czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 13 (2)

Zrozumiałem - by żyć musisz chwytać dzień
Wstań by biec, bo istnieć nie znaczy żyć*
----------------
Zeszłam z motocykla i ściągnęłam kask.  Gdy go tak trzymałam w dłoniach, przypomniała mi się ostatnia przejażdżka z Maxem. Przed jazdą kłóciłam się z nim właśnie o ten kask. Jeszcze kilka miesięcy temu gdybym miała sama nim pojechać, kask pewnie zostałby w domu. 
Westchnęłam ciężko i przeniosłam wzrok na wejście do klubu. Przy drzwiach stało dwóch ochroniarzy, którzy najprawdopodobniej nie będą chcieli mnie wpuścić. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz na samą myśl, żeby tam wejść. Naprawdę nie miałam ochoty wchodzić do klubu gdzie prawie nagie dziewczyny tańczą przed napalonymi idiotami. Tak, to na pewno nie było miejsce dla mnie, ani dla jakiejkolwiek dziewczyny. No chyba, że tu pracowała. O ile można takie coś nazwać pracą. 
Po raz kolejny z moich ust wydobyło się westchnięcie i ruszyłam w kierunku wejścia.
Chciałam wejść, ale czyjaś dłoń znalazła się na moim ramieniu, tym samym uniemożliwiając wstęp.
-Przyszłam do szefa- warknęłam strzepując dłoń bruneta i spojrzałam mu pewnie w oczy.
-Szef już nie przyjmuje, sorry mała. Innym razem- parsknął śmiechem.
Wywróciłam oczami. Ten facet miał więcej mięśni niż rozumu. Ciekawiło mnie czy obstawa Howl'a także jest tak mało rozumna. 
-Bardzo śmieszne- burknęłam.- Nie stać cię na oglądanie panienek, to stwierdziłeś, że będziesz robił za "ochroniarza"?
Założyłam dłonie na klatce piersiowej. Mężczyzna od razu przestał się śmiać i wysłał mi ostrzegawcze spojrzenie, które po prostu zignorowałam.
-Wpuścisz mnie do swojego szefa, czy już teraz możesz iść szukać nowej pracy. A obiecuję, że długo jej nie znajdziesz.
-Co ty możesz?- prychnął.- Jesteś chociaż pełnoletnia?
-Wszystko- syknęłam.- Nazywam się Collins, słyszałeś o takich?
Facet wpuścił mnie natychmiastowo do środka i zaoferował zaprowadzenie. Nie chcą zgubić się, zgodziłam się. Po kilku minutach szłam korytarzem nad klubem, a chwilę później wchodziłam do gabinetu Howl'a.
-Szefie, ktoś do szefa- wyjaśnił brunet, który najwyraźniej nie był już w tak dobrym humorze jak wcześniej.
-Kto?- usłyszałam nieprzyjemny męski głos.
-Podobno masz kontakt z Maxem Collinsem, nieprawdaż- wyszłam zza ochroniarza, a ten po chwili się ewakuował.
Mark Howl był trzydziestoparoletnim facetem, który podobno kilka lat temu robił interesy z Organizatorem. Ale jak wiadomo, z nieżyjącym już facetem nie należy współpracować, a więc ten pierwszy otworzył swój klub. Tyle, że z striptizem. Mark jednak nie miał tak mocnej reputacji jak jego przeciwniki i można było rzec, że śmierć konkurenta tylko mu pomogła. 
Facet zaśmiał się sztucznym śmiechem.
-Jesteś niepoinformowana, złotko.
-Nie złotkuj mi tutaj- warknęłam opierając się o jego biurko.- Gadaj jak skontaktować się z Maxem, albo skończysz tak jak Organizator.
Mark podniósł prawą brew do góry i oparł się o oparcie krzesła, na którym siedział.
-Max nie żyje- odparł zapalając cygara.- Szkoda, był dobry w tym co robił.
Czułam, jak w środku zaczyna mi coś tykać. Najprawdopodobniej była to bomba, która za chwile miała wybuchnąć.
-Wiesz, kto zabił mojego wroga?- spytał zaciekawiony.
Mogłam wykorzystać moje informacje w zamian za kontakt do Maxa. Jednak wiedziałam, że taka informacja jest cenna, a ludzie Organizatora robią wszystko, by dowiedzieć się kto stoi za zabójstwem ich szefa. Przyjrzałam się dokładnie mężczyźnie. On pracował z Maxem. Jego wrogiem był Organizator, a Max pracował w firmie. A jeśli? Jeśli mój brat, nie był tą osobą, za którą się podawał? Co jeśli mam przed sobą zabójcę mojej babci i człowieka odpowiedzialnego za wypadek Jake'a. Ale czy Max mógłby na to pozwolić?
Kazał ci patrzeć na swoją śmierć. Do wszystkiego jest zdolny.
To nie mogła być prawda. Ktoś inny musiał za tym wszystkim stać. Ale im dłużej tak stałam, tym bardziej przekonywałam się, iż chyba dowiedziałam się prawdy.
-Ta informacja jest cenna- wzruszyłam ramionami próbując nie pokazać, co odkryłam. Miałam jeszcze małą nadzieję, że się mylę.- A ja chcę tylko kontakt do Maxa.
Pokręcił głową wyraźnie rozbawiony.
-Dziecko w jakim języku mam do ciebie mówić, skoro po angielsku nie rozumiesz? Max Collins nie żyje, jego siostra może to potwierdzić.
Przygryzłam wargę, ale nie w geście zawstydzenia. Powstrzymywałam się by, na mojej twarzy nie pojawił się szeroki uśmiech. Naprawdę było to trudne do zrealizowania. Oto siedzę przed możliwym psychopatą, który nie zdaje sobie sprawy kim jestem? Czy to jest dowód, iż się myliłam i jednak kimś innym jest ten psychol?
-Znam ją osobiście- wyjawiłam.- Nawet z nią mieszkam i dzielę pokój.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie moich słów. 
-To jak?- pochyliłam się nad biurkiem.- Zaczniesz współpracować?

Kiedy wprowadzałam motocykl do garażu, było już grubo po drugiej w nocy. Jako, że mówiłam wszystkim, iż wybieram się na imprezę, nie mogłam przecież wrócić przed północą, prawda?  Przez ponad dwie godziny jeździłam po drogach szybkiego ruchu i co jakiś czas wyjeżdżałam z miasta, a potem wracałam. Dzięki później porze ruch nie był tak duży jak w dzień, więc nie martwiłam się samochodami. 
Patrząc na ścigacza stwierdziłam, że przydałoby mu się mycie i zapamiętałam, iż muszę zrobić to jeszcze w tym tygodniu. 
-Mogę wiedzieć gdzie byłaś?- Przestraszona opuściłam kask i odruchowo chwyciłam za broń, którą ostatnimi czasy znów noszę przy sobie.
Obróciłam się niepewnie i odetchnęłam z ulgą. Ulgą, która nie trwała zbyt długo. Paul stał oparty o jedną ze ścian i przyglądał mi się uważnie. Zastanawiałam się co tutaj robi w środku nocy. Powinien być u siebie, a poza tym gdy wjeżdżałam do garażu, nie widziałam jego samochodu. Czyżby mnie śledził?
Odgoniłam od siebie tą myśl. Zaczynałam popadać w paranoję, jeszcze tego brakowało, żebym osądzała Paula, o takie coś. Pochyliłam się by podnieść kask i opóźnić konieczność odpowiedzi. 
-Szukałam Maxa- wzruszyłam ramionami i zamierzałam wyjść z garażu.
Byłam zmęczona, chciało mi się spać i potrzebowałam ciepłej kąpieli. Miałam dość tego całego tygodnia. A przede wszystkim tego dnia. Cały czas miałam w głowie tą durną myśl, która mówiła, że Howl za tym wszystkim stoi, a Max o tym wie. Bałam się tej myśli i nie chciałam by mnie dręczyła. Nie chciałam nawet myśleć, że mogłaby być to prawda. Wszyscy mogliby za tym stać, tylko nie mój brat. Nie mógłby zdradzić firmy i patrzeć bezczynnie na to. Mimo wszystko zawsze mi pomagał, był przy mnie. A to, że przez ostatnie miesiące było inaczej, nie mogło tego wszystkiego skreślić. Byliśmy rodzeństwem i mieliśmy tylko siebie. Jeśli całkowicie przestanę mu ufać, już nigdy nie zaufam nikomu.
-Co tu robisz?- mruknęłam, gdy brunet ruszył za mną. 
-Byliśmy umówieni, pamiętasz?- Jego ton pełen pretensji na chwilę rozjaśnił mi umysł.
Zatrzymałam się w pół kroku i zdałam sobie sprawę, że kompletnie o tym zapomniałam. Miałam ochotę walnąć się czymś w łeb, a najlepiej zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić.
-Leon stwierdził, że pojechałaś na imprezę- dodał.- Więc gdzie byłaś?
Nie miałam odwagi, by odwrócić się w jego stronę. Bałam się tego, co mogłabym zobaczyć w jego spojrzeniu. Wznowiłam marsz i zatrzymałam się dopiero przed drzwiami mojego pokoju.
Tu nie chodziło o zwykłą randkę, mieliśmy iść na koncert, na który kupiłam bilety i wręczyłam mu jako prezent urodzinowy. Były to bilety na koncert jego ulubionego zespołu. Wiedziałam, że zwykle "przepraszam" tutaj zdziała niewiele. 
-Ja już nie wiem, Ann- odezwał się po chwili.- Rozumiem, że chcesz dowiedzieć się kto zabił ci babcię, ale tak nie możesz przecież żyć! Ciągle żyjesz tylko tym, nie zauważyłaś tego?
Chłopak zmusił mnie do spojrzenia mu w oczy. Widziałam w nich ból i zawód, ale także miłość i troskę. Ja go wystawiłam, a on nadal się o mnie martwił. 
-Przepraszam- szepnęłam.- Masz rację. Za bardzo próbuję naprawić, coś czego nie da się poskładać. Ale nie wiem, czy umiem inaczej. Jak mogę normalnie żyć, gdy boję się, że obudzę się kolejnego dnia i znowu kogoś stracę?
-Ann, nie znam się na tym- przyznał.- Ale zdaję mi się, że jemu o to właśnie chodzi. Chce cię wykończyć psychicznie, tak jak Lucas. A ty mu na to pozwalasz.
-Nie chcę tego.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Wzięłam głęboki wdech, wciągając znajomy zapach.
-Nie jesteś na mnie zły?- spytałam niepewnie i nawet na minimetr nie odsunęłam się od niego.
-Byłem- pocałował mnie w czoło.- Byłem cholernie wściekły, ale nie na ciebie. Bolało mnie, że nie przyszłaś, ale nie byłem na ciebie zły.
Czułam się okropnie. Zraniłam go. Znowu.
-Zrobisz coś dla mnie?- poprosił.
Podniosłam głowę by spojrzeć mu w oczy i delikatnie skinęłam głową.
-Pojedź gdzieś ze mną w przyszły weekend- patrzył mi w oczy i uśmiechał się.
Gdyby nie to co się stało, na pewno zaczęłabym się z nim droczyć. Ale chciałam wynagrodzić mu dzisiejszy dzień. I sama chciałam z nim spędzić też czas. Nie interesowało mnie to, czy ojcu to się spodoba, czy też nie. Skoro byłam na tyle dorosła by mieć swoją firmę, to mogłam też jeździć na weekend gdzie tylko chcę i z kim.
-Jasne- odparłam i stanęłam na palcach, by go pocałować.

---------
Lemon "Nice"

Pisanie tego rozdziału było dla mnie niezwykle trudne, ponieważ cały czas mi ktoś przeszkadzał, albo coś ode mnie chciał, więc przepraszam, że wyszedł jaki wyszedł, ale naprawdę. Jak nic nie robię, to mnie nikt nie potrzebuję, a jak już coś zacznę, to non stop czegoś chcą.
Jak tam zakończenie roku? Jutro już koniec i dwa miesiące wakacji. 
Mamy chyba połowę. Będzie jeszcze dziesięć, góra piętnaście rozdziałów. Ale bardziej obstawiam dziesiątkę.
Czekam na wasze komentarze i opinie.
A tak tam znalazłam...

No więc...
Do napisania

7 komentarzy:

  1. Bardzo fajny post. Ciekawie zapowiada się weekend Ann z Paulem. Szybko ucieka to opowiadanie....Masz zamiar skończyć na dwóch częściach NIENAWIŚCI, czy napiszesz trzecią? Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały. Pozdrawiam i życzę miłego pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!ciekawe jak będzie wyglądał wyjazd paula z ann . Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział . A co do zakończenia roku to bym sobie w łeb strzeliła , zawalilam egzaminy , babka z geografii mnie nie trawi i gówno z tego że dobrze napislam egzamin 6/7 punktów to 4 mi nie da , do tej klasy co ja się chce dostać jest o 10 osób za dużo a w każdej innej za mało , zlozylam tylko jeden wybór bo mi tak dpradzili że mnie predzej przyjmą , dodatkowo wyjeżdżam kiedy będą wywieszone listy kto się gdzie dostał więc nawet podejść tam nie będę mogła . Jednym słowem zajebiscie . Masakra znowu się nakrecilam . Rozdział zajebisty :*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział świetny :) długo nie komentowałam ale chyba czas to zmienić. Zaglądam tu codziennie i liczę że dalsze części będą również super, fajnie że piszesz je dość długie a co najważniejsze dodajesz je tak często :) Co tu więcej pow.. Nic dodać nic ująć. Weny życzę ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny. Fajny prezent mu dała na urodziny, tylko szkoda, że tak wyszło. No zapowiada się ciekawie, tylko mam nadzieję, że nic nie popsuje weekendowych planów.
    Trzymaj się ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział ;) pzdr ruda :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny: )/infinia

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy dodasz następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń

Szablony