jak ostrze wbite w serce.
-Więc zabierz mnie ze sobą- zaczynałam wariować.
Zaśmiał się, ale nie był to szczery śmiech. Bardziej jak nieudolna wersja śmiechu.
-Nie możesz uciec.
-Nie ucieknę- sprzeczałam się.- Pojadę tylko z moim bratem.
Wzruszyłam ramionami, nie odrywając się od Maxa. Bałam się, że jeśli to zrobię, on zniknie. Rozpłynie się w powietrzu, zostawiając ogromną dziurę w sercu. Już raz to przeżyłam, drugi raz nie chciałam.
-Uparta jak zawsze- mruknął.- Wracaj do domu i nikomu nie mów o tej rozmowie. Rozumiesz? Nikomu, nawet Paulowi.
Kiwnęłam głową. Przegrałam. Nie mogłam nic zrobić, by go zatrzymać. Chciałabym powiedzieć coś, lub zrobić by go zatrzymać. Ale każda inna opcja byłaby kłamstwem. Każda próba zatrzymania go, nie była zbyt silna by zadziałać. Wtedy poczułam jeszcze większą nienawiść do ludzi, którzy nam to zrobili. Którzy zabrali mi najważniejszą osobę w życiu. Paul nie miał racji. Nie mogłam uważać, że Max nie żyje. Musiałam codziennie przypominać sobie, że on żyje. Naprawdę jest w świecie żywych. Tylko się ukrywa, ukrywa do dnia, w którym wszystko się ułoży. Do dnia, gdy prawda nie będzie oznaczała śmierci. Kiedy będziemy bezpieczni.
Ale czy taki dzień nadejdzie? Czy cały czas będzie ktoś, kto będzie chciał nas zabić? Rodzice wybrali dla nas najgorszą przyszłość jaką można sobie wyobrazić. Niektórzy nie mają pieniędzy, samochodu i nie mieszkają w wielkim domu. Ale mają coś, co nigdy my nie posiadaliśmy. Poczucie bezpieczeństwa. I oni mają rodzinę, my mieliśmy tylko siebie i nawet to zaczyna znikać.
Nagle poczułam jak coś spada z nieba. Po chwili zerwała się ulewa. Tak, prawdziwa ulewa i choć deszczu nie widziałam od dobrych kilku miesięcy, nie przyniósł on takiego skutku jak zawsze. Kiedyś cieszyłam się na widok deszczu, na zapach po nim. Dziś czułam, że oznacza on coś złego.
-Pamiętaj- zaczął.- Po deszczu zawsze przychodzi słońce...
-Po nocy, zawsze przyjdzie świt- dokończyłam, a kolejne łzy płynęły mi po policzkach mieszając się z kroplami deszczu.
-Wrócę- szepnął.- A wtedy zabiorę cię w bezpieczne miejsce, gdzie nic nie będzie ci grozić.
-Będę czekać- obiecałam.
Patrzyłam jak chłopak wsiada do samochodu, włącza światła i zapala silnik, przez przednią szybę widzę jak patrzy na mnie. Jakby chciał mnie zapamiętać. Ja robię to samo. Oboje wiemy, że te obietnice mogą się nie spełnić. Oboje wiemy, że w każdej chwili możemy zginąć.
Odjechał, a ja jeszcze stałam jakiś czas w strugach deszczu. Przemoknięta do suchej nitki. Dopiero gdy zaczęłam trząść się z zimna, a samochodu Maxa już dawno nie było widać, wracam do auta. Włączyłam ogrzewanie i odjechałam
Mój brat jednak żyje. Mój brat nadal jest sobą. A jednak. Jednak nadal wszystko jest źle.
-----------------------
*Perfect "Niepokonani"
Do napisania....

10 komentarzy:

  1. Cuuudooo!
    Rozdział jest smutny, na miejscu Ann dawno znienawidziłabym wszystkich za to, że nie mówią jej prawdy.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział posiada głębszą treść i nie wystarczy tylko go przeczytać, lecz uważniej na niego spojrzeć. Dostrzec to, co gołym okiem nie jest widzialne. Ann dużo wycierpiała, cierpi i pewnie będzie cierpieć. Spotkanie z Maxem było dobrym rozwiązaniem, ale tylko bardziej ją pogrążyło. Nie zna prawdy i nie może się jej dowiedzieć, bo to oznacza koniec. Dosłownie JEJ KONIEC. W dalszym ciągu osoba ścigająca dziewczynę się nie ujawniła.
    Czekam na 15. Życzę dużo weny i nowych pomysłów. Powoli dobiega zakończenie NIENAWIŚCI i wszystko będzie stawać się jaśniejsze.
    PS Mam pytanie czy zakończysz całego bloga na drugiej części, czy masz zamiar jeszcze kontynuować pisanie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest... po prostu brak mi słów żeby go opisać pokazuje wiele popełnionych błędów ale także po prostu nie wiem nie umiem tego napisać!;c jest inny niż poprzednie rozdziały ma w sobie "To coś" ♥
    Czekam na 15 i 9 ♡
    Aaa zapomniała bym xd ile rozdziałów przewidujesz do końca "nienawiści" i czy rozważasz pisanie 3 cz. Czy wszystko zakończy sie w 2 cz. ?;>
    Pozdr:* Do Napisania / Weraa^^;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku cudny ten rozdział , chociaż strasznie smutny ,aż się Poryczalam .Ann dużo wycuerpiala i dalej musi cierpieć. Może też już nigdy nie zobaczyć brata. Pokazuje błędy które popełnili. Chce za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy ale to oznacza śmierć dlatego Max nie chce jej nic powiedzieć . O jejusiu wspaniały ten rozdział . Chciałabym żeby Ann poznała prawdę ale też żeby przeżyła i była szczęśliwa , ale jeżeli takie coś wogóle nastąpi to pewnie będzie koniec opowadania. Dziękuje za nominację ale odpowiem na nią jak wrócę teraz jestem zakrecona pakowanie itp. Buziaki :* rozdział na dajszansemilosci jest dodany tylko że przed informacja. Serdecznie zapraszam i proszę o opinię :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo ciekawy, szkoda, że krótki :(
    Biedna Ann, współczuję jej...
    Czy prawda powinna wyjść na jaw? i tak zle i tak nie dobrze :(

    weny ;:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział robi wrażenie. Świetnie opisałaś uczucia Ann i oddałaś klimat całej tej sytuacji, a to nie lada wyczyn. Czekam na kolejną część oraz życzę dużo weny.
    Pozdrawiam,
    Parabola :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudny i daje do myślenia. Świetnie ukazane są ich uczucia. Ann wiele wycierpiała, ale myślę, że to spotkanie i nadzieja, że kiedyś wszystko się ułoży doda jej sił.
    Z niecierpliwością czekam na następną część i życzę dużo weny.
    Trzymaj się ♥
    S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny ;). Musiałam troszkę nadrobić i naprawdę bardzo dobrze się czyta ;) Życzę dużo weny i zapraszam do mnie: http://miloscitaniecpasja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny ;) czekam na nexta :D pzdr ruda ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej. Mam pytanie, poleciłabyś założenie bloga na blogspot.com?

    OdpowiedzUsuń

Szablony