wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 7 (część 2)

Kiedy znikniemy stąd, Ty nie pytaj o sens (...)
To jest ta noc, nasze miejsce i czas
Nie złapią nas, gdy pędzimy jak...*

---------------------------
Podobno każdy człowiek jest dzieckiem. Nie ważne czy ma lat pięć, czy pięćdziesiąt, każdy podobno jest dzieckiem. Bynajmniej tak uważa Edna St. Vincent Millay, twierdząc, że dzieciństwo to królestwo , w którym nikt nie umiera.
Mogłam się zgodzić z tymi słowami, ale zawsze jest jakieś "ale".
Patrząc na Leona, mogłabym z całą pewnością stwierdzić, że tamte słowa to największa głupota świata. Zwłaszcza widząc jego minę, gdy oświadczyłam, iż wybieramy się do wesołego miasteczka. Jeśli ten facet ma jakiś słaby punkt, to jest nim właśnie to miejsce.
-Sprowadzasz mnie na złą drogę, Brown- oznajmiłam zapinając pasy w jego samochodzie.
Ochroniarz miał jechać za nami i już na początku ostrzegł, że jeśli spróbujemy mu uciec, to będę miała kłopoty. 
Ale my będziemy grzeczni... Do czasu aż nie znajdziemy się na terenie wesołego.
-Ja?- udał zaskoczenie.-Mała, przecież jestem najgrzeczniejszym człowiekiem na ziemi.
Posłał mi spojrzenie w stylu "jak ty możesz o tym nie wiedzieć?!"
-Och... No tak, zapomniałam.- Po chwili coś zrozumiałam.- Ej! Ja wcale nie jestem mała!
Spojrzał na mnie z odrobiną kpiny, zapalił silnik i włączył się do ruchu. Widziałam w bocznym lusterku, że Leon jedzie za nami. Oparłam głowę o chłodną szybę i przymknęłam oczy. 
-Pamiętasz- zaczęłam.- Że jesteś coś mi winny?
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Staliśmy właśnie na światłach, więc chłopak mógł na mnie patrzeć. Podniósł prawą brew do góry czekając aż dokończę.
-Byłam przez ciebie mokra- przypomniałam.
-Byłaś mokra?- poruszył znacząco brwiami, a na jego ustach pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Ty tylko o jednym- wywróciłam oczami, ale patrząc na niego nie mogłam się powstrzymać by się nie uśmiechnąć.
-Ann, ja tylko powtórzyłem twoje słowa- udał niewinnego.- To ty masz brudne myśli.
Kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów i przeniósł wzrok na jezdnię.
-Uczę się od najlepszych- powróciłam do chłodnej szyby nadal się uśmiechając.
-A to też prawda. To co jestem ci winien?

-To gdzie idziemy?- brunet spytał znacząco jednocześnie rozglądając się wokoło.
Jako, że mieliśmy ferie, teraz było tu pełno dzieci i nastolatków. Jednak i tak wiedziałam, że jesteśmy pod czujnym okiem Leona.
-Kolejka?- zaproponowałam.
Kąciki jego ust powędrowały ku górze. Chwycił moją dłoń i zaczął prowadzić w kierunku atrakcji, w której nie mam pojęcia czemu, tak wiele ludzi chciało brać udział.
-Godzę się na coś, co jeszcze kilka miesięcy temu było dla mnie największym złamaniem zasad- mruknęłam.
Tak naprawdę tęskniłam za moim dawnym życiem. Od pogrzebu Maxa nie pracowałam i teraz czułam, jakbym straciła część siebie. Dodatkowo teraz to ja mam ochronę i czuję się osaczona. Czuję, jakby brakowało mi tlenu, wolności. Decydowania o własnym życiu i podejmowania samodzielnie decyzji. Było pewne, że nie wytrzymam pół roku, zwłaszcza jeśli Leon będzie mi towarzyszył na każdym kroku, co robi cały czas.
-Rollercoaster?
Wywróciłam oczami.
-Ucieczka od ochroniarza.
Chłopak zatrzymał się.
-Jeśli nie chcesz...- zaczął.
-Chcę- przerwałam mu.- Potrzebuję tego.
Znów na jego twarz pojawił się uśmiech.
-Zawsze musi być pierwszy raz, nie, mała?- Mrugnął do mnie.
-Mała to jest twoja...- Nie zdążyłam dokończyć, bo mi przerwał.
-Nie mów o czymś, czego nie widziałaś. Jeszcze.
Pocałował mnie w czoło i znów ruszyliśmy.

-Wiesz chociaż jak się nazywał- Paul szedł kawałek za mną.
Rozglądałam się w około.
-Nie.- Pokręciłam przecząco głową.- Ale wiem, kiedy go zabiłam.
Znajdowaliśmy się na cmentarzu. Chciałam znaleźć grób mojego drugiego brata. Nie wiem po co. Może tak naprawdę nie chciałam, ale czułam się do tego zobowiązana. Nie wiedziałam nawet jak on miał na imię.
Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego chciał zabić Maxa, a nie mnie? Dlaczego akurat ja miałam dowiedzieć się prawdy? Coś mi mówiło, że Max też nie miał o tym pojęcia, więc dlaczego ja? 
-Coś się stało?- spytał idąc obok mnie.
-Czemu on chciał zabić Maxa? Czemu to ja miałam znać prawdę, a nie on?- wpatrywałam się w ścieżkę przede mną.
Powiedziałam Paulowi wszystko co wiedziałam. Musiałam komuś powiedzieć by nie dusić tego w sobie.
-Jego data śmierci zbyt wiele nam nie da- powiedział.- Cmentarz jest duży, a my mamy mało czasu.
Nagle zatrzymałam się i zaczęłam wpatrywać w jedno miejsce.

Ś.P.
Max Robert Collins
ur. 19.07. 1988r. zm.27.11.2012r.

-Myślisz...- Spróbowałam przełknąć gulę, która znalazła się w moim gardle.- Że powinnam żyć tak, jakby go naprawdę nie było?
-Nie powinnaś- zaprzeczył patrząc na nagrobek.- Ale tak będzie lepiej.
Skinęłam głową i zacisnęłam zęby by się nie popłakać.
Jednak na nic były moje starania. Po policzku spłynęła mi łza.
-Chodź, poszukamy dalej.- Paul widząc co się ze mną dzieje, zaczął odciągać mnie od grobu Maxa.
-Kiedy to było?
-Piątego maja dwa tysiące ósmego roku. W godzinach nocnych wówczas trzynastoletnia Anna Collins oddała strzał, tym samym zabijając... - No przypomnij sobie! Przypomnij sobie te cholerne nazwisko!- Kula trafiła w samo serce, napastnik nie miał szans na przeżycie. 
Brunet patrzył na mnie zaskoczony.
-Znasz to na pamięć?
Wzruszyłam ramionami.
-Te akta nigdy nie pojawiły się w policji. Leżą w sejfie, w firmie. Nie mam już do nich dostępu. 
Szliśmy w ciszy.
-Mówisz- zatrzymał się.- Piąty maj, prawie pięć lat temu?

Ś.P.
Alan Victor Stewart
ur. 21.01.1985 zm. 05.06.2008r.

-Który dzisiaj mamy?- zapytałam nie odrywając wzroku od nagrobka. Pragnęłam zamknąć oczy, lecz nie umiałam. Czułam się tak, jakby to była największa kara dla mnie. Musiałam patrzeć tam by czuć ból, by wiedzieć co zrobiłam.
-Dwudziesty pierwszy stycznia- odparł cicho.
Upadłam na kolana. 
-Przez ostatnie kilka lat mama zawsze znikała tego dnia-wyznałam czując jak łzy spływają mi po policzkach.- Ja myślałam, że się dla niej nie liczę. Że ważna jest dla niej tylko praca, a ona... Ona nie umiała znieść tego, że zabiłam... jej syna.
Poczułam nagle ogromny ból w klatce piersiowej. Tego było za dużo. 
-Dzisiaj też tu była- dodałam widząc świeże kwiaty.- Myśli, że Max też nie żyje. Jestem winna ich śmierci, a do tego dopuściłam, żeby Juliet zabiła Organizatora.
Chłopak przysiadł obok mnie i zaczął ścierać łzy.
-To nie twoja wina- zaprzeczył.
-Zrządziłam piekło własnej matce. Co ze mnie za córka?
Paul nic nie mówił. Był tam za mną i to było najważniejsze. Nie wiem jak długo tam siedzieliśmy. Nie wiem nawet jak stamtąd odeszłam. Nie pamiętałam nic. A może wręcz przeciwnie. Pamiętałam zbyt wiele.

Kiedy wróciłam do domu, mama była już. Nigdy nie zdarzało się, by wracała tak wcześnie. Chciałam coś powiedzieć, ale zrezygnowałam w ostatniej chwili. 
-Leon jest?
Kobieta popatrzyła na mnie przez chwilę jakby zastanawiała się nad sensem moich słów. 
-Nie powinien być z tobą?
Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok.
-Uciekłam mu.- Nim zdążyła coś odpowiedzieć, pobiegłam do siebie na górę.
Zatrzasnęłam drzwi i osunęłam się po nich na podłogę. Objęłam kolana ramionami i przymknęłam oczy. Po chwili sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer do babci.
-Halo?- usłyszałam głos staruszki.
-Babciu- wychlipałam.- Znam całą prawdę.
Jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Usłyszałam tylko wystrzał pistoletu. Nie. Nie mogę stracić kolejnej osoby. Nie teraz!
-Babciu!

-----------------
Mrozu- "Rollercoaster"

Wiem, rozdział króciutki. W weekend postaram napisać dłuższy. 
Co sądzicie o tym rozdziale? Czekam na wasze opinie.
Do napisania

8 komentarzy:

  1. Racja, krótki, ale na pewno nie nudny. :)

    Zapraszam również do mnie http://mamtowekrwi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i krótki, ale nie brakuje w nim zwrotów akcji.
    Teraz Ann ma stracić babcię? Tego już za dużo...tych śmierci..., ale oto chodzi w Nienawiści.
    Pozdrawiam i czekam do weekendu na 8.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótki, ale ciekawy :)
    Naprawiłam problem z podstronami w Zabijanie mam we krwi, możesz już tam wejść.
    Może cię troch zdziwić opis ras.
    Napisałam też długi rozdział, ale jeszcze go nie dodam

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny co prawda króti ale nam się podoba !!;*
    #Sandra#Irmina# Amanda

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny ;) czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny ..... zazdroszczę talentu. Jedno z najciekawszych opowiadań jakie czytam! *,*
    Jestem ciekawa ile jeszcze Ann będzie musiała nacierpieć się przez jednego psychopatę. Dobrze,że ma przy sobie Paul'a. Inaczej zwariowałaby. Słodko brzmi jak mówi do niej "Mała". Podoba mi się tan zwrot.
    Życze pomysłów
    /Eli..

    OdpowiedzUsuń
  7. naprawde świetne i wciagajace opowiadanie boże przez cb wczoraj poszłam spać o 3.00 a dziś rano wstałam i dokończyłam takie to wciągające dlatego mam nadzieje że teraz szybko dodasz następną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział mi się podoba i ważne, że jest ;)
    Dzieje się. Fajnie, że Ann ma wsparcie w Paul'u.
    Co do końcówki to ten ktoś jej nie oszczędza, szkoda mi jej.
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Pozdrawiam :)
    S.

    OdpowiedzUsuń

Szablony