W swojej głowie mam tylko jedno,
Chcę cię zobaczyć
Zobaczę cię na pewno*
-------------------------
-------------------------
Ferie. Dwa tygodnie oddzielające pierwszy semestr od drugiego. Czas wolności, imprez i spania do godzin popołudniowych. Tak wyobraża sobie ferie dziewięćdziesiąt procent ludzi, którzy uczęszczają do mojego liceum. W pozostałej dziesiątce uczniowie wyjeżdżają, czytają cały czas książki i przygotowują się do drugiego semestru. Oczywiście zapomniałabym o sobie, bo ja nie robię nic z tych rzeczy. Ja żegnam kolejną osobę. Rzucając garść ziemi do grobu w głowie miałam tylko jedne słowo: "Przepraszam". Czułam, że po śmierci babci naszej rodziny już nic nie będzie trzymało razem. Czułam ból i żal z powodu jej odejścia, ale miało to mniejszy wpływ na mnie niż udawana śmierć Maxa. Może dlatego, że w ciągu ostatnich kilku lat odsunęłyśmy się od siebie. A może dlatego, że przyzwyczaiłam się do śmierci.
Ferie minęły zdecydowanie za szybko. Nim się zorientowałam, musiałam już wrócić do szkoły. Jedyna jej zaleta to taka, iż w tym momencie Leon nie mógł chodzić za mną krok w krok. Przez kilka godzin siedział w swoim samochodzie na szkolnym parkingu i tylko w duchu modliłam się, żeby dyrektor nie wziął go za jakiegoś psychopatę i nie wezwał policji. Kolejna sensacja z udziałem mojej osoby nie była mi potrzebna.
Ten facet nie odzywał się. Nie groził, nie ostrzegał. Zadzwonił tylko raz, po wypadku Jake. Możliwe, że było to dużo gorsze, nie mogłam przewidzieć jego ruchu, nie mogłam domyślić się, kto będzie kolejną ofiarą.
Postanowiłam jednak, że nie będę siedzieć bezczynnie czekając aż on ponownie zaatakuje. Choć Jared ostatnio mnie unika, ja zamierzam go odnaleźć. Tylko on może mi pomóc odnaleźć Maxa. Do swojej listy dodałam także rozmowę z Cam i przeszukanie mojego gabinetu. Wątpiłam, w możliwość przeszukania gabinetu ojca, ale zawsze warto mieć nadzieję. Właśnie nią ostatnio cały czas żyję.
Próbowałam zamknąć upartą szafkę, która postanowiła w ostatnim czasie także zostać moim wrogiem i cały czas nie chciała się otworzyć lub zamknąć.
-Problemy z szafką?- usłyszałam dobrze znajomy głos.
-Żebyś kurde wiedział- warknęłam i zatrzasnęłam wkurzającą rzecz z trzaskiem.
Kilka osób odwróciło w moją stronę głowę, ale gdy tylko spotkali mojej wnerwione spojrzenie, od razu powrócili do swoich spraw.
Wzięłam głęboki oddech i przeniosłam wzrok na Paula, którego ostatni raz widziałam po moim wypadku. Ja byłam w Kanadzie, on siedział w Los Angeles. A kiedy wróciłam z pogrzebu, on musiał wyjechać.
Co do Kanady, do mojego majątku można było dodatkowo przypisać domek babci, który staruszka przepisała na mnie. Zdecydowanie byłam zbyt bogata jak na swój wiek.
-Możemy pogadać?- spytał z nadzieją wymalowaną w oczach.
-Tak- odparłam z ociąganiem i odwróciłam wzrok.
Musieliśmy w końcu porozmawiać. Wiedziałam o tym, ale moment naszej rozmowy odkładałam jak na najdalszy termin. Nie dlatego, że nie chciałam. Dlatego, że się bałam tej rozmowy.
-Ale nie teraz- zgadł opierając się o pobliską szafkę. Usłyszałam w jego głosie nutkę wyrzutu.
-Muszę... Muszę pogadać z Cam- wyznałam przytulając do siebie podręcznik z angielskiego.
Kiwnął głową wyraźnie zrezygnowany.
-Będziesz jutro?- zapytał, gdy miałam już odejść.
Uśmiechnęłam się nieśmiało. Jutro Paul kończył dziewiętnaście lat i z tej okazji urządzał imprezę. Gdyby chodziło o kogoś innego wykręciłabym się śmiercią babci, jednak on dobrze wiedział, że nie pokazuję tego jak przechodzę żałobę. Ja trzymam to w sobie innym pokazując, że nic się nie stało. Dodatkowo jeśli stało się to przez moją osobę. Nie chciałam, by ktokolwiek wiedział co teraz się ze mną dzieje, a tym bardziej by ktoś mi współczuł. Wystarczył mi okres po śmierci Maxa, gdy wszyscy schodzili mi z drogi i połowa mi współczuła, a reszta widziała we mnie morderce.
-Nie przegapiłabym urodzin przyjaciela- obiecałam.
-Będę czekał na ciebie- uśmiechnął się jakby coś kombinował, a to przecież on miał urodziny.
Kiwnęłam głową i oddaliłam się w kierunku stołówki. Tak, teraz czekała mnie trudna rozmowa. Nie chciałam rozmawiać na przepełnionej ludźmi stołówce, ale inaczej nie obeszłoby się bez obecności Leona. A tego jeszcze bardziej nie chciałam. Chociaż po ostatnim razie, rudzielec zaczął być znośny.
Popchnęłam drzwi i wchodząc do środka rozejrzałam się uważnie. Mój wzrok zatrzymał się nie na tym stoliku co trzeba. Jakaś dziewczyna z stolika Sary patrzyła na mnie uważnie, a potem powiedziała coś do Barbie. Blondyna spojrzała na mnie co najmniej jakby chciała mnie zabić. Wytrzymałam jej spojrzenie, a potem jak gdyby nigdy nic odszukałam Cam i pewnym krokiem ruszyłam w jej kierunku.
Dziewczyna siedziała sama przy naszym dawnym stoliku i obracała w dłoni jabłko. Zauważyła mnie dużo wcześniej niż sama bym chciała.
-Cześć- szepnęła prawie niesłyszalnie.
Szczerze powiedziawszy przez gwar jaki był w tym pomieszczeniu nie usłyszałam tego, ale wyczytałam to z ruchu jej warg.
-Pogadamy?- zaproponowałam czując dziwne napięcie w powietrzu.
Byłam świadoma, że nic nie będzie takie jak kiedyś. Nie będziemy już przyjaciółkami, na pewno nie po tym co się stało. Jednak zależało mi, żeby to wszystko wyjaśnić. Nawet jeśli mamy to zrobić w szkolnej stołówce.
-Ty chcesz ze mną rozmawiać?- Na jej twarzy pojawiło się wyraźne zaskoczenie.
-Kiedyś trzeba- mruknęłam lodowato. Bardziej niż chciałam.
Skinęła głową. Zajęłam miejsce na przeciwko niej i domyśliłam się, że jeśli ja nie zacznę, będziemy tak siedzieć pół godziny i nic nie wskóramy.
-Dlaczego? Dlaczego mi o niczym nie powiedziałaś?
Niebieskooka prychnęła pod nosem.
-Nie słuchałaś. Nie reagowałaś- wyrzuciła.- Kochałam Jamesa. Nadal kocham, ale jemu zaczęło odwalać. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak na ciebie się uwziął.
Wbiłam wzrok w stolik. Było mi trudno o tym wszystkim rozmawiać. Jej również. Dostrzegłam, że obie popełniłyśmy błędy. Ja poświęcałam jej za mało czasu, a ona przestała mi ufać. Wszystkie nasze błędy wykorzystywał Lu, który manipulował Jamesem. Wiedział, jak bardzo ten drugi mnie nienawidzi, za to co zrobił mój ojciec.
-Ann- zatrzymała mnie, gdy chciałam wstać. - Uważaj na siebie.
-Ty też. Przepraszam.
-Ostatnio przepraszasz wszystkich- na twarzy blondynki pojawił się delikatny uśmiech.- Ja też przepraszam.
Nie odpowiedziałam. Wzięłam swoje rzeczy i opuściłam stołówkę. Czułam się lżej dzięki tej rozmowie. Obiecałam sobie, że już nigdy tak nie postąpię. Było pewne, że postąpię inaczej, bo byłam już zupełnie innym człowiekiem. I ona też.
Stojąc w pokoju i trzymając w dłoni małe, podłużne pudełeczko uśmiechnęłam się sama do siebie. Przez kilka dni główkowałam co kupić Paulowi i nic mi nie przychodziło do głowy. Dopiero gdy przypomniałam sobie jeden wieczór, wpadło mi do głowy co mogłabym mu kupić. Ta... nie było łatwo.
Odłożyłam prezent na biurko i sama powędrowałam do łazienki. Impreza urodzinowa Paula zaczynała się za dwie godziny, a przede mną była jeszcze misja namówienia ojca (bądź Leona) by pozwolił mi jechać samej na te urodziny.
Westchnęłam ciężko i zamknęłam drzwi za sobą. Nienawidziłam imprez, a teraz moja niechęć chyba do nich wzrośnie i to nie ma żadnego związku z miejscem imprezy, a moim nowym, strasznie irytującym ochroniarzem.
Gdy wyszłam z łazienki, miałam już zrobiony makijaż i fryzurę. Zmierzałam właśnie w kierunku szafy, gdy coś zauważyłam. A raczej kogoś. Obróciłam się i zmierzłam chłopaka wzrokiem. Miał na sobie luźne dżinsy i czarną koszulę, której rękawy podciągnął do łokci, a kilka pierwszych guzików zostawił odpiętych.
-Paul?- podniosłam prawą brew do góry.
-We własnej osobie- Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Co ty tutaj robisz?- Podparłam dłoń o biodro.- Nie powinieneś być w domu.
Chłopak luźno oparł się o ścianę i uśmiechając się tajemniczo zaczął przyglądać mi się intensywnie. Nie rozumiałam o co mu chodzi, do puki nie przypomniałam sobie, że stoję przed nim w samej bieliźnie.
-Niezbadane są ścieżki Paula.
-Pana- I nim się zorientował, miałam na sobie luźną i dużo za dużą bluzkę.
Brunet zaśmiał się cicho i jak gdyby nigdy nic rozwalił się na moim łóżku. Zmarszczyłam brwi kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. No bo przecież, do jasnej anielki, za pół godziny zaczyna się jego impreza!
Założyłam dłonie na klatce piersiowej i stanęłam przy łóżku.
-Tak się zastanawiam- zaczęłam niewinnym tonem.
Spojrzał na mnie uważnie czekając aż dokończę.
-Czy ty aby z każdym rokiem nie cofasz się do tyłu.
Skinął głową dając mi tym znak, że zgadza się ze mną w stu procentach. Obróciłam się do szafy i mimo palącego wzroku Paula, spróbowałam w spokoju znaleźć sukienkę, która dziwnym trafem gdzieś zniknęła.
-Coś zgubiłaś?- Mimo, iż go nie widziałam, byłam pewna, że nie umie powstrzymać śmiechu.
-Nie, skądże- mruknęłam.- Zamierzam wyjść w samej bieliźnie przed połową chłopaków z naszej szkoły. Ale co tam, przecież nie jesteś zazdrosny, prawda?
Dziewiętnastolatek od razu spoważniał i dosłownie po minucie wręczał mi moją sukienkę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Taki stary sposób, a zawsze działa.
-Ale... ubierzesz tą sukienkę, tak?- upewnił się.
----------------------------
*Ewelina Lisowska "We mgle"
Jeśli mi się uda, będę dodawała rozdziały trzy razy w tygodniu. Mam nadzieję, że będziecie komentować.
Czekam na wasze opinie.
Do napisania.
Stojąc w pokoju i trzymając w dłoni małe, podłużne pudełeczko uśmiechnęłam się sama do siebie. Przez kilka dni główkowałam co kupić Paulowi i nic mi nie przychodziło do głowy. Dopiero gdy przypomniałam sobie jeden wieczór, wpadło mi do głowy co mogłabym mu kupić. Ta... nie było łatwo.
Odłożyłam prezent na biurko i sama powędrowałam do łazienki. Impreza urodzinowa Paula zaczynała się za dwie godziny, a przede mną była jeszcze misja namówienia ojca (bądź Leona) by pozwolił mi jechać samej na te urodziny.
Westchnęłam ciężko i zamknęłam drzwi za sobą. Nienawidziłam imprez, a teraz moja niechęć chyba do nich wzrośnie i to nie ma żadnego związku z miejscem imprezy, a moim nowym, strasznie irytującym ochroniarzem.
Gdy wyszłam z łazienki, miałam już zrobiony makijaż i fryzurę. Zmierzałam właśnie w kierunku szafy, gdy coś zauważyłam. A raczej kogoś. Obróciłam się i zmierzłam chłopaka wzrokiem. Miał na sobie luźne dżinsy i czarną koszulę, której rękawy podciągnął do łokci, a kilka pierwszych guzików zostawił odpiętych.
-Paul?- podniosłam prawą brew do góry.
-We własnej osobie- Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Co ty tutaj robisz?- Podparłam dłoń o biodro.- Nie powinieneś być w domu.
Chłopak luźno oparł się o ścianę i uśmiechając się tajemniczo zaczął przyglądać mi się intensywnie. Nie rozumiałam o co mu chodzi, do puki nie przypomniałam sobie, że stoję przed nim w samej bieliźnie.
-Niezbadane są ścieżki Paula.
-Pana- I nim się zorientował, miałam na sobie luźną i dużo za dużą bluzkę.
Brunet zaśmiał się cicho i jak gdyby nigdy nic rozwalił się na moim łóżku. Zmarszczyłam brwi kompletnie nie rozumiejąc o co chodzi. No bo przecież, do jasnej anielki, za pół godziny zaczyna się jego impreza!
Założyłam dłonie na klatce piersiowej i stanęłam przy łóżku.
-Tak się zastanawiam- zaczęłam niewinnym tonem.
Spojrzał na mnie uważnie czekając aż dokończę.
-Czy ty aby z każdym rokiem nie cofasz się do tyłu.
Skinął głową dając mi tym znak, że zgadza się ze mną w stu procentach. Obróciłam się do szafy i mimo palącego wzroku Paula, spróbowałam w spokoju znaleźć sukienkę, która dziwnym trafem gdzieś zniknęła.
-Coś zgubiłaś?- Mimo, iż go nie widziałam, byłam pewna, że nie umie powstrzymać śmiechu.
-Nie, skądże- mruknęłam.- Zamierzam wyjść w samej bieliźnie przed połową chłopaków z naszej szkoły. Ale co tam, przecież nie jesteś zazdrosny, prawda?
Dziewiętnastolatek od razu spoważniał i dosłownie po minucie wręczał mi moją sukienkę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Taki stary sposób, a zawsze działa.
-Ale... ubierzesz tą sukienkę, tak?- upewnił się.
----------------------------
*Ewelina Lisowska "We mgle"
Jeśli mi się uda, będę dodawała rozdziały trzy razy w tygodniu. Mam nadzieję, że będziecie komentować.
Czekam na wasze opinie.
Do napisania.
jak zwykle świetny. rozwalilo mnie pytanie paula czy na pewno założy tą sukienkę hahahah . fajnie że wkońcu porozmawiala z cam .mam nadzieję że uda ci się dodawać te rozdziały 3 razy w tygodniu bd co czytać xD . właśnie sluchalam tej piosenki przy pisaniu nowych rozdziałów bo jestem dziwna i zamiast napisac 1 rozdział to napisałam 3 po 25% masakra
OdpowiedzUsuńczekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba, a moment z sukienką jest the best :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz dodawać te rozdziały częsciej :) na drugimblogu też byś mogła :)
Muszę ci się pochwalić, że mam nowe rozdziały u mnie. Mój uśmiech to kłamstwo ma ich już osiem, a drugi bog trzy :)
Zajrzyj jak znajdziesz czas.
Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJej, Paul ma urodziny. Ciekawe jaką sukienkę ubierze Ann.
Czekam na kontynuację ich rozmowy z pokoju.
Widzę, że ty też słuchasz Eweliny Lisowskiej. Podoba mi się jej piosenka WE MGLE :)
Fajnie, że rozdziały będą ukazywać się częściej. Pozdrawiam i czekam na NN.
boże tak bardzo już czekam <3
OdpowiedzUsuńto opowiadanie jest cudowne szkoda że w takim momencie skończyłaś xd no ale wiem o to chodzi ;)
Rozdział mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co Ann kupiła Paul'owi.
Końcówka genialna :D
Już nie mogę się doczekać następnej części.
Pozdrawiam ;)
S.
Bardzo mi się podobał czekam na następny rozdział na drugim blogu :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :) czekam na nexta z niecierpliwością :D pzdr ruda ;*
OdpowiedzUsuńGood:d -:/Niki##!
OdpowiedzUsuń